sobota, 16 lutego 2013

Małe Browary na czeskich Morawach

Turystyka piwna. Brzmi nieco dziwnie, szczególnie że w zbiorowej wyobraźni raczej wycieczki do winnic są ciekawym i godnym pozazdroszczenia sposobem podróżowania (może to zasługa "Bezdroży"). Tymczasem kiedy krakowskie Piwa i Wody Regionalne zorganizowały wycieczkę do czeskich małych browarów okazało się, że chętnych jest aż nadto i trzeba zrobić drugą edycję. Podczas pierwszej raczyliśmy się włoskimi specjałami wiele mil dalej, tym razem udało się dołączyć do piwnych argonautów.

fot. Kiriwina



Zaczęło się dość nieśmiało i nieco dziwnie: małe grupy ludzi stojące pod stacją benzynową w niedzielę o 7.00 rano, wycieczka szkolna czekająca na autobus o niemożliwej godzinie w mroźny poranek. Autobus nadjechał, pozwalając tej niedospanej części (np. mnie) drzemać nad rozłożonym dla niepoznaki na kolanach zbiorem opowiadań Calvino. Zmiana Cieszyna na Těšín, wizyta w Tesco (jedyne co nam przyszło do głowy to kupić mnóstwo czekolady Studenckiej) i już jesteśmy w Štramberku.

Czeskie Małe browary, wycieczka z piw i wód regionalnych
fot. Kiriwina

Daniel z Piw i Wód w takich miejscach z przewodnika piwnego zmieniał się w prawdziwego pilota wycieczki i opowiadał o mieście - o górującej nad nim wieży (pozostałość spalonego zamku) oraz o Štramberskich Uszach, miejscowym przysmaku nazwanym tak na pamiątkę obrony miasta przed Turkami, których udało się utopić wypuszczając wodę ze zbiornika na ich obóz (ponoć znaleziono przy nich odcięte uszy niewiernych). Miasto, trzeba przyznać - bardzo ładne:  położone na wzgórzu, z wielkim (jak na taką mieścinę) rynkiem, otoczone pokrytymi śniegiem lasami, zadbane.

Pierwszy browar, w którym dane nam było skosztować miejscowego piwa został założony w 2005 roku na miejscu starego, już zamkniętego. Siedzimy w piwnicy, jakich pełno w krakowskich knajpach, czystej, z nowymi, choć stylizowanymi na "karczmiane" meblami i małą wystawą przedmiotów z dawnego browaru. Piwo nazywa się Trubac i posiada logo z dwoma trąbkami żeby nie było wątpliwości. Pachnie wodą zdrojową i świeżą zieleniną, Narzeczony twierdzi wręcz, że mrożonym groszkiem - i rzeczywiście, jest w nim coś warzywnego. Bardzo łagodny, mętny lager o sztywnej pianie i ciepło-pomarańczowym kolorze herbaty z miodem i cytryną. Pod koniec leciutka goryczka. Spróbowaliśmy też piwa o nazwie Valassky Vojvoda - był jaśniejszy i łagodniejszy, pachniał wręcz kremowo, troszkę w stronę Anchor Steam Beer.

Czeskie Małe browary, wycieczka z piw i wód regionalnych
fot. Kiriwina

Właściciel tego browaru posiada też drugi w miejscowości Kozlovice, tam zresztą się z nim spotkaliśmy. Klimat podobny, drewno i ściany obwieszone etykietami i reklamami trunków, wszystko nowe. Ten browar powstał w roku 2008, jako zupełna nowość w tym miasteczku. Zanim Zaczęto produkcję pan Sladek przeprowadził wśród mieszkańców ankietę, jaka powinna być nazwa nowego piwa, co swoją drogą jest genialnym posunięciem marketingowym. Produkuje się tam piwa o zawartości co najmniej 12% ekstraktu, z użyciem słynnego chmielu żateckiego, bardzo aromatycznego.

Po zwiedzeniu warzelni i wysłuchaniu wykładu o produkcji (robią tam nawet piwo z pokrzywą!) przeszliśmy do degustacji. Ciemny Kozlovicky fojt miał wspaniałą, gęstą i wysoką pianę, był bardzo aromatyczny; smakował karmelowo z lekką sugestią kawy. Miło było zanurzyć wargi w tej pięknej pianie, choć samo piwo było odrobinę zbyt słodowe i przez to lekko mdłe. Narzeczony zamówił Viedenski Special - mętne, właściwie bez jakiegoś charakterystycznego zapachu, ale bardzo smaczne piwo: gęste, wyważone, niezbyt słodkie.

Czeskie Małe browary, wycieczka z piw i wód regionalnych
fot. Kiriwina

W Hukvaldach przeszliśmy do zupełnie innego klimatu. To jest starszy browar i styl wystroju można określić jako "późny Gierek". Ławy mogłoby spokojnie znaleźć się w Bibliotece Jagiellońskiej, nad sufitem przewieszone szmaty, w pomieszczeniu w którym piwo leżakuje - jajka i masło, temperatura w końcu lodówkowa. Nad barem galeria zasłużonych - rząd zdjęć osób które wsławiły się wlaniem w siebie największych ilości miejscowego piwa, w tym, gdzieś pośrodku - sam barman. Do tego przykurzone świąteczne ozdoby i wściekle czerwone kapy (bo obrus to to nie był) na stołach. Cudo.

I tu właśnie piliśmy najlepsze chyba tego dnia piwo. Dość klarowne, o rubinowym odcieniu i lekkiej, szybko opadającej pianie. Bardzo ciekawy posmak, jakby żywiczny, leśny, nawet z sugestią grzybów. Bardzo mało nasycone, podobno w jakiś inny niż zazwyczaj sposób ale na razie nie udało mi się znaleźć na ten temat informacji (kupiliśmy butelkę do domu więc przy okazji odpowiedniego wpisu postaram się o więcej). I było bardzo dobre, przynajmniej to kupowane w barze. Na zapleczu napiliśmy sie młodego piwa które smaku z kolei praktycznie nie miało, chociaż zabawa z podawaniem sobie kufli była przednia.

Czeskie Małe browary, wycieczka z piw i wód regionalnych
fot. Kiriwina

Jeszcze jeden przystanek - U Kohutka. Ciężka sprawa - prawie kilometr pod górę, w śniegu i lodzie, zimno jak wszyscy diabli, wszyscy w pilnej potrzebie bo piwo to jednak moczopędny trunek. Po heroicznym wysiłku na miarę Marka Kamińskiego znaleźliśmy się wreszcie w położonej na uboczu restauracji, w wielkiej sali o nieco eklektycznym wystroju, ogrzewanej za pomocą piecyka przy którym wylegiwał się czarno-rudy kot. Browar działa od 2013 (chociaż próbuje zmylić trafiających do niego śmiałków umieszczając rok 2012 nawet na podstawkach!) roku i byliśmy drugą (po pierwszej edycji wycieczki z Piw i Wód regionalnych zresztą) zagraniczną grupą która go odwiedzała. Tu też dostaliśmy sie na zaplecze, gdzie zobaczyliśmy słody, chmiel i  kadzie z piwem. Miała też miejsce degustacja, podczas której największą atrakcją był kufel: wysoki, metalowy i bardzo ciężki. Bardzo miłe miejsce, piwo - nic rewelacyjnego, ale to dopiero początki Kohutka, więc trzeba trzymać kciuki.

Czeskie Małe browary, wycieczka z piw i wód regionalnych
fot. Kiriwina

Ostatni przystanek - Hostinec a Minipivovar U Koníčka. Długo wyczekiwana kolacja, wszyscy wygłodniali po całym dniu jeżdżenia i popijania piwa rzucili się na menu. Obsługa była, trzeba przyznać, świetna - przygotowana na tak dużą grupę osób, wszystko przychodziło błyskawicznie. U Koníčka to gospodarstwo agroturystyczne, restauracja i (od 2006 roku) minibrowar. Jedzenie pyszne: obłędna zupa czosnkowa, smażony ser też całkiem, całkiem. Głodni jak wilki zamówiliśmy oczywiście za dużo: mój ser to było nic, pozostała trójka pokusiła się o brambory (ziemniaki) z górą mięcha (zemsta pana Sladka - ciekawe, czy chodzi o tego z Kozlova). Mężczyźni heroicznie zjedli wszystko, koleżanka oddała pole walkowerem.

No i piwo. Warto było poczekać i kupić aż dwie butelki właśnie w tym browarze. Szczegóły przy następnych wpisach, kiedy to raczyliśmy sie miejscowymi specjałami już w domowym zaciszu.

Czeskie Małe browary, wycieczka z piw i wód regionalnych
fot. Kiriwina

Podsumowując: świetna wycieczka i gratulacje dla animatora. Dla takich piwnych amatorów jak my - w każdym razie jak ja - doskonała okazja żeby się czegoś nauczyć, zobaczyć kilka browarów od kuchni, popróbować czegoś dobrego, porozmawiać z ludźmi, którzy mają większą od nas wiedzę. No i Morawy ładne nawet pod śniegiem, przesympatyczni ludzie, uroczy czeski język oraz miejscowe specjały.

A dziś, dla odmiany, mocniejsze trunki (do planszowej Gry o Tron trzeba ostrzej), ale będzie też ciasto czekoladowe na ciemnym piwie. Ktoś chciałby przepis?

5 komentarzy:

  1. Nieśmiało sugeruję poprawienie literówki w tytule notki. Trochę kłuje w oczy. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aj! Najciężej zauważyć to, co najbardziej widoczne, dwie osoby czytały tę notkę przed publikacją i żadna tego nie zauważyła ;) Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ proszę. :) Mam zawodowe zboczenie redaktorskie i jakoś podświadomie zauważam już takie rzeczy. :)
    A tak z ciekawości - co poszło do Gry o Tron? Zbieram się i zbieram do kupienia tej planszówki, może w końcu się zbiorę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak zwane woo-jitsu jak to nazwali obecni przy grze mężczyźni, czyli po prostu wódka ze Zbyszkiem Trzy Cytryny :P
      A grę gorąco polecam. Na początku zasady mogą się wydawać skomplikowane, ale bardzo wciąga. My jeszcze nie weszliśmy na odpowiedni poziom negocjacji, zakulisowych rozmów i intryg ale wszystko przed nami :)

      Usuń
  4. Ciasto mega pycha, polecam!

    OdpowiedzUsuń