tag:blogger.com,1999:blog-1969033342521312422024-03-14T02:10:16.750-07:00Chmie-loveKiriwinahttp://www.blogger.com/profile/10886314747665875904noreply@blogger.comBlogger62125tag:blogger.com,1999:blog-196903334252131242.post-23932108368509191552015-01-10T13:18:00.000-08:002015-01-10T13:21:23.459-08:00Z pamiętnika mola książkowego: AleBrowar, Hop Sasa<i>W dniu dzisiejszym dwie recenzje książkowe i, dla niepoznaki, jedna piwna. </i><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjztU4Y9lvQ2nZJka8X8EKVbO565Vq9zK7q6TLFozPoBYqRMbwCLtkCJ8juLmXigFNdKdiTONlFXFYwABRRo2LrKKn5B_QwSvpm03V69loj7hGmz8TmxMhWgM56-tFMOy62p4kWBz6x97-G/s1600/IMG_1909.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjztU4Y9lvQ2nZJka8X8EKVbO565Vq9zK7q6TLFozPoBYqRMbwCLtkCJ8juLmXigFNdKdiTONlFXFYwABRRo2LrKKn5B_QwSvpm03V69loj7hGmz8TmxMhWgM56-tFMOy62p4kWBz6x97-G/s1600/IMG_1909.JPG" height="640" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Małżonek</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Takiego mola książkowego jak ja nie powstrzyma nawał zajęć. Była <a href="http://esensja.stopklatka.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id=18688" target="_blank">Elisabeth Gilbert</a>, była <a href="http://chmie-love.blogspot.ie/2014/01/umieszczac-piwo-obok-literatury-coz-za.html" target="_blank">Joanna Bator</a>, był <a href="http://chmie-love.blogspot.ie/2014/01/umieszczac-piwo-obok-literatury-coz-za.html" target="_blank">Wiesław Myśliwski</a>
(a nawet dwie pozycje tegoż autora), był Paolo Giordano, <i>1913. Rok przed burzą</i>, Gombrowicz i
przypomnienie sagi o Wiedźminie. I sporo innych rzeczy, nie tylko literatury pięknej. Najważniejsze w tym wszystkim było odkrycie
Myśliwskiego i kolejnych części <i>Czarnoksiężnika z Krainy Oz</i>, czytanych
synkowi na głos (po angielsku, mam nadzieję że nie będzie miał traumy).
Dlaczego Tim Burton jeszcze tego nie nakręcił?<br />
<br />
Na zakończenie (miałam jeszcze cień nadziei że przed Sylwestrem zamknę <i>Yellow Birds</i>, ale dostałam jeszcze dwa czytelnicze prezenty i one jakoś tak... lepiej wchodziły) dwie ostatnio doczytane książki z których każdą mogę polecić z innego powodu.<br />
<br />
<i>Wszystko w porządku </i>Szymona Hołowni i Marcina Prokopa zostało zakupione przez Małżonka z wielkiej sympatii do zabawnych dialogów autorów w pewnym telewizyjnym show. I do kochającego ciekawostki Małżonka pasuje jak ulał, jest to bowiem pozycja składająca się z ciekawostek właśnie: autorzy wyciągają z pamięci, notesów i laptopów a następnie <i>porządkują</i> najróżniejsze fakty, anegdotki i przemyślenia, wynotowane by kiedyś stać się kanwą może felietonu, może powieści a może zwykłej rozmowy. Nieprzebrana liczba różności o których czyta się lekko i szybko, z dodatkowymi smaczkami dla fanów muzyki, motoryzacji oraz religioznawstwa.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7NPETSG5MyGhzw0DsvWYsZs8oEYFecsTKqfa81DidePd8MXONy-7k7W1-JPO-wrnQNkx9jzGbpvCttJMsl8AT4YwnNQcUnFim77MbKB7pQ7PDikFoxzOU2YPYjlqwFMi2ODlb4oZM-fow/s1600/books.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7NPETSG5MyGhzw0DsvWYsZs8oEYFecsTKqfa81DidePd8MXONy-7k7W1-JPO-wrnQNkx9jzGbpvCttJMsl8AT4YwnNQcUnFim77MbKB7pQ7PDikFoxzOU2YPYjlqwFMi2ODlb4oZM-fow/s1600/books.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Z kolei <i>Śpiewaj Ogrody </i>to jedna z wielu pozycji tworzących mit wielokulturowego Gdańska. Autor świetnego <i>Weisera Dawidka</i>, kojarzony z tym miastem tak samo jak Stefan Chwin czy Günter Grass postawił sobie za cel stworzenie powieści - symfonii, z licznymi odwołaniami muzycznymi zarówno w warstwie narracyjnej jak i fabularnej. Na nostalgiczny obraz Wolnego Miasta Gdańska i historię zdolnego, choć nierozumianego kompozytora i jego żony śpiewaczki nakłada się narastająca histeria hitleryzmu przepowiadająca wojenną katastrofę. Niemiecki nacjonalizm mający zniszczyć miasto trzech narodów ucieleśniony jest przez pompatyczną miłość do Wagnera, którego muzyka jest symbolem przekleństwa jakie spada na Europę i na rodzinę Ernsta Teodora i Grety.<br />
<br />
To jednak nie Wagner ani nie niemieckie małżeństwo są głównymi bohaterami tej powieści: jest nim Polak spisujący po latach nie tylko wspomnienia śpiewaczki ale i starannie pozbierane opowieści z życia swojego polskiego ojca i jego przyjaciela Kaszuba. Kolekcjonuje miejsca, tradycje i zapomniane słowa starając się znaleźć wspólne wątki wszystko przeplatając fragmentami pamiętnika francuskiego oficera, pierwszego właściciela domu Grety. Jeśli jest jakiś klucz do tej powieści to jest nim właśnie dom, a szerzej - Gdańsk i okolice, miejsce zetknięcia kilku kultur, w tym dwóch niemieckich: jednej ucieleśnionej przez Wagnera, drugiej - przez Rilkego. Dom przez który niejako przepływa wielka i tragiczna historia nazizmu, wojny i czasów powojennych. Z ogrodem symbolizującym raj utracony.<br />
<br />
Nawet, jeśli opowieść o muzyce, wielkiej miłości i zbrodni wydaje się zbyt pompatyczna i przesadzona Huelle prowadzi ją w spokojny, flegmatyczny sposób, często wcześnie odkrywając karty i poświęcając tworzenie napięcia dla konstrukcji obrazującej nieco chaotyczne przywoływanie wspomnień. <i>Śpiewaj Ogrody</i> to powieść czasami zbyt chaotyczna i pozbawiona równowagi: choć to wątek kaszubski ma spajać całość dominuje opowieść o rozdzielonych małżonkach i rozważania o muzyce. Nieco zbyt wiele miejsca zajmuje dziennik Francuza, napisany mało wiarygodnie (i na pewno nie jest to suchy, kliniczny opis, jak go określa narrator).<br />
<br />
Pokazując wielobarwność terenów otaczających Trójmiasto, z ich opowieściami jeszcze z czasów Potopu Szwedzkiego, z magicznymi wierzeniami Kaszubów i duchami wysiedlonych Niemców, zahaczając po drodze o prowadzony przez Żyda antykwariat w Budapeszcie i brazylijską posiadłość Huelle próbuje chyba bez sukcesu budować opowieść o niezrozumieniu, przyjaźniach i waśniach sąsiadujących narodów. Przeskakując od poematu o miłości i wojnie do kaszubskich wierzeń dotyczących wampirów, od życia francuskiego oficera do rozważań o muzyce z nurtu "jakie to wszystko erudycyjne, oczytane i tylko dla wykształconej elity" autor wydaje się nieco gubić. Nie zmienia to jednak faktu, że powieść czyta się gładko i z przyjemnością, zbierając porzucone na kartach powieści chaotyczne wspomnienia jak niekompletne puzzle, z których da się ułożyć fragmenty wielobarwnej panoramy Gdańska.<br />
<br />
I tak przechodzimy do tematu bardziej polskiego, czyli piwa w stylu Polish <acronym lang="pl" title="India Pale Ale">IPA</acronym> single hop IUNGA. Czyli India Pale Ale z jednym rodzajem chmielu: polskim IUNGA.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2FQSESUupfwqcuCs0ku8pt9cyHohUTnSGNYspfup8FsitDnctoEvcU364Fvz1G5a4uWYXWR0PQpVKOCkJKE033FYnoCB24vdBU6GG-7t-oVrWx4R3_9N93vt9RlGppYNBDYHMWWx_3zyH/s1600/IMG_1911.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2FQSESUupfwqcuCs0ku8pt9cyHohUTnSGNYspfup8FsitDnctoEvcU364Fvz1G5a4uWYXWR0PQpVKOCkJKE033FYnoCB24vdBU6GG-7t-oVrWx4R3_9N93vt9RlGppYNBDYHMWWx_3zyH/s1600/IMG_1911.JPG" height="400" width="300" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Małżonek</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Trzeba przyznać, że chociaż etykiety AleBrowaru nie zawsze mi się podobały, estetyka jest przynajmniej spójna. Nie rozczaruje się konsument przyzwyczajony już do charakterystycznych rysunkowych postaci pojawiających się na każdej etykiecie: wsparta pod boki starsza kobieta w stylizowanym na ludowy stroju i ciemnych okularach wpisuje się w tę konwencję. Tło z pewnością ma nawiązywać do ludowych wycinanek z <a href="http://www.muzeumlubelskie.pl/Zarys_etnograficzny_Lubelszczyzny_/Plastyka_zdobnicza_na_Lubelszczyznie-1-430-73.html" target="_blank">których słynie lubelszczyzna</a> (gdzie, w <a href="http://www.iung.pulawy.pl/" target="_blank"><acronym lang="pl" title="Instytut Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa">IUNG</acronym> Puławy</a> został wyhohowany użyty do Hop Sasa chmiel).<br />
<br />
Piwo ma interesującą barwę: jasne złoto nie zapowiada <acronym lang="pl" title="India Pale Ale">IPA</acronym>. Pod gęstą, białą pianą unosi się zachęcający. choć bardzo delikatny zapach moreli i kwiatów. Hop Sasa jest zaskakująco łagodne, choć ziołowej (nieco może zbyt ziołowej) goryczy w nim nie brakuje. W tym piwie wszystko jest dość stonowane i delikatne - zupełnie inaczej, niż w "klasycznym" India pale ale.<br />
<br />
Napiszę krótko: to piwo jest smaczne, choć nie do końca "ipowe". Lekka, narastająca, ale niezbyt ściągająca goryczka, nuty owocowe i ziołowe, długi finisz, piękny zapach. Sesyjne piwo z nutką patriotyczną - godne polecenia.<br />
<br />
<br />
<br />Kiriwinahttp://www.blogger.com/profile/10886314747665875904noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-196903334252131242.post-40588497270971897352014-12-31T06:09:00.002-08:002014-12-31T06:09:52.270-08:00Życzenia NoworoczneDrodzy Piwosze, życzę Wam żebyście nie robili żadnych postanowień noworocznych, tylko cieszyli się tym, co macie i jacy jesteście tu i teraz. Oby w tego Sylwestra piwa Wam nie zabrakło! :)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmuy72AsDLxBFCY97eIOvv198XZV2LQDucwWp__VHXc6BI4735LyhW8FTEGTBctXu0WOepHeEot5qEzY-T7eblO72cWXuQ6RYCCRmcEtyAXBTNE6hyhMTkCFyc8eUnjFxQEXKI9AiJBVW7/s1600/Sylwester.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmuy72AsDLxBFCY97eIOvv198XZV2LQDucwWp__VHXc6BI4735LyhW8FTEGTBctXu0WOepHeEot5qEzY-T7eblO72cWXuQ6RYCCRmcEtyAXBTNE6hyhMTkCFyc8eUnjFxQEXKI9AiJBVW7/s1600/Sylwester.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />Kiriwinahttp://www.blogger.com/profile/10886314747665875904noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-196903334252131242.post-6387899293544845022014-11-15T13:31:00.001-08:002014-11-15T13:35:04.052-08:00Miasto od drugiego wejrzenia: O'Hara's, Pinta, Lublin to DublinPiwo szczególnie mi bliskie: polsko - irlandzkie, stworzone przy współudziale jednego z najciekawszych browarów z Zielonej Wyspy. Lublin to Dublin miało premierę w marcu bieżącego roku, ale na szczęście wciąż można je znaleźć w sklepach.<br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmucNm40RRON3fdT4AipuxfDTOnZFDrkQWTzv2RrKWJLi5azNVJKSopbOaz3Zi47VQf-uj0k9F7C_we8igd2LejxJUhPRqhM4lIjGodgsN22D4Xqu7sULx0vFoBmvarZkjJV72uLmyaX6i/s1600/IMG_1710.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Pinta, O'Hara's, oatmeal stout Lublin to Dublin" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmucNm40RRON3fdT4AipuxfDTOnZFDrkQWTzv2RrKWJLi5azNVJKSopbOaz3Zi47VQf-uj0k9F7C_we8igd2LejxJUhPRqhM4lIjGodgsN22D4Xqu7sULx0vFoBmvarZkjJV72uLmyaX6i/s1600/IMG_1710.JPG" height="480" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
Jak kiedyś powiedziała mi <a href="http://janinadaily.com/" target="_blank">koleżanka</a> o niewątpliwym talencie do lekkich i trafnych opisów rzeczywistości: "To nie jest miasto od pierwszego wejrzenia". Ano nie jest: niewielkie jak na europejską stolicę, z wąskimi uliczkami uformowanymi z niskich, prezentujących gołą cegłę kamienic, z kotłami browaru Guinnessa rosnącymi nad samą rzeką. Z urbanistyką przyprawiającą o zawrót głowy, gdzie niskie szeregówki sąsiadują z zaułkami domków jednorodzinnych a nad tym wszystkim potrafi wyrosnąć pojedynczy wysoki blok.<br />
<br />
Zamiast opisywać historię miasta (co doskonale robi Wikipedia) podam kilka miejsc które warto odwiedzić. Pomijam oczywistości (muzeum Guinnessa, Trinity College, park St. Stephen's Green), o które i tak każdy zwiedzający prędzej czy później zahaczy.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3TAmq_kW2pHZs5H1VRNKxB03nTE9wPqq5VhWmEXxZsZr1BmCwgmKKd-csAqaOExa46tY7NT5Vo_SwjJXmEQbbUVeyBlAlytN6VKRGRAaAZkquW7lZXSfYOCkwd8sssE00kF05WqpXW80Y/s1600/IMGP7120.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Kilmainham Dublin" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3TAmq_kW2pHZs5H1VRNKxB03nTE9wPqq5VhWmEXxZsZr1BmCwgmKKd-csAqaOExa46tY7NT5Vo_SwjJXmEQbbUVeyBlAlytN6VKRGRAaAZkquW7lZXSfYOCkwd8sssE00kF05WqpXW80Y/s1600/IMGP7120.jpg" height="640" width="425" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Najwięcej o mieście można dowiedzieć się w muzeum <a href="http://www.dublinia.ie/" target="_blank">Dublinia</a> a o historii samej Irlandii i długiej drogi do odzyskania niepodległości - w zamienionym na muzeum więzieniu <a href="http://www.heritageireland.ie/en/dublin/kilmainhamgaol/" target="_blank">Kilmainham Gaol</a> (widzieliście <i>Świętych z Bostonu</i>?*) górującym nad starą dzielnicą, w której mieści się także browar Guinnessa. Dzielnicą, która cieszy się chyba większym powodzeniem u imigrantów niż u miejscowej klasy średniej choć jest bardzo malownicza i pełna zieleni.<br />
<br />
Kilmainham to zresztą jedno z najciekawszych miejsc w tym mieście, o typowej dla Dublina niskiej zabudowie i atmosferze małego, robotniczego miasteczka. Usiane szpitalami (ma się wrażenie, że wszystkie szpitale w tym mieście postanowiono wybudować właśnie tu), pełne drzew, małych sklepików ze wszystkim oraz wystających na rogach ulic mężczyzn mówiących z takim akcentem, że rozumie się właściwie wyłącznie przekleństwa (które, przyznać trzeba, stanowią zazwyczaj połowę zdania).<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVuJjwMYUWjDtgm1KsBAI4GL3KRqIuxIKKoCsWFWla2o-XnLllIssPBWjexc9tJNAZFKyA1zYfpR3LZhxRiGW5ovqjmXA2c3u8aXzixJqMcHJfwwKeckUyNISYV-QgaCHvnaOXj0W3lDZA/s1600/IMG_1021.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Dublin, muzeum Guinnessa" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVuJjwMYUWjDtgm1KsBAI4GL3KRqIuxIKKoCsWFWla2o-XnLllIssPBWjexc9tJNAZFKyA1zYfpR3LZhxRiGW5ovqjmXA2c3u8aXzixJqMcHJfwwKeckUyNISYV-QgaCHvnaOXj0W3lDZA/s1600/IMG_1021.jpg" height="400" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
Przylegająca do pięknego Phoenix Parku (zresztą w samym Kilmainham jest też park otaczający Royal Hospital, w którym mieści się Muzeum Sztuki Współczesnej; dodać trzeba, że tutejsza definicja parku odbiega od polskiej: obejmuje on zadbany, zawsze nienagannie przycięty trawnik z ewentualną obecnością kilku dobrze ukształtowanych drzewek). Romantyczna w nieoczywisty sposób.<br />
<br />
To oczywiście nie wszystko: jest jeszcze Muzeum Pisarzy, Temple Bar (choć odważni turyści piwni powinni skierować się raczej do którejś z miliona bardziej "lokalnych", mniej nastawionych na turystów knajpek), studio nagrań U2, budynki rządowe, przystań Howth i wiele innych atrakcji. Ja z całego Dublina wybieram Kilmainham jako miejsce spacerów i przemyśleń, od którego pewnie mnóstwo osób trzymałoby się z daleka.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinbvbFfZWNWtsHl0-x3phsiZARy1DHkXMtusOuKOjdWrnamMFOTV82SYYDvcY5YKaCDKtaiNhWqmEVdSxZ0aGV60b0ui6ciqpf_aObMBtK86LqAHHTeJQv4Xg53js-RKZK7thGv3ccuAa7/s1600/IMG_1713.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Pinta, O'Hara's, oatmeal stout Lublin to Dublin" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinbvbFfZWNWtsHl0-x3phsiZARy1DHkXMtusOuKOjdWrnamMFOTV82SYYDvcY5YKaCDKtaiNhWqmEVdSxZ0aGV60b0ui6ciqpf_aObMBtK86LqAHHTeJQv4Xg53js-RKZK7thGv3ccuAa7/s1600/IMG_1713.JPG" height="640" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Dublin uważany jest powszechnie za jedną z absolutnie piwnych stolic, zatem nic dziwnego, że to tu browarnicy z Pinty znaleźli partnerów do współpracy. Jeszcze kilka słów o samym browarze, dzięki którego ów stout to nie tylko "Lublin", ale także deszczowe miasto Wikingów.<br />
<br />
<a href="http://www.carlowbrewing.com/" target="_blank">O'Hara's</a>, który z pewnością jeszcze się tu pojawi, to jeden z najbardziej znanych i nagradzanych (między innymi za stouta Leann Follain) irlandzkich browarów. Znajduje się w Banegalstown w hrabstwie Carlow, a właściwie między miastami Carlow a Kilkenny. Był to jeden z pierwszych browarów, które zapoczątkowały w Irlandii modę na piwa rzemieślnicze, a rodzina piwowarów O'Hara przyczyniła się do powstania festiwalu Irish Craft Beer & Cider w Dublinie. Produkty tego browaru można znaleźć w wielu dublińskich barach - przede wszystkim Irish Stout i Irish Red, chociaż O"Hara's ma o wiele większy asortyment a w tym roku wprowadziło <a href="http://www.carlowbrewing.com/festival-beers/" target="_blank">kilka nowych piw</a>.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0Bpw8AZzrJIIWR4PaTG4WJr67_0F3KgeRDbKiH1rll3HBLgol5RwRujcxjLXOsX0Sz-_5ab72FrnQxX32VCo0vFi6mqLOsXaqZTgjx-LaWD0KizDHlOfIXg5lNrw1o1SXjEWBv-jElBs6/s1600/IMG_1708.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Pinta, O'Hara's, oatmeal stout Lublin to Dublin" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0Bpw8AZzrJIIWR4PaTG4WJr67_0F3KgeRDbKiH1rll3HBLgol5RwRujcxjLXOsX0Sz-_5ab72FrnQxX32VCo0vFi6mqLOsXaqZTgjx-LaWD0KizDHlOfIXg5lNrw1o1SXjEWBv-jElBs6/s1600/IMG_1708.JPG" height="400" width="300" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Lublin to Dublin ma być robust oatmeal stoutem, można się więc w nim spodziewać przede wszystkim akcentów owsianych. Piana jest wysoka i beżowa, samo piwo ciemne i nieprzejrzyste. W aromacie natomiast wybija się kawa, choć jest też sugestia płatków owsianych.<br />
<br />
Smak to połączenie głębi słodu i goryczy: na początku jest gęsto i raczej słodko, dalej mocno, ale nieprzesadnie zaznacza się gorycz. Lublin to Dublin nie jest bardzo owsiane, raczej karmelowe i ziemiste. Wyraźnie czuć czekoladowe i karmelowe posmaki słodu, do tego lekką nutę ziołową, dopiero po tym wszystkim: owies. Może daje to lekki niedosyt, jednak piwo jest na tyle smaczne, aksamitne i pełne że szybko się o tym zapomina. Bukiet składający się z ciemnej czekolady, kawy i ziemistej goryczy: wszystko, co powinien zawierać naprawdę dobry stout.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgL8mspHEJj18lH9BswWHHkyxSexy1mEgubdzmw_njeeUAX0ZqX0_mMgzGyg-8tkk1_U-MU3LplTkqQIM3e66KkcjYRuSnuqe0wPthYMTS7AJ17Ui4Qi2BGqpy4sNBYvtytM5Vamggf5uJy/s1600/IMG_1711.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Pinta, O'Hara's, oatmeal stout Lublin to Dublin" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgL8mspHEJj18lH9BswWHHkyxSexy1mEgubdzmw_njeeUAX0ZqX0_mMgzGyg-8tkk1_U-MU3LplTkqQIM3e66KkcjYRuSnuqe0wPthYMTS7AJ17Ui4Qi2BGqpy4sNBYvtytM5Vamggf5uJy/s1600/IMG_1711.JPG" height="400" width="300" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
Stout nieodmiennie kojarzy się z Irlandią. A ponieważ Dublin to poniekąd stolica polskiej emigracji wypada się cieszyć, że powstał stout polsko-irlandzki. Szczególnie, że smakowo jest naprawdę na wysokim poziomie.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">*Małżonek kazał mi jeszcze dodać <i>W imię ojca</i>. Niestety, sama nie miałam okazji zobaczyć.</span>Kiriwinahttp://www.blogger.com/profile/10886314747665875904noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-196903334252131242.post-21796011077001605202014-11-07T13:48:00.000-08:002014-11-07T13:49:17.738-08:00Happy Birthday: Flying Dog, Pearl Necklace Oyster StoutStaruszkowi blogaskowi stuknęło dwa latka. Z różną częstotliwością, ale jednak starałam się przez ten czas pisać, publikować i - najważniejsze - uzupełniać swoją wiedzę. Już ponad rok z o wiele mniejszą częstotliwością ale jednak. Pozostaje zdmuchnąć świeczkę i mieć nadzieję, że czytelnicy wciąż chętnie tu zaglądają.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-AgMwE4tGnqtO-Xb9mCWP-aqnSiMMnkuPHTyFHQIpubLO90mZ7A6RRKhauOB3vVmiC3tD0poHC1rZmp-RB75mfSL1iVBr6YEMNXymBgvwF1LmZIhGTbAQ5IoetXpBVFyy9hdcP9g7oMLr/s1600/pearl_necklace2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-AgMwE4tGnqtO-Xb9mCWP-aqnSiMMnkuPHTyFHQIpubLO90mZ7A6RRKhauOB3vVmiC3tD0poHC1rZmp-RB75mfSL1iVBr6YEMNXymBgvwF1LmZIhGTbAQ5IoetXpBVFyy9hdcP9g7oMLr/s1600/pearl_necklace2.jpg" height="425" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br />
Z tej jakże wyjątkowej okazji wyjątkowe piwo: Flying Dog, do którego mam wyjątkową słabość (pewnie ze względu na obłędne etykiety). <a href="http://flyingdogbrewery.com/beers/pearl-necklace/" target="_blank">Pearl Necklace</a> to bowiem oyster stout: styl, który podobno już wymarł (a jego pozostałości to raczej metafora i chwyt marketingowy), jednak producent zarzeka się, że Naszyjnik to nie tylko doskonałe uzupełnienie dania z ostryg, ale także że małże te zostały użyte do produkcji.<br />
<br />
Nigdy w życiu nie jadłam ostryg więc pewnie nie poczułabym różnicy. W XIX wieku rzeczywiście warzono piwo dodając skorupki ostryg razem z chmielem dla wzmocnienia smaku, a <a href="http://www.foodrepublic.com/2012/12/27/getting-know-oyster-stout-beer-made-oysters" target="_blank">jak podają źródła</a> w początkach wieku XX w Nowej Zelandii dodano do piwa już nie tylko pancerzyk, ale i samą ostrygę.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-fx5D3t4EoCg2oPHEsZVSWVkIVdu9E30_qIAoXg-ecLJG5dWs3pwmghjElWk9F4zr6_zwqBx8Rh_NNVbFuPWuYk5Usw6I8Bq-mWp8BFc0MAvVDTqEDC1t2DBh1jUmoV2ukhVlU_Df9Tfm/s1600/pearl_necklace1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-fx5D3t4EoCg2oPHEsZVSWVkIVdu9E30_qIAoXg-ecLJG5dWs3pwmghjElWk9F4zr6_zwqBx8Rh_NNVbFuPWuYk5Usw6I8Bq-mWp8BFc0MAvVDTqEDC1t2DBh1jUmoV2ukhVlU_Df9Tfm/s1600/pearl_necklace1.jpg" height="400" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div>
</div>
<br />
<div>
Jest to jedno z tych piw, przed otwarciem których czuje się lekki dreszcz emocji. Czego można się bowiem spodziewać po stoucie o smaku ostrygi? <br />
<br />
Do charakterystycznego, karmelowego zapachu dołączają delikatne aromaty morskie. Dominują kawowe i orzechowe słody ale gdzieś dalej przycumował niewielki kuter rybacki. Orzeźwiająca bryza, słony piasek i pisk mew - to jest piwo dla opalonych twardzieli których nie odstrasza unosząca się w powietrzu woń rybiej łuski. <br />
<br />
Czy wśród akcentów palonych i kawowych wyczuwam słony posmak czy to tylko moja wyobraźnia? Pod kremową pianą w ciemnym płynie z rubinowym poblaskiem obok palonych, ziemistych nut i wyraźnej goryczki pojawia się niewielki, morski posmak. I właśnie owa sugestia czegoś słonego, w nieokreślony sposób rybiego czyni tego aksamitnego stouta interesującym.<br />
<br /></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7RK3isonU41s3qfdIAegW6rpaP79VaLwqT-MbDjJRCFj5Pa1KA0mtqivwoPOALD_UHrbbABkACV1VY4oBxU3AJNdrD21lfVhTRQiOaCfQuunbQIASmL5Ym_LiFycbQvrCWIOmP5pkd5RF/s1600/pearl_necklace3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7RK3isonU41s3qfdIAegW6rpaP79VaLwqT-MbDjJRCFj5Pa1KA0mtqivwoPOALD_UHrbbABkACV1VY4oBxU3AJNdrD21lfVhTRQiOaCfQuunbQIASmL5Ym_LiFycbQvrCWIOmP5pkd5RF/s1600/pearl_necklace3.jpg" height="266" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<div>
<br /></div>
<div>
Dobry, pełny stout z wyraźną goryczką. Brakuje mu nieco gęstości ale to bardzo dobre piwo. I chociaż zasadniczo nie nadaje się dla wegetarian w tym przypadku zrobiłam wyjątek.<br />
<br /></div>
</div>
Kiriwinahttp://www.blogger.com/profile/10886314747665875904noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-196903334252131242.post-56264769140185998682014-10-31T02:08:00.001-07:002014-10-31T02:09:47.645-07:00Nie na Halloween: Olimp, Prometeusz PIPAPaździernik to w Irlandii miesiąc Halloweenowych dekoracji oraz, a jakże, początek sezonu świątecznego. Wydzielona półka z produktami bożonarodzeniowymi w pobliskim Lidlu właściwie mnie nie zdziwiła, ale dekoracje na niektórych ulicach już tak. Zastanawiam się, czy kiedyś przyjdzie nam oczekiwać na Gwiazdkę w pełnym lipcowym upale, ale może to tylko starcze narzekanie. Tymczasem mamy jesień: czasem piękną i słoneczną, częściej deszczową, dyniową, i ciepłą.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinuBDJWL2Ama0lYQlV_4b_KMBLaWivTGIu0AgAXIjqhAuVBTJNBAXNV0_FqR_9IgupDIa-wqkFAM_S50UYdxPk8-V7FiHjzHMfFRk42t2DqdEgIOsfiBWh9WNQP6ZlZQwPfVXgH0KF-J14/s1600/IMGP7120a.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Dzielnica Dublina Kilmainham" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinuBDJWL2Ama0lYQlV_4b_KMBLaWivTGIu0AgAXIjqhAuVBTJNBAXNV0_FqR_9IgupDIa-wqkFAM_S50UYdxPk8-V7FiHjzHMfFRk42t2DqdEgIOsfiBWh9WNQP6ZlZQwPfVXgH0KF-J14/s1600/IMGP7120a.jpg" height="640" width="425" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br />
Halloweenowe dekoracje obsiadły nawet pobliskie muzeum; po ulicach biegają dzieci przebrane za szkielety i zombie a szyby kawiarni obwieszone są wizerunkami pająków, czaszek i złowieszczo uśmiechniętych dyń. Komercyjny urok tych sympatycznych straszydeł jest daleki od polskiego festiwalu zniczy a nawet od wróżbiarskich Andrzejek. I jest w swoim śmieszno - strasznym klimacie bardzo sympatyczny, choć dla niektórych tubylców zapewne męczący.<br />
<br />
Dzisiejsze piwo również jest bardzo jesienne, choć nie jest to, jak można by się spodziewać, pumpkin ale. Aromat i smak Prometeusza przywodzi na myśl właśnie tę porę roku, przez co chyba wiele (choć nie wszystko) można temu produktowi wybaczyć.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoHPD4yJx7PJRkFZt5I3WhreDBgE2glt53vUIl3WXW5vRbeIU91f7PJ5xxrpjCwVAO7CD2gvmYhS2XxaYjSkJmV4SH44KNLaWj3_Ym-ru4YuNNk9IUbqi-c7vwJPoiY3RXBBPaSxTjpsC8/s1600/IMG_1703.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Prometeusz, Polish India Pale Ale z browaru Olimp" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoHPD4yJx7PJRkFZt5I3WhreDBgE2glt53vUIl3WXW5vRbeIU91f7PJ5xxrpjCwVAO7CD2gvmYhS2XxaYjSkJmV4SH44KNLaWj3_Ym-ru4YuNNk9IUbqi-c7vwJPoiY3RXBBPaSxTjpsC8/s1600/IMG_1703.JPG" height="400" width="300" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Reklamujący się hasłem "tworzymy piwny panteon" <a href="http://browarolimp.pl/piwa-z-olimpu/prometeusz/" target="_blank">browar konraktowy Olimp</a> powstał w roku 2013 i do tej pory zdążył wypuścić piwa w kilku ciekawych stylach, między innymi coffee milk stout i american pale ale. Prometeusz to polska wersja india pale ale (o wdzięcznym skrócie <acronym title="Polish India Pale Ale">PIPA</acronym>), mutacja znanego stylu z użyciem rodzimych odmian chmielu. Pierwsza warka ponoć nie należała do udanych (co zresztą sprowokowało <a href="http://www.browar.biz/forum/showthread.php?t=104342" target="_blank">kolejną dyskusję</a> o wypuszczaniu na rynek piw z wadami technologicznymi, których istnienia producent jest świadomy) i tym bardziej cieszę się, że skosztowałam tego piwa w "nowej wersji".<br />
<br />
Etykiety browaru korzystają z łatwych (i dość słabych estetycznie) nawiązań do motywów greckich i sądzę, że Olimp ma tu jeszcze wiele do zrobienia (co jest o tyle ciekawe, że wykonujący je grafik ma w swoim portfolio parę naprawdę niezłych realizacji). W przypadku Prometeusza ciekawym pomysłem jest zalanie kapsla woskiem, co zresztą stworzyło dość nieoczekiwany problem: do jakiego worka na segregowane śmieci należy włożyć taki kapsel?*<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgC32Uh7bKnwuSAthOH_5U7mTKVcKAOZA5Ncv22uySOqY6zFB2Jgt0Qms6o5iJqM0R86qosz86XS1B9xQyvcPo3oyCepNk-zTHIhy6aN8z3YU9Cb0cbrPlLaY1EBW_j_MG5Zu7hfz0bFOZt/s1600/IMG_1704.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Prometeusz, Polish India Pale Ale z browaru Olimp" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgC32Uh7bKnwuSAthOH_5U7mTKVcKAOZA5Ncv22uySOqY6zFB2Jgt0Qms6o5iJqM0R86qosz86XS1B9xQyvcPo3oyCepNk-zTHIhy6aN8z3YU9Cb0cbrPlLaY1EBW_j_MG5Zu7hfz0bFOZt/s1600/IMG_1704.JPG" height="400" width="300" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Prometeusz ma miedzianą barwę, niewielką, szybko znikającą pianę i zapach ziół oraz smażonych na szarlotkę jabłek. To taki piwniczny aromat przetworów, unoszący się nad słoikiem musu do jabłecznika wydobytego z półki z wekami ustawionymi w równe szeregi. Zioła, karmel, dżemy, szarlotka, jesień. Szkoda tylko, że dominują aromaty słodkie, nie chmielowe.<br />
<br />
Piwo jest stosunkowo lekkie ale dzięki marynce bardzo goryczkowe, z lekkim posmakiem polskich jabłek w tle. Jest sporo karmelu i mocna, ziołowa, momentami zbyt cierpka gorycz. To już raczej a żucie liści jabłoni. Lekka przesada, choć zapowiadało się nieźle.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijPEy0CNrRz9ReoHy51ZwjW5c7pflSXZUW5JIgGQagWMReQghR2_8kmKplocDsSQ4-DXZdQ3o2ryZy-b4Pciu0jdx1YbiKRP5ryY6bklPS1hY14_5aUKsa0ZJ9gYBGswGc81yDWOUtneif/s1600/IMG_1707.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Prometeusz, Polish India Pale Ale z browaru Olimp" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijPEy0CNrRz9ReoHy51ZwjW5c7pflSXZUW5JIgGQagWMReQghR2_8kmKplocDsSQ4-DXZdQ3o2ryZy-b4Pciu0jdx1YbiKRP5ryY6bklPS1hY14_5aUKsa0ZJ9gYBGswGc81yDWOUtneif/s1600/IMG_1707.JPG" height="400" width="300" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
Warto było spróbować. Trochę z patriotyzmu, trochę z sentymentu dla spokojnej, jabłkowej jesieni ale nie kupiłabym tego piwa po raz drugi.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">* Odpowiedź: do żadnego, wosk wrzucamy do odpadów mieszanych.</span>Kiriwinahttp://www.blogger.com/profile/10886314747665875904noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-196903334252131242.post-46311468664897113512014-10-13T12:07:00.000-07:002014-10-14T01:49:39.289-07:00Jak w domu: Pinta, ŻytoRilloPiękna polska literka "ż" sponsoruje wiele przydatnych słów, takich jak żaba, żargon, żul, czy żołądkowa gorzka, a dla niektórych niestety także żeka, żadkość i żemień. Przede wszystkim jednak od "ż" zaczyna się słowo <i>żyto</i>, które co prawda nie wchodzi w skład osławionych łanów pszenicy znaczących słowiański krajobraz ale też jest ważną częścią rodzimej produkcji rolnej. A także ważną częścią domowego chleba.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLmyAJVpBLioZPKJ6OTwg8KiIkoKk5eDC19M7ggu9I_POUQLRqKvpGstN-ejJ9Um3SstW4R6Pl01n4XO6M_ZiL3zXLNLD7X4bsbsEQ8SXHfDHxzAH1HeJ34Kklep8fclZ8UtJfx0Z7eO6W/s1600/chlebek4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="chleb żytni domowy na zakwasie" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLmyAJVpBLioZPKJ6OTwg8KiIkoKk5eDC19M7ggu9I_POUQLRqKvpGstN-ejJ9Um3SstW4R6Pl01n4XO6M_ZiL3zXLNLD7X4bsbsEQ8SXHfDHxzAH1HeJ34Kklep8fclZ8UtJfx0Z7eO6W/s1600/chlebek4.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Piec chleb uczył mnie oczywiście <a href="http://www.moja-piekarnia.pl/" target="_blank">internet</a>. Napisano tam, że żytni zakwas jest łatwiej zrobić niż pszenny, postanowiłam więc od żytniego zacząć. Na razie na żytnim się skończyło, choć planuję kiedyś poszerzyć repertuar, nie ma bowiem nic porównywalnego z zapachem pieczonego chleba wypełniającym cały dom. Dla przyspieszenia efektu można użyć drożdży, polecam jednak spróbować tego codziennego doglądania zakwasu, babrania się w oblepiającym palce cieście i trzymania kciuków, żeby urosło (co przy chlebie żytnim razowym na zakwasie zazwyczaj graniczy z cudem). <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8CZA5E0sV3hEzGbKXhGGpcpth7BhSewlXKfiLcHO6z0l6YVzg_OUGSGauugjVAmNXLf4VYYJF47-A0t6Ju4e4G-K3_AP66ChX0Gp5QM34QnThI32rgZF-WRo4IIYEub2DdoVwiy7I7lCt/s1600/chlebek1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="zakwas żytni" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8CZA5E0sV3hEzGbKXhGGpcpth7BhSewlXKfiLcHO6z0l6YVzg_OUGSGauugjVAmNXLf4VYYJF47-A0t6Ju4e4G-K3_AP66ChX0Gp5QM34QnThI32rgZF-WRo4IIYEub2DdoVwiy7I7lCt/s1600/chlebek1.jpg" height="266" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
Z takim właśnie aromatem skojarzyło mi się ŻytoRillo, czyli wariacja na temat piwa na słodzie żytnim typu Roggenbier (piwo w tym stylu również zostało przez browar Pinta uwarzone - pod nazwą Apetyt na Życie). Efektem miało być połączenie żytnich, chlebowych smaków z cytrusową goryczką Amarillo i aromatem palonych słodów. Jednym słowem: ciemne rye <acronym lang="en" title="India Pale Ale">IPA</acronym>.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj991geUUhBws0YBOtSguW4-HpuTtwyHJNt400PhfS0BVHy8rTAbzV78dpNmbTvatf6PvgvvVsiFUYtNcj0FpA5fLR0hEyfW2aKd2a_IHObWOgf6entcWYht3a3TeJoK0SBzijZ67UWS1lF/s1600/IMG_1693.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj991geUUhBws0YBOtSguW4-HpuTtwyHJNt400PhfS0BVHy8rTAbzV78dpNmbTvatf6PvgvvVsiFUYtNcj0FpA5fLR0hEyfW2aKd2a_IHObWOgf6entcWYht3a3TeJoK0SBzijZ67UWS1lF/s1600/IMG_1693.JPG" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<br />
Żytorillo pachnie przede wszystkim słodem: żytnim chlebem, kwasem chlebowym, nieco alkoholem. Jest kwaśno i ziemiście, czuć żywicę i popiół. Jesienna kompozycja wzbogacona cytrusowym, chmielowym aromatem została podkreślona czerwono - pomarańczowymi kolorami na etykiecie. Świeży żytni chleb, kominek, kwas chlebowy do popicia, domowe ciepło na przekór panującemu na zewnątrz chłodowi.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj23VNCZtNdc9IApIYIJNmcwVDjlzGSxcz14OXHcN7mtnfNKdOKKl5gyCeZjGHHMFRHeAMTCnWDjvieQ11Uq3zNKx9LVdfTI4GBazo6othpJ7e8KDqwt8zb-KAHm-MCCgARBZ2Oc-QUVEQX/s1600/IMG_1694.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj23VNCZtNdc9IApIYIJNmcwVDjlzGSxcz14OXHcN7mtnfNKdOKKl5gyCeZjGHHMFRHeAMTCnWDjvieQ11Uq3zNKx9LVdfTI4GBazo6othpJ7e8KDqwt8zb-KAHm-MCCgARBZ2Oc-QUVEQX/s1600/IMG_1694.JPG" alt="ŻytoRillo, Black Rye IPA z browaru Pinta" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<br />
Piwo jest bardzo wytrawne, treściwe, z długotrwałą, nasilającą się goryczką. Ma głęboki, chlebowy i lekko kwaskowy posmak który jednak nie wybija się na pierwszy plan. Do tego ledwie wyczuwalne nuty palone. Mnie nieco przeszkadzała ta zalegająca gorycz ale połączenie smaków żytnich i palonych z chmielową mocą <acronym lang="en" title="India Pale Ale">IPA</acronym> uważam za bardzo trafione. Zabrakło jedynie nieco balansu: trochę więcej żytniości, trochę mniej Ataku Chmielu. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6vFVimr2pr-25dcePTTEXLBlMiQ46DxzEoiQCK7hCzxMwSk33dzZ81SQ94CL95eHYV5Rrp1SkdUqiCXJrIHMWS66Rh-_CurHyRqmN_Kb-TmqupxTaZ4KF0vTg1icM6_m44kYW1K85KPn7/s1600/IMG_1695.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6vFVimr2pr-25dcePTTEXLBlMiQ46DxzEoiQCK7hCzxMwSk33dzZ81SQ94CL95eHYV5Rrp1SkdUqiCXJrIHMWS66Rh-_CurHyRqmN_Kb-TmqupxTaZ4KF0vTg1icM6_m44kYW1K85KPn7/s1600/IMG_1695.JPG" alt="ŻytoRillo, Black Rye IPA z browaru Pinta" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<br />
Mimo tych niedociągnięć ten żytni, chlebowy aromat i posmak wprowadza w dobry nastrój i przypomina, że czas nastawić zakwas na kolejny domowy wypiek. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhH1-cNesynBbLX8c3qa2ppho1itSXCCNxwuTqQuUCi2qnnH0Pmzba1M9ymgBYTUOhajhNWPP1knhai79mNuf0w-AKbyBX75zT8mnDZledp74QiAI309SENy2TJo9fjpq_4dbS3395DsEK0/s1600/chlebek3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhH1-cNesynBbLX8c3qa2ppho1itSXCCNxwuTqQuUCi2qnnH0Pmzba1M9ymgBYTUOhajhNWPP1knhai79mNuf0w-AKbyBX75zT8mnDZledp74QiAI309SENy2TJo9fjpq_4dbS3395DsEK0/s1600/chlebek3.jpg" alt="Chleb żytni na zakwasie" height="262" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
Ps. Zaszczytną rolę drugiego planu do zdjęć ŻytoRilla pełnił stek usmażony dla Małżonka przez moją uzdolnioną kulinarnie siostrę. Ponieważ przy degustacji tego piwa podzieliliśmy się po równo: ja jeden łyk, Małżonek reszta kufla uznałam, że jego godna zresztą uwiecznienia kolacja może spokojnie występować w charakterze tła.Kiriwinahttp://www.blogger.com/profile/10886314747665875904noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-196903334252131242.post-78958617358426547152014-09-14T04:47:00.002-07:002014-09-14T04:47:29.451-07:00Krótko i na temat: Thornbridge, JaipurPomyślałam, że tym razem dla odmiany polecę piwo, które również dziś można spokojnie kupić. Tworzenie wpisów na podstawie starych notatek ma tę wadę, że zdarzają się recenzje produktów sezonowych, które już nie są dostępne i być może nie będą dostępne nigdy (a jeśli już, to w innej formie). Nowe piwa wciąż muszą poczekać, wciąż bowiem nie pijam alkoholu. Powodu, dla którego wieczorami pijam kefir a na komodzie mam grzechotki i pampersy zamiast kolekcji szklanek i kufli domyślić się chyba nietrudno. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgU6VYXDnWqpjkQJFmzNBoI1Pm6VXyH4__vD24X0czCOf18KilGGbe81I_Bhb1W7X2IKte2pHwl69spsQu-d6esKG42MKg3L9800YxXO3veR7dzybz_RQ0aWEfHKL-Ou8K0GiHeMx9npY7o/s1600/raczka.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgU6VYXDnWqpjkQJFmzNBoI1Pm6VXyH4__vD24X0czCOf18KilGGbe81I_Bhb1W7X2IKte2pHwl69spsQu-d6esKG42MKg3L9800YxXO3veR7dzybz_RQ0aWEfHKL-Ou8K0GiHeMx9npY7o/s1600/raczka.jpg" alt="Bobas" height="480" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br />
Radosnego zresztą Powodu który sprawia, że za alkoholowymi wieczorami nie tęsknię. A ponieważ swego czasu degustowałam ze stachanowską gorliwością wciąż mogę dzielić się moimi po amatorsku opracowanymi piwnymi wrażeniami.<br />
<br />
Na tapecie kolejne India Pale Ale (czy tylko ja się pod tym względem powtarzam?), tym razem z <a href="http://www.thornbridgebrewery.co.uk/" target="_blank">browaru Thornbridge</a>. Zdjęcia wyszły nieco ciemne ale udajmy, że to celowe i przydaje im lekkiej aury tajemniczości.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjs3syovjwikqPMLaRf_-Opkbvz6RJ6Mlebcl5YnrpECtj7qRvHrvXDgSR7kme8zwVcEERdMYDAJF5tMYS5fZ1Iu_gHNgnM84IBaFuD4rkCBPZctjbVhz9CFWaKpSzPH3kXDl78u8TmxIGs/s1600/jaipur.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjs3syovjwikqPMLaRf_-Opkbvz6RJ6Mlebcl5YnrpECtj7qRvHrvXDgSR7kme8zwVcEERdMYDAJF5tMYS5fZ1Iu_gHNgnM84IBaFuD4rkCBPZctjbVhz9CFWaKpSzPH3kXDl78u8TmxIGs/s1600/jaipur.jpg" alt="Browar Thrnbridge, india pale ale Jaipur" title="Jaipur czyli India Pale Ale z browaru Thornbridge" height="400" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Małżonek</td></tr>
</tbody></table>
Brytyjski browar mieści się częściowo w historycznej <a href="http://www.thornbridgehall.co.uk/" target="_blank">Thornbridge Hall</a>, przeznaczonej już wyłącznie do zwiedzania, częściowo zaś w mieście Bakwell w Derbyshire, gdzie obecnie ma miejsce produkcja. Sam browar jest stosunkowo młody (założony w roku 2005), jednak jego pierwotne usytuowanie w historycznym budynku przy pięknych ogrodach Thornbridge dodaje jego wizerunkowi patyny, której nie mają inne nowoczesne browary (choć niekoniecznie jest to ich wada). <br />
<br />
Ciekawostką może być fakt, że jeden z założycieli Thornbridge, Martin Dickie, opuścił browar w 2007 roku by wraz Jamesem Wattem założyć we Fraserburghu Brew Doga.<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSPYAH9g2ky31Skm34Vf_jYdduG5C0xZCmTG_-B-eP_vHvB5EsU-rWGjl8jf-ecnfJuKVw1_59Bfs5Eor_vTIZ-ZmtGhARttuHkl2y1xjaLh2j9VWubGrO1LzGtnAnsXof2dYQ0ojSWdVB/s1600/jaipur3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSPYAH9g2ky31Skm34Vf_jYdduG5C0xZCmTG_-B-eP_vHvB5EsU-rWGjl8jf-ecnfJuKVw1_59Bfs5Eor_vTIZ-ZmtGhARttuHkl2y1xjaLh2j9VWubGrO1LzGtnAnsXof2dYQ0ojSWdVB/s1600/jaipur3.jpg" alt="Browar Thrnbridge, india pale ale Jaipur" title="Jaipur czyli India Pale Ale z browaru Thornbridge" height="400" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Małżonek</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Jaipur jest wyjątkowo aromatyczny: po otwarciu butelki po pokoju rozchodzą się piękne, żywiczne zapachy wzbogacone nutami kwiatowymi i owocowymi. Barwa bardzo jasna, złocista.<br />
<br />
Piwo jest mocno nasycone i pełne żywicznej goryczy, a mimo to delikatne i bardzo pijalne. Cytrusowe z delikatnym miodowym posmakiem, rozgrzewające i odrobinę ziołowe. Ma bardzo lekką bazę, dzięki czemu nie przytłacza gęstością i pozwala delektować się goryczką i napawać chmielowym aromatem. Nie przesadzone w żadnym z możliwych aspektów. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjd7dM4L9W4I6_z3OWYhRlqA2oZj0E2JF8X5iid5R0ePLD4R4tJDq38wmRQWpnak_L97vR20NoHQl3zuszx2o0Pnzt3FavWqcnBiGXG_ncjGO-bX3KBby-h6n67oVIThuqcEEbJDbEhXuU0/s1600/jaipur2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjd7dM4L9W4I6_z3OWYhRlqA2oZj0E2JF8X5iid5R0ePLD4R4tJDq38wmRQWpnak_L97vR20NoHQl3zuszx2o0Pnzt3FavWqcnBiGXG_ncjGO-bX3KBby-h6n67oVIThuqcEEbJDbEhXuU0/s1600/jaipur2.jpg" alt="Browar Thrnbridge, india pale ale Jaipur" title="Jaipur czyli India Pale Ale z browaru Thornbridge" height="400" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Małżonek</td></tr>
</tbody></table>
Najfajniejszy w tym piwie jest jego zapach, choć smakuje również wyśmienicie. IPA naprawdę godne polecenia. Kiriwinahttp://www.blogger.com/profile/10886314747665875904noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-196903334252131242.post-57970034403459011162014-09-06T06:10:00.000-07:002014-09-06T06:13:27.387-07:00Mityczna bycza żółć: Haust, Ox BileZorientowałam się, że każdy porządny bloger powinien pochwalić się, co i gdzie jada, jakich używa kosmetyków i jakie gadżety zalegają na jego półkach. Spieszę donieść, że używam talerzy z Ikei (w zestawie wychodzą taniej), ubieram się w miarę możliwości w Primarku a mój kot jada przysmaki z Tesco bo tych z Lidla nie toleruje. <br />
<br />
Ach, i jeszcze preferencje muzyczne. Słuchaczem jestem kiepskim, nie idzie mi zapamiętywanie nazw zespołów, nie potrzebuję słuchawek na uszach w komunikacji miejskiej (choć zdarza mi się używać) i w ogóle mogę spędzać całe dnie w ciszy. Muzyki słucham najczęściej z playlisty, która znajduje się <a href="http://open.spotify.com/user/1166913359/playlist/6xom0I5Wrf3y6DQ7ft1HyT" target="_blank">tu</a>. Tak zupełnie serio to nie jest jakaś super - popularna lista stworzona przez profesjonalistów ale zbiór piosenek "znalezionych" przez Małżonka który polecam każdemu, kto używa Spotify, lubi posłuchać czegoś lekkiego a nie chce mu się szukać dobrych utworów godzinami przewijając propozycje ze spersonalizowanego radia.<br />
<br />
Na zachętę:<br />
<br />
<iframe width="560" height="315" src="//www.youtube.com/embed/wycjnCCgUes" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
<br />
<a name='more'></a><br />
Wspomnieniem o piwie na dziś jest wyrób <a href="http://www.haust.pl/" target="_blank">minibrowaru Haust</a>, Imperial India Pale Ale: Ox Bile, czyli Bycza Żółć. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHgXiiajCam_zXY-yppoTO6LmlhnPHf7P4K9cCAxkJNvX2cG0r0Q3IB8Zpak_K8i3j7lnhsbfdIufrUt1pidPAMEeK1fqU_vaCUwvCDOyJe1qO6rnlljQLGr58MX5oRnsS49sScZo6njNT/s1600/ox1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHgXiiajCam_zXY-yppoTO6LmlhnPHf7P4K9cCAxkJNvX2cG0r0Q3IB8Zpak_K8i3j7lnhsbfdIufrUt1pidPAMEeK1fqU_vaCUwvCDOyJe1qO6rnlljQLGr58MX5oRnsS49sScZo6njNT/s1600/ox1.jpg" height="400" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Prowokacyjna nazwa nawiązuje do rozpowszechnianej tu i ówdzie miejskiej legendy o dodawaniu byczej żółci do piw koncernowych. <a href="http://blog.kopyra.com/index.php/2013/02/09/zolc-w-piwie/" target="_blank">Historia </a>tego mitu jest dość długa, co nie zmienia faktu, że sensacyjna wiadomość o dodawaniu byczej żółci jest z palca wyssana i powielana na podobnej zasadzie, jak ta o międzynarodowym spisku koncernów farmaceutycznych wciskających nam złe szczepionki.<br />
<br />
Haust wykorzystał zamieszanie wokół "problemu byczej żółci" i stworzył dowcipną nazwę, która w czasie, kiedy małe browary powstają jak grzyby po deszczu i konkurencja jest spora zwraca uwagę i pozwala się wyróżnić. Szkoda, że etykietka wyszła taka sobie: dosłowna i bez pomysłu.<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrV9Qs4wbzGWlCr4Jfrq8WE1pKsgFW_RRPU2BZVmPn22asmiMLyfhRbGNUlooHuDc3YI42VVmz9IRkrSfpdPKir4gGp61TZ9gD8U_beC_c_g5xlxSuV9KirVltzhhskol6vglxGUKtdKO2/s1600/ox2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrV9Qs4wbzGWlCr4Jfrq8WE1pKsgFW_RRPU2BZVmPn22asmiMLyfhRbGNUlooHuDc3YI42VVmz9IRkrSfpdPKir4gGp61TZ9gD8U_beC_c_g5xlxSuV9KirVltzhhskol6vglxGUKtdKO2/s1600/ox2.jpg" height="400" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
Ox Bile ma bardzo ładny aromat: cytrusowo - goździkowy ale nie agresywny. Czuć chmiel ale nie wierci od niego w nosie, a gdzieś spod spodu wypełza przypominający banany zapach drożdży. Piwo jest klarowne, o lekko miedzianej barwie mocnej herbaty z cytryną. Piana niewielka i szybko znikająca.<br />
<br />
Gorycz w smaku walczy o lepsze ze słodową gęstością (piwo jest stosunkowo wysokoekstraktowe, 20 blg). Od smaków cytrusowych bardziej czuć słodycz kojarzącą się z suszonymi owocami i, przynajmniej mnie, z arbuzem. Ta słodycz brzmi nieco sztucznie, niepotrzebnie tłumi gorzkie smaki które w Imperial IPA powinny grać pierwsze skrzypce (i po prawdzie grają, ale dopiero po opróżnieniu szklanki, po tym jak narastająca z każdym łykiem gorycz przewyższy wreszcie wybijające się na pierwszy plan słodkości). <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdc-v-ZIK2Lwc6VkqQeub38mP2jID6q1pC4bGHjd6tVPsJEoPz5llB_TNnVoSJsvpZ6OukLjaNbBzzXTQ1ciinGuEAN31h7R12uwyt8_cBneESJhkJFqJh1rmv-L2iFFRnJsKgHQSbyCVm/s1600/ox3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdc-v-ZIK2Lwc6VkqQeub38mP2jID6q1pC4bGHjd6tVPsJEoPz5llB_TNnVoSJsvpZ6OukLjaNbBzzXTQ1ciinGuEAN31h7R12uwyt8_cBneESJhkJFqJh1rmv-L2iFFRnJsKgHQSbyCVm/s1600/ox3.jpg" height="400" width="210" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Co zaskakujące, spora zawartość alkoholu (8,6%) nie jest w Ox Bile wyczuwalna. Mam wrażenie, że za dużo tego dobrego jak na jedną butelkę: dużo goryczy, bardzo wyczuwalny słód i sporo alkoholu. Byczek Fernando nie atakuje nas smakiem tak, jak powinien choć trudno mu odmówić swoistego uroku.<br />
<br />
Ps. jeszcze tematy muzyczne na ożywienie popołudnia:<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/ub36ffWAqgQ" width="560"></iframe>
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/gpc3cCxWNkU" width="560"></iframe>
Kiriwinahttp://www.blogger.com/profile/10886314747665875904noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-196903334252131242.post-5532338249908175472014-08-05T12:01:00.000-07:002014-09-14T04:51:49.848-07:00Powtórka z historii: Robinsons Brewery, TrooperZ ciekawszych newsów ostatnich tygodni: jakiś <a href="http://natemat.pl/105597,it-arystokracja" target="_blank">słaby artykulik </a>o tym, jak to polscy informatycy nie dość, że chodzą we flanelowych koszulach w kratę to jeszcze są chciwi i źle traktują pracodawców wywołał nieadekwatnie wielki oddźwięk. Mnóstwo osób postanowiło się tym linkiem podzielić, skomentować, powstały nawet <a href="http://nowy.me/2014/06/10/faktow-it-arystokracji/" target="_blank">sążniste repliki.</a> Niby słusznie, bo tekst nierzetelny, tendencyjny, obrażający grupę ludzi tylko ze względu na ich zawód i do tego z pewnością nieprawdziwy. Szkoda tylko, że wiele osób skomentowało go w sposób, który zasadniczo potwierdzał tezę autora i zamiast wytknięć, że pogadał on z dwoma czy trzema znajomymi i na tej podstawie wyciągnął krzywdzące wnioski pojawiały się głównie okrzyki <q>nam się należy</q> oraz elokwentnie rzucanie <q>butthurtem</q> (słowo - klucz ostatnimi czasy).<br />
<br />
I tak oto głupotę próbuje się zwalczać głupotą, a sztuka erystyki upada. Z tej okazji przypomnę dziś piwo o muzyczno - wojennej etykiecie. I historii.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcSOQT_FMSlO0aHFdlASPjI3c9BZmaVCw8ZDL7kLQSTCtlmhuoTmITbQXfQB1aiYfqeEYo9hj4ZfAbLivAccYcS6Hf021ERfwbEuLhNwIcEUyTOQgAUYFmtKfNMfl8yVkvWXzYuR5l-rnn/s1600/trooper1.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Robonsons Brewery, Trooper" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcSOQT_FMSlO0aHFdlASPjI3c9BZmaVCw8ZDL7kLQSTCtlmhuoTmITbQXfQB1aiYfqeEYo9hj4ZfAbLivAccYcS6Hf021ERfwbEuLhNwIcEUyTOQgAUYFmtKfNMfl8yVkvWXzYuR5l-rnn/s1600/trooper1.JPG" height="400" title="Robonsons Brewery, Trooper" width="235" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br />
<a href="http://www.robinsonsbrewery.com/" target="_blank">Robinsons Brewery </a>logo ma iście arystokratyczne i ma ku temu powody: jest to browar z niemal dwustuletnią tradycją, założony przez niejakiego Williama Robinsona który w XIX wieku postanowił kupić karczmę niedaleko Manchesteru. Rodzinny biznes rozwijał się prężnie, a w 1958 roku zasłużony lokalny polityk, wnuk Williama, otrzymał tytuł szlachecki. Jest więc coś z tej arystokratyczności w browarniczej rodzinie.<br />
<br />
Etykietka piwa o nazwie <a href="http://www.ironmaidenbeer.com/" target="_blank">Trooper</a> nieprzypadkowo kojarzy się z okładkami płyt Iron Maiden: produkt ten wziął swoją nazwę od jednej z piosenek zespołu, inspirowanej zresztą Charge of the Light Brigade (nie mam pojęcia, jak to się oficjalnie tłumaczy na język polski): brawurową szarżą przeprowadzoną podczas wojny krymskiej przez angielską kawalerię. My mamy Samosierrę i adekwatny utwór Kaczmarskiego, a Brytyjczycy Balaclavę i piosenkę Iron Maiden. Choć Wikipedia rzecze, że tragiczna w skutkach szarża <a href="http://en.wikipedia.org/wiki/Charge_of_the_Light_Brigade" target="_blank">była wynikiem pomyłki</a>, to właśnie ten epizod wojenny przeszedł do historii, przede wszystkim dzięki słynnemu <a href="http://poetry.eserver.org/light-brigade.html" target="_blank">poematowi</a> Alfreda Tennysona. <q>Ci, co polegną pójdą w bohatery</q> chciałoby się zanucić.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a alt="Robonsons Brewery, Trooper" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfCuymCWb-eDHGcPSfr_G2mlE0v36XvxY7FgkEQt61AzIFF2ls2-oCtgfEYAUAcO_L2ri0rNsY8hAKxq2oLpjXYX29BKRk9n3u-8ZPRDq0Aty0265J1Mi1ZxrSwN8_KPZ1ySsoyg0-qM3H/s1600/trooper2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" title="Robonsons Brewery, Trooper"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfCuymCWb-eDHGcPSfr_G2mlE0v36XvxY7FgkEQt61AzIFF2ls2-oCtgfEYAUAcO_L2ri0rNsY8hAKxq2oLpjXYX29BKRk9n3u-8ZPRDq0Aty0265J1Mi1ZxrSwN8_KPZ1ySsoyg0-qM3H/s1600/trooper2.jpg" height="266" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
Piwo jest bardzo lekkie i kwaskowe. Ma ładny, bursztynowy kolor i kremową, ale niezbyt trwałą pianę. Pachnie lekko cytrusami i odrobinę ciasteczkową słodyczą, ale sam aromat nie jest zbyt intensywny.<br />
<br />
W smaku dominuje karmelowy słód złamany lekką goryczką. Pobrzmiewają w nim cytrusowe nuty ale bardzo, bardzo niewielkie: mimo zapewnień producenta chmiele są w smaku raczej zasugerowane niż w pełni obecne. Nie jest to brawurowa szarża, raczej spacerek po molo w leniwe popołudnie. Biorąc pod uwagę, że ten Premium British Beer (a właściwie "golden ale") jest chmielony aromatycznymi Bobec, Goldings oraz Cascade (poruszamy się więc na wielkim obszarze, od południowej słowiańszczyzny przez Wielką Brytanię aż po USA) - efekt jest poniżej oczekiwań.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a alt="Robonsons Brewery, Trooper" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinXLZDxYkAmT4MMLmVP1fjrgYO7R6FqNsT2mQzmYchnLf_RqUcGEO7dxrmf_h5mHIqI4Fox69F879gCCqTqxRA-4EDO745FDhoThu4s1tGfU2udw3SvEekTRzYVkC0jz7EywGmIVCRrYpo/s1600/trooper3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" title="Robonsons Brewery, Trooper"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinXLZDxYkAmT4MMLmVP1fjrgYO7R6FqNsT2mQzmYchnLf_RqUcGEO7dxrmf_h5mHIqI4Fox69F879gCCqTqxRA-4EDO745FDhoThu4s1tGfU2udw3SvEekTRzYVkC0jz7EywGmIVCRrYpo/s1600/trooper3.jpg" height="372" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
Słowem: taki trochę sikacz, ale sygnowany przez Bruce'a Dickinsona. Nie jest to piwo godne polecenia, choć jeśli komuś zdarza się (tak jak mnie) kupić coś dlatego, że ma fajną etykietkę to Trooper jest dobrym pomysłem na letni wieczór. Ale głównie z powodu grafiki i kryjącej się za nią historii.Kiriwinahttp://www.blogger.com/profile/10886314747665875904noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-196903334252131242.post-11265100362373911622014-06-24T12:32:00.000-07:002014-06-24T12:32:40.706-07:00O znaczeniu rzeczy: Bowar WojkówkaZachęcona<a href="http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/ksiazki/1575305,1,recenzja-ksiazki-elizabeth-gilbert-botanika-duszy.read" target="_blank"> pozytywną recenzją</a> postanowiłam sięgnąć po <a href="http://www.elizabethgilbert.com/books/the-signature-of-all-things/" target="_blank">nową książkę Elisabeth Gilbert</a> choć przyznam, że do twórczości tej autorki wcale mnie do tej pory nie ciągnęło. Wszystkie opisy najbardziej znanego (przynajmniej w Polsce) jej dzieła - "Jedz, módl się, kochaj" - zapowiadały coś między Paolo Coelho a Frances Mayes. Czytadło znaczy się. Uznałam jednak, że nie ma się co uprzedzać i chociaż powyżej wymienioną pozycję nie chciało mi się sięgać, postanowiłam dać szansę "Signature of All Things".<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/1/10/Elizabeth_Blackwell00.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/1/10/Elizabeth_Blackwell00.jpg" height="400" width="252" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">źródło: wikipedia</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Tu miała być recenzja książki, ale <a href="http://esensja.stopklatka.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id=18688" target="_blank">ostatecznie znalazła się na portalu Esensja</a>. Wszystkich fanów mojej radosnej twórczości krytycznej serdecznie zapraszam.<br /><br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjf9B-FVXrnLcitP7t3y8uWKX5LoCJcSfWpjkBmZv2uSEDqfDMIs6hrYkobcaQqvguw7EPzgtD-Vw9534_RkVQ0HqaIdBXPxa_AtHGpINl8m9UwxhGAFZhjLF5KFnxGuiH6qg9Bu_6Mp5Xy/s1600/wojkowo1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjf9B-FVXrnLcitP7t3y8uWKX5LoCJcSfWpjkBmZv2uSEDqfDMIs6hrYkobcaQqvguw7EPzgtD-Vw9534_RkVQ0HqaIdBXPxa_AtHGpINl8m9UwxhGAFZhjLF5KFnxGuiH6qg9Bu_6Mp5Xy/s1600/wojkowo1.jpg" height="400" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
Pozostając w (zahaczającym o książkę) temacie opisywania ciekawych, mniej znanych egzemplarzy roślin (czy też piw) przypomnę restauracyjny <a href="http://www.zzbrowar.pl/" target="_blank">browar w Wojaszówce</a>, który odkryliśmy nieco przypadkiem pytając w sklepie przy Karmielickiej, co tam przyszło nowego. Otóż przyszły piwa z nowootwarego wtedy browaru na Podkarpaciu, szumnie mieniącego się "rzemieślniczym". Nie zaszkodziło spróbować, zakupiliśmy więc co było: Pszenica Bamberg i Pils Premium.<br />
<br />
Żałowałam, że będąc w Jedliczach nie zajrzeliśmy do pobliskiej miejscowości żeby odwiedzić ten browar ale niestety - czasu nie wystarczyło. Pozostaje mieć nadzieję, że kiedyś się uda bo przecież Pilsa i Pszeniczne kupiliśmy jakiś rok temu i od tamtej pory w Wojaszówce z pewnością sporo się zmieniło. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKirJs_EYG7HCjjrm4I9ygtgBoSR9tYJawjo6-YxCrrGwybcck2HmeUr-6NwwhTVpzcjWqkz1hZSiYfhi8nNrszK0bIyHay_t-Z3Pzd2EliPaIlRW-O5Kq735rRSgVe00YHEEmeyrp26p7/s1600/wojkowo2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKirJs_EYG7HCjjrm4I9ygtgBoSR9tYJawjo6-YxCrrGwybcck2HmeUr-6NwwhTVpzcjWqkz1hZSiYfhi8nNrszK0bIyHay_t-Z3Pzd2EliPaIlRW-O5Kq735rRSgVe00YHEEmeyrp26p7/s1600/wojkowo2.jpg" height="266" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
Etykietki mało gustowne, ale spójne i pozbawione nadęcia - znak ostrożności i dbania, by okładka nie okazała się bardziej wyrafinowana od zawartości.<br />
<br />
Najbardziej smakowała nam Pszenica. Zaskakująco klarowne i bursztynowe, pachnące nieco bananowo i egzotycznie. Owocowość ta jednak rozpłynęła się w aromacie, w smaku jej nie czuć. Mocno za to wybija się drożdżowy posmak i, niestety, stęchlizna. Trochę kwaskowe, niepozbawione słodyczy, z lekką metaliczną nutą (nowy sprzęt w browarze?). Dodatkowo piwo jest trochę niezgodne z nazwą: krótko mówiąc, mało pszeniczne. Za to bardzo nachmielone i, być może, eksperymentalnie poprawione słodami wędzonymi (choć tu nie mam pewności), wszak Bamberg słynie raczej z piw marcowych. Pszeniczne - niepszeniczne, ale ostatecznie smaczne.<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjg9GU1pm1-LqFiaPNAw6-TQ_idmQHgD81n5qvfWaDJXxe6271ocMuj_Ekf1FLHO_3mb6UN2aTtrvm0T3iZRnu5Is8VaHx7OG_TP6jznvTSM6wRMcFLTst6HLgfxBdpv9y3lhtRDIh1E1Q_/s1600/wojkowo3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjg9GU1pm1-LqFiaPNAw6-TQ_idmQHgD81n5qvfWaDJXxe6271ocMuj_Ekf1FLHO_3mb6UN2aTtrvm0T3iZRnu5Is8VaHx7OG_TP6jznvTSM6wRMcFLTst6HLgfxBdpv9y3lhtRDIh1E1Q_/s1600/wojkowo3.jpg" height="393" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
Pils był trochę za bardzo słodowy, brakowało mu nieco lekkości. Miał jednak
niewielką, przyjemną goryczkę i z pewnością duży potencjał. Jeśli
piwowarzy starali się doskonalić swoje wyroby (a wierzę, że tak było) to
dzisiejsza wersja jest już o niebo lepsza. Odniosłam wrażenie, te piwa
są wynikiem entuzjazmu, chęci popłynięcia na fali mody na browary
rzemieślnicze - chęci nie do końca przemyślanej. Sądzę jednak, że czas i
doświadczenie jeszcze poprawiły te mimo wszystko udane wyroby i że browar ma teraz o wiele lepsze piwo do zaoferowania. <br />
<br />
I choć pijąc piwa z Wojkówki nie poznaliśmy ani znaczenia rzeczy, ani nie dowiedzieliśmy się niczego o powstawaniu gatunków to piwo z pewnością umiliło nam wieczór. Kiriwinahttp://www.blogger.com/profile/10886314747665875904noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-196903334252131242.post-76155359415765842772014-06-09T12:17:00.000-07:002014-06-09T12:17:23.972-07:00Strzeżcie się Cthulhu: Revelation Cat, Hop Animal Double Double IPAZ czym innym niż z twórczością niezapomnianego Lovecrafta, natchnionego rasisty i grafomana którego ciężkim językiem pisane utwory do dziś fascynują, nawet jeśli nie straszą mogła skojarzyć się ta etykieta?<br />
<br />
Nie wiem, na czym polega fenomen Lovecrafta, bo przecież ten ciężkawy, przeładowany epitetami język (te wszystkie "straszliwe", "koszmarne" i nade wszystko "bluźniercze") i oparte na uprzedzeniach wyobrażenia o tajemniczych plemionach czczących przedwieczne zło powinny sprawić, że odkłada się książkę po pierwszych kilku stronach; a jednak ten fantastyczny świat bogów, bohaterów i dziwnych krain które przenikają się z rzeczywistością wciąga i fascynuje. Nie wie co traci ten, kto nie spędzał wieczorów i nocy grając w "Horror w Arkham" albo "Posiadłość Szaleństwa".<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHq5OtoUPew2A6GNQIHLDYFeaWIdA598WpisaPJi2k2dz3KM9_W0MpuilAmpSC5itX1nEyukeuiB0xUwlP3dlwsrrSDDKVRAH5TsVcP65UCo8EvNmNM-A5bMMAvEkxcnISGvvZnIdQX-CY/s1600/hop-animal.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Revelation Cat, Hop Animal double double IPA" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHq5OtoUPew2A6GNQIHLDYFeaWIdA598WpisaPJi2k2dz3KM9_W0MpuilAmpSC5itX1nEyukeuiB0xUwlP3dlwsrrSDDKVRAH5TsVcP65UCo8EvNmNM-A5bMMAvEkxcnISGvvZnIdQX-CY/s1600/hop-animal.jpg" height="425" title="Revelation Cat, Hop Animal double double IPA" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Małżonek</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br />
Etykietka tego piwa swoim przeładowaniem i niebiesko - fioletowymi refleksami na uproszczonym rysunku ośmiornicy połączonej z szyszką chmielu rozczula i mimo niedoróbek ma w sobie coś przyciągającego uwagę. A może to po prostu te fioletowe macki? Całkiem możliwe, że jej twórcy nie mieli wcale na myśli Wielkiego Przedwiecznego, jednak złowroga ośmiornica w chłodnej tonacji fanowi serii kojarzy się jednoznacznie; takie skrzywienie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7s5yz1jIENHyMFFhFBFwaA_3a72i9pzqEJ4lAgwSc1atOuphjh_qjYbey0cs9OI_9q-6TIfBIu7qdsuhZqKPXUdI92gqhyphenhyphenJ7ix13gsQKnr33w3uwGZo9ETPfvOHAtdnMgT1hDFmmqE3uH/s1600/hop-animal2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Revelation Cat, Hop Animal double double IPA" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7s5yz1jIENHyMFFhFBFwaA_3a72i9pzqEJ4lAgwSc1atOuphjh_qjYbey0cs9OI_9q-6TIfBIu7qdsuhZqKPXUdI92gqhyphenhyphenJ7ix13gsQKnr33w3uwGZo9ETPfvOHAtdnMgT1hDFmmqE3uH/s1600/hop-animal2.jpg" height="400" title="Revelation Cat, Hop Animal double double IPA" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Małżonek</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<br />
Włoski browar <a href="http://www.revelationcat.com/" target="_blank">Revelation Cat</a> stworzył coś, co chyba bardziej chmielowe być nie mogło, a jeśli mogło to trudno byłoby wymyślić dla tego nazwę (ile można dodawać "double"...). Powinno być zatem koszmarnie, przerażająco i bluźnierczo wręcz chmielowo oraz przebijać wszystkie imperial IPA jakie do tej pory powstały.<br />
<br />
Nie pachnie Przedwiecznie, raczej egzotycznie: mango, przyprawy, może rodzynki i daktyle. Mocny, słodki aromat, nic z mulastej stęchlizny jakiej oczekiwałabym po R'lyech: zamiast tego otrzymujemy zapachową słodycz świeżych i suszonych owoców. Barwa miedziana.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9k8VriQ0g8Ak1D-ophIBw3Jq39wxZ0mXfq6-rbIwgdZKnq6i3mX5J8MEl9W6fLbzTn-txabO2mEuyEiJmkT0haV3DzxPWmIWleZrtBrsaddJFJOF1s_6geXyqBUSJZgQ_t0BvT-4gSdVv/s1600/hop-animal3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Revelation Cat, Hop Animal double double IPA" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9k8VriQ0g8Ak1D-ophIBw3Jq39wxZ0mXfq6-rbIwgdZKnq6i3mX5J8MEl9W6fLbzTn-txabO2mEuyEiJmkT0haV3DzxPWmIWleZrtBrsaddJFJOF1s_6geXyqBUSJZgQ_t0BvT-4gSdVv/s1600/hop-animal3.jpg" height="400" title="Revelation Cat, Hop Animal double double IPA" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Małżonek</td></tr>
</tbody></table>
W smaku bardzo treściwe i mocno alkoholowe (13%!). Jest gęsto i słodko, choć z początkową nutą goryczy; spod suszonych owoców wypływa lekki, ale dodający pikanterii smak przypraw. Piwo jest mocne jak sen Cthulhu i właściwie pije się je jak koniak.<br />
<br />
W tym słodkim syropie wyczuwa się dużą dawkę chmielu przez co całość przypomina chmielową nalewkę. Przy czym niestety, dobra nalewka potrafi ukryć swoją moc, podczas gdy Hop Animal epatuje nim niczym Nyarlathotep swoją najbardziej koszmarną maską. Być może było zbyt chłodne, ale może po prostu moc tego piwa przekracza jego możliwości smakowe. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOCLbwINR2p75i536DJ70bu0_zcbltIe5z14ZePRseahD_HnCAf5QEk5RnAA1Ywoz14Nw7lqrr9VrwzY-7fQzZSEwde9sKsllbv6p2HQvhCma4JI7W2x3sSDqwhHLiYG0XdkzbfedIL3z_/s1600/hop-animal4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Revelation Cat, Hop Animal double double IPA" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOCLbwINR2p75i536DJ70bu0_zcbltIe5z14ZePRseahD_HnCAf5QEk5RnAA1Ywoz14Nw7lqrr9VrwzY-7fQzZSEwde9sKsllbv6p2HQvhCma4JI7W2x3sSDqwhHLiYG0XdkzbfedIL3z_/s1600/hop-animal4.jpg" height="425" title="Revelation Cat, Hop Animal double double IPA" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Małżonek</td></tr>
</tbody></table>
Jak na mój gust jest to za mocne, nie ma w sobie (względnej) pijalności chociażby Hardcore IPA z Brewdoga. Z każdym łykiem przyprawy są coraz bardziej wyczuwalne, alkohol mocniej uderza nozdrza a treściwość zakleja podniebienie. Brakuje temu piwu lekkości, można go wypić kieliszek, nie kufel (nawet biorąc pod uwagę objętość 0,33l). Można się sprzeczać, że podobne cechy ma barley wine ale piwa w tym stylu nie muszą zawierać aż takiej dawki alkoholu i mogą być o wiele bardziej wyważone. Kiriwinahttp://www.blogger.com/profile/10886314747665875904noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-196903334252131242.post-81479963339061062722014-05-28T06:25:00.000-07:002014-05-28T06:25:23.049-07:00Oryginalność smaku: Kormoran, Gruit KopernikowskiNa fali popularności programów kulinarnych przypomniało mi się, jak dziewczątkiem jeszcze będąc próbowałam nowych smaków: moi rodzice bowiem zawsze byli dość otwarci na kulinarne doznania i jak już wyszliśmy z siermiężnych czasów kolejek po pomarańcze ochoczo eksperymentowali. I choć trzeba przyznać, że ja nawet do niektórych tradycyjnych dań nie dawałam się przekonać (tatara jadała tylko moja siostra. A nad zupą szpinakową i kawą zbożową potrafiłam się rozpłakać), ta ich chęć próbowania nowości pozwoliła mi otworzyć się na nowe smaki.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmuVfqEhh3FG2ilBpU_eSA_OIq9Rkh6ZuGcP9ch-FZCcnaB0da5aP-5rGH9fCi5vtRjBWDCMqlPdb5e0zhL9fNyojaR6VAnJ9azcy1BILLa41-4NEzmA9mnzqy91-2xNt4ZypFqTlypcrY/s1600/paczki.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmuVfqEhh3FG2ilBpU_eSA_OIq9Rkh6ZuGcP9ch-FZCcnaB0da5aP-5rGH9fCi5vtRjBWDCMqlPdb5e0zhL9fNyojaR6VAnJ9azcy1BILLa41-4NEzmA9mnzqy91-2xNt4ZypFqTlypcrY/s1600/paczki.jpg" height="400" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina. Pączki według przepisu mojej prababci</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br />
Zagranicznych podróży niestety nie uskutecznialiśmy, pozostawało więc eksperymentować z tym, co się miało pod ręką: kilka książek kucharskich prezentujących kuchnie świata plus parę bardzo okazjonalnych wizyt w powstających wtedy dopiero restauracjach, które serwowały zagraniczną kuchnię. No i nieczęste odwiedziny prababci, która jesień życia spędziła w okolicach Vichy i dobrze znała francuską kuchnię. Ale kreatywność kulinarna nie zna granic i nawet przy braku wielu produktów można było wyczarować coś ekstra.<br />
<br />
Zaczęło się od oliwek i serów pleśniowych oraz sojowych kotletów z wegetariańskiego okresu mojej mamy. Dalej pojawiło się domowe sushi - co prawda ze zwykłym ryżem i chrzanem, bo specjalistycznych produktów nie było gdzie kupić, ale ten zaskakujący produkt kuchni fusion polubiliśmy chyba wszyscy. Na krewetki długo nie dałam się namówić (znany argument okulistyczny, czyli "bo mają oczka"), za to kuchnię włoską akceptowałam w każdym wydaniu. Kawioru nie cierpię do dzisiaj, ale połączenia słodko - ostre, albo słodko - kwaśne są dla mnie jak najbardziej akceptowalne.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEix_aHJezxfK9L9rprl1SZhVTnvk8fkG22NADovAOUNaqGBxjz8moMXXj-YaUucou-Z9Nu5WLjkWWhSfviyvOxUrfcJJarc9Mwa2cre_gFhu6fX9d24pBHcJySvsFN3HncR7kb8ss1bLRGE/s1600/ciacho+copy.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEix_aHJezxfK9L9rprl1SZhVTnvk8fkG22NADovAOUNaqGBxjz8moMXXj-YaUucou-Z9Nu5WLjkWWhSfviyvOxUrfcJJarc9Mwa2cre_gFhu6fX9d24pBHcJySvsFN3HncR7kb8ss1bLRGE/s1600/ciacho+copy.jpg" height="282" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina. Coś bardziej tradycyjnego, czyli ciasto drożdżowe. Nieco zmodyfikowany przepis <a href="http://www.kwestiasmaku.com/kuchnia_polska/drozdzowe_wypieki/ciasto_drozdzowe_z_kruszonka/przepis.html" target="_blank">stąd</a>.</td></tr>
</tbody></table>
W ten sposób do dziś została mi zarówno miłość do tradycji jak i do eksperymentów: na Święta lepimy zaś i pierogi ruskie, i z brokułem i gorgonzolą. A w międzyczasie szukam w internetach niestandardowych przepisów (skutek bywa różny - kotlecików buraczanych Małżonek do dziś nie może mi wybaczyć). Mimo, iż każdy ma swoje gastronomiczne tabu (jedni nie zdecydowaliby się na szarańczę, inni nie są w stanie przełknąć surowej ryby), to chyba właśnie ta chęć poznania nowości, smakowania i degustowania pcha nas do próbowania wciąż nowych piw, podobnie jak zapewne skłania piwowarów do tworzenia coraz to nowych połączeń. A jeśli eksperymentów jest za dużo - zawsze można wrócić do tradycji w dobrym wydaniu, bo i tego w sklepach nie brakuje.<br />
<br />
I choć daleko mi od usilnego namawiania kogoś by jadł lub pił coś, co mu nie przechodzi przez gardło (owszem, żartuję że kawa rozpuszczalna to nie kawa i słodkiego wina raczej nie trzymam w domu, ale słyszane tu i ówdzie przytyki, że ktoś nie tak pije piwo, nie tak pije whisky - bo, o zgrozo, z colą - nie tak je spaghetti i w ogóle nie powinien lubić pizzy na grubym cieście z sosem czosnkowym już dawno mi przeszły. Bijąc się w piersi - zdarzało mi się denerwować innych takimi uwagami - spieszę donieść, że pracuję nad poprawą), to z pewnością namawiam do próbowania. Bo czasem coś, co wydaje się nie do pomyślenia może okazać się smakowym objawieniem.<br />
<br />
Ten wstęp miał na celu przygotowanie szanownego czytelnika na opis piwa, które zdecydowanie nie ma tradycyjnego smaku, nawet dla co bardziej obytych z tematem.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvPWoaRmD-l1RfMulCsnPr3CJ_ofulej98UanMV2E9mx1fskDWRg-otJHr-oM4ClmRhP6vkIpTVBdvRkBzQhbKRYY9zMVWWJ6xBySqbSTERm3oCZUxouE4gH7SmV-9cUzVP5Cu4iHr4Xge/s1600/gruit.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvPWoaRmD-l1RfMulCsnPr3CJ_ofulej98UanMV2E9mx1fskDWRg-otJHr-oM4ClmRhP6vkIpTVBdvRkBzQhbKRYY9zMVWWJ6xBySqbSTERm3oCZUxouE4gH7SmV-9cUzVP5Cu4iHr4Xge/s1600/gruit.jpg" height="400" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
Lawenda jest, wbrew pozorom, nie tylko babcinym środkiem na mole i roślinką ozdobną której obecność denerwuje nas na parapecie cioci - ta pachnąca roślina to znana przyprawa kulinarna, przede wszystkim w kuchni francuskiej. <br />
<br />
Rzeczony Gruit został uwarzony przy współpracy Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie z okazji roku kopernikowskiego, a przy okazji także dwudziestych urodzin samego Kormorana. <a href="http://browarkormoran.pl/Nasze-piwa/Gruit-Kopernikowski.html" target="_blank">Historia,</a> która przyświecała stworzeniu tego piwa została odgrzebana przez niejakiego Pawła Błażewicza. Zachęcam do przeczytania, fabuła jak z powieści szpiegowskiej, z tym że osadzonej w XVI wieku. Piwo, które biskup warmiński ofiarował Feliksowi Reichowi, kustoszowi którego zadaniem było donoszenie na kanoników takich jak Kopernik, którzy niekoniecznie przestrzegali surowych obyczajów.<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/4/40/Lavandula_angustifolia_-_K%C3%B6hler%E2%80%93s_Medizinal-Pflanzen-087.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/4/40/Lavandula_angustifolia_-_K%C3%B6hler%E2%80%93s_Medizinal-Pflanzen-087.jpg" height="400" width="292" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">źródło: wikipedia</td></tr>
</tbody></table>
Co prawda teoria, że to samo piwo ów Feliks zapisał Kopernikowi <a href="http://blog.kopyra.com/index.php/2013/08/17/gruit-kopernikowski/" target="_blank">wydaje się dość naciągana</a>, a Kormoran sam przyznaje się, że ta historia to <a href="http://browarkormoran.pl/Nasze-piwa/Gruit-Kopernikowski.html" target="_blank">co najwyżej inspiracja</a>, bo w archiwach bynajmniej nie odnaleziono przepisu na "piwo mazurskie mocno wszelako pachnące lawendą" (moim zdaniem o tym, że Raichowi ów specyfik nie bardzo smakował świadczy nie tyle słowo "wszelako", ale zapobiegliwa prośba do biskupa, żeby przypadkiem nie przysyłał nowego. Oraz sam fakt, że zamiast wypić wolał je komuś zapisać w testamencie).<br />
<br />
Wypuszczenie takiego piwa to dość odważny eksperyment ze strony Kormorana: mimo, iż tak naprawdę piwo nie musi zawierać chmielu, produkty pozbawione tego składnika są jednak wyjątkami na rynku browarniczym i budzą zdziwienie konsumentów. Gruit - czyli mieszanka ziół używana do przyprawiania piwa zanim w Europie rozpowszechniła się uprawa chmielu, często zawierająca takie przysmaki jak krwawnik, wrzos, piołun czy szyszkojagody. Piołun pojawił się zresztą również w tym specyfiku (ma dodawać goryczki).<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIreFDW6V-uL7kJMbejfAjcjPqqd9QDNh1ZhbsVcppR_u1NC89zMsoSdXqGPVbK_M9Z5keC4zlYQvN8AyT24dzNt4pAovXzlt6PTn365WQgf7vJ1hUDTlFmFcG5C99cDr_Qp_zW_IMcAGh/s1600/gruit2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIreFDW6V-uL7kJMbejfAjcjPqqd9QDNh1ZhbsVcppR_u1NC89zMsoSdXqGPVbK_M9Z5keC4zlYQvN8AyT24dzNt4pAovXzlt6PTn365WQgf7vJ1hUDTlFmFcG5C99cDr_Qp_zW_IMcAGh/s1600/gruit2.jpg" height="400" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Blade, mętne piwo o obfitej pianie pachnie ciekawie: oprócz lawendy czuć drożdże i jakąś lekko mdlącą słodycz. Zapach jest fajny, jeśli ktoś lubi takie lawendowe nuty to aromat jest super. Ze smakiem było nieco gorzej: dla mnie piwo było dość mdłe, ani słodkie ani gorzkie (piołun mimo wszystko nie dał odpowiedniej dawki goryczki). Bardzo ziołowe, czuć nutę jałowca i ową lawendę, do której smaku nie jesteśmy chyba jednak przyzwyczajeni (mnie się kojarzyło z jedzeniem świeczki zapachowej) Krótko mówiąc: nie da się tego wypić dużo. Ale przecież nie o to w tym chodziło.<br />
<br />
Trudno oceniać takie piwo, jest to bowiem pewna (bardzo zresztą interesująca), próba stworzenia czegoś inspirowanego historią, co nie przypomina pijącemu nic znanego. Pozostaje pogratulować Kormoranowi pomysłu, etykiety (całej zresztą "otoczki" tego produktu) no i odwagi. Dla mnie to było bardzo ciekawe doświadczenie i być może po kilku próbach przekonałabym się do niego. Zobaczymy, czy browar postanowi do niego wrócić.Kiriwinahttp://www.blogger.com/profile/10886314747665875904noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-196903334252131242.post-15751304509505954582014-05-17T00:40:00.001-07:002014-05-17T00:41:08.554-07:00No Jasne! Czyli browar MajerDzisiejsze słowo na sobotę, które poprzedzi moje wynurzenia na tematy piwne (warto dotrwać do końca, bo tym razem będzie chodziło o niezwykle oryginalny produkt) będzie o autokreacji. Tak tak, o tym, co wszyscy robimy, zarówno siedząc przed monitorem jak i przebywając między ludźmi w realnym świecie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcSg3sg7KBvAc_7RfIaqUlUySb9n6p_idzx9cC2X82ZvEKwntEdgRdBEpYOdhL__wQdQSd9QKFSE7sObgmucMUEbKZS3JyPMDGIGywS7iE0F3LKgfwdHqhEV2sYv50yehAvQjKhiXFd05C/s1600/majer1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcSg3sg7KBvAc_7RfIaqUlUySb9n6p_idzx9cC2X82ZvEKwntEdgRdBEpYOdhL__wQdQSd9QKFSE7sObgmucMUEbKZS3JyPMDGIGywS7iE0F3LKgfwdHqhEV2sYv50yehAvQjKhiXFd05C/s1600/majer1.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Małżonek</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
Dużo ludzi lubi narzekać, że znajomi chwalą się na fejsaczku, co jedli, gdzie byli albo ile mają pieniędzy. Mnie też zdarza się uśmiechnąć widząc, jak ktoś w kolejny raz podkreśla, że właśnie przebywa za granicą, daje do zrozumienia, że kupił sobie nowego iPhone'a albo niby przypadkiem chwali się nowo wyremontowaną kuchnią. Smutna prawda jest jednak taka, że robimy to wszyscy. Wszystko, co umieszczamy na portalach społecznościowych jest pewnego rodzaju kreacją, tak jak kreacją jest (<i>nomen omen</i>) ubiór i makijaż na wspólną imprezę. Czyż nie obrabiam w pocie czoła zdjęć z wakacji, żeby pokazać, w jakich byłam pięknych miejscach? Nie wybieram tylko tych fotek, na których wyszłam korzystnie? Nie informuję o sukcesach życiowych? Oczywiście, że to robię.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfE3mIzD302xMAdPHOZ7DFeTftzEAiUkotKJCf3-IBxH8NOjzwdo0ozVk-gTrmpkLFnjrEteA1cTBxUGQ_BLXSRsDNrhSPjfOXmqo8KCX1Z0jtnKwIUhUVCj2vZW4EaFMo8xYqUQi_lqjK/s1600/szkielet.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfE3mIzD302xMAdPHOZ7DFeTftzEAiUkotKJCf3-IBxH8NOjzwdo0ozVk-gTrmpkLFnjrEteA1cTBxUGQ_BLXSRsDNrhSPjfOXmqo8KCX1Z0jtnKwIUhUVCj2vZW4EaFMo8xYqUQi_lqjK/s1600/szkielet.jpg" height="400" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bram Stocker Festival czyli przykładowe zdjęcie z mojego fejsa</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Tak naprawdę kreujemy się przecież cały czas. Musimy. Bo inaczej nie dostaniemy pracy, właściciel mieszkania nie zachce nam go wynająć, poobraża się rodzina, znajomi uznają, że nie ma o czym z nami gadać. Kto zna to uczucie, kiedy w eleganckich ciuchach na kolejnej rozmowie kwalifikacyjnej odpowiadając po raz setny na te same pytania ("Co panią motywuje do pracy?" - "Pieniądze", "Dlaczego chce pani u nas pracować?" - "Nie chcę u was pracować, chcę byczyć się na Karaibach. Jestem pewna, że praca u państwa będzie tak samo nudna, jak moje dotychczasowe zajęcie, ale jest szansa, że mnie przyjmiecie i zapłacicie mi więcej, niż poprzednia firma" i tak dalej), ma się poczucie, że ktoś z nas robi tresowane zwierzę w cyrku, że to co umiemy i jacy jesteśmy jest mniej ważna od tego, jakie wywieramy wrażenie? <i>C'est la vie</i>.<br />
<br />
Owszem, w niektórych przypadkach jest w tym dużo przesady (zdarzało mi się cudem powstrzymać przed napisaniem komuś "tak, wiemy, że jesteś w Kanadzie/w Tajlandii/mama kupiła ci samochód), ale przecież akurat facebook oferuje cudowną opcję "ukryj", która pozwala uwolnić się od tego typu natręctw. Szkoda, że nie ma takiej w życiu.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKdvkFz33R8jCZyQm7ol4OtuhG0VPO2bXad-V3JXZELrNndEykpW-iPN0x_ShulRwH3Tt3hsS6Tatc7ScHHXAnvx-7u_E6YnrkiB3Zbrk2zA5lSEfa7ods9Opsz0biZ1TpjhBN4k4MdmG1/s1600/majer2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKdvkFz33R8jCZyQm7ol4OtuhG0VPO2bXad-V3JXZELrNndEykpW-iPN0x_ShulRwH3Tt3hsS6Tatc7ScHHXAnvx-7u_E6YnrkiB3Zbrk2zA5lSEfa7ods9Opsz0biZ1TpjhBN4k4MdmG1/s1600/majer2.jpg" height="400" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Małżonek</td></tr>
</tbody></table>
Wracając jednak do piwa, dziś będzie coś o niewielkim browarze, do którego trzeba się pofatygować osobiście by spróbować jego wyrobów (chyba, że o czymś nie wiem).<br />
<br />
Po tym, jak Pszeniczne z <a href="http://minibrowarmajer.pl/" target="_blank">browaru Majer </a>dostało <a href="http://festiwal-birofilia.pl/wyniki-konkursu-piw-rzemieslniczych-birofilia-2013.html" target="_blank">drugie miejsce w swojej kategorii</a> na festiwalu Birofilia w 2013 roku specjalnie nadłożyliśmy drogi wracając od rodziny, żeby zahaczyć o Gliwice. Szczęściem piwo można było kupić na wynos (co prawda tylko w drogich, ciężkich butelkach ale za to można taką później umyć i przychodzić po uzupełnienie), bo inaczej ktoś musiałby się poświęcić, żebyśmy mogli dojechać bezpiecznie do domu. Szkoda tylko, że akurat nagrodzonego pszenicznego nie udało nam się dostać - chwilowo dostępne było tylko Jasne.<br />
<br />
Fajnie, że jest takie miejsce w Gliwicach, że można tam coś zjeść i wypić piwo warzone tuż obok. Bo to wielka frajda usiąść przy stoliku z przyjaciółmi i napić się na miejscu, tak jak to tradycyjnie robi się w Czechach (dobrze zgadłeś, drogi czytelniku - właśnie się chwalę, że byłam za granicą. Zachowaj czujność!). Lokalne piwo, jedzenie, towarzystwo i humor rosnący wraz z liczbą spożywanych kalorii - to największy walor tego typu miejsc i nawet, jeśli podawane w nich trunki nie zawsze są wybitne, to nie zwraca się na to aż takiej uwagi. Mogą być po prostu wystarczająco dobre.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-G0WgDJuUri8_LEkmir-xxC1h0w9jxI3yAOHYYhi_3kJmPlSCiFqKAazYE4sW45tBR6HwjNL9g7hb2z56nk6SKw-T4KqlFXTGLaLm48VabDKzMut_fEYWXhclmDr0PqjLxF1RVaEwAIwP/s1600/majer3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-G0WgDJuUri8_LEkmir-xxC1h0w9jxI3yAOHYYhi_3kJmPlSCiFqKAazYE4sW45tBR6HwjNL9g7hb2z56nk6SKw-T4KqlFXTGLaLm48VabDKzMut_fEYWXhclmDr0PqjLxF1RVaEwAIwP/s1600/majer3.jpg" height="400" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Małżonek</td></tr>
</tbody></table>
Piwo ma jasny, słoneczny kolor, jest mętne i ma białą, szybko znikającą pianę. Pachnie bardzo delikatnie i kwiatowo. Smakuje trochę jak miód akacjowy, słodko ale bez przesady, z lekką nutą goryczy na końcu. Jest nieco wodniste, brakuje bogatszego podkreślenia słodu w tle.<br />
<br />
Majer Jasne to Kellerbier (rodzaj niefiltrowanego i niepasteryzowanego lagera). Żadnego "ę ą", żadnych amerykańskich chmieli (o dziwo), żadnych interesujących dodatków. I dobrze, bo to jest coś, co pije się w słoneczny weekend do obiadu, szkoda tylko, że smak nie jest pełniejszy. Gdyby było trochę bardziej aromatyczne i mniej wodniste mogłabym uznać, że to dobre, lekkie, sesyjne piwo. Niestety, trochę mu do tego brakuje.Kiriwinahttp://www.blogger.com/profile/10886314747665875904noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-196903334252131242.post-39538731742980980092014-05-05T09:58:00.000-07:002014-05-05T10:00:02.802-07:00Tęskniąc za Warszawą: Sierra Nevada Torpedo, De Molen Spanning & SensatiePost wracający do zimnej Warszawy, bo to tam po raz pierwszy spróbowałam Sierry Nevady. Niby z Krakowa jakoś bardzo nie po drodze, wyprawa którą trzeba było planować sporo wcześniej, ale jednak tęsknię za możliwością pojechania do stolicy od czasu do czasu. Oczywiście przede wszystkim ze względu na towarzystwo, ale - nie
myślałam, że kiedykolwiek to napiszę - również ze względu na samo
miasto. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj810HeW073bixj7Rtjmomhm9Rb0oBOsfbZJg9UFYaJmLbmxHhUrHg2sj7pkEjz8F8VXEQF4OC9KFBDfYfSwxg4Fp3G326NQDe-fV89DUPnjeaQGvBmDrePjfJuU40QU9Q1kH8Re346eGzQ/s1600/torpedo.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj810HeW073bixj7Rtjmomhm9Rb0oBOsfbZJg9UFYaJmLbmxHhUrHg2sj7pkEjz8F8VXEQF4OC9KFBDfYfSwxg4Fp3G326NQDe-fV89DUPnjeaQGvBmDrePjfJuU40QU9Q1kH8Re346eGzQ/s1600/torpedo.jpg" height="400" width="373" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br />
Bo Warszawa to moloch przesłaniający resztę kraju (ileż to się mówi w ogólnopolskich mediach o rozgrywkach lokalnych polityków w stolicy zupełnie ignorując problemy innych, skądinąd również dużych polskich miast), przywłaszczający sobie główne siedziby większości firm i przez to puchnący od przyjezdnych szukających pracy, którzy wyludniają inne regiony by wynajmować koszmarnie drogie mieszkania i pracować na Służewcu. A do tego żaden argument o zniszczeniach w czasie Powstania nie zmieni tego, że jest to to miasto brzydkie i dotknięte urbanistycznym chaosem.<br />
<br />
Kiedy jednak wyjedzie się poza cepeliową, odbudowaną starówkę i wyrastające rzadko jak włosy na głowie łysiejącego urzędnika wieżowce w samym centrum można zobaczyć bardziej urzekające oblicze tego miasta, kryjące się w klimatycznych kawiarniach, małych restauracjach na końcu świata serwujących pyszną indyjską kuchnię w obwieszonym kiczowatymi bibelotami namiocie, knajpkach i multitapach których jest podobno coraz więcej, w klubach muzycznych kryjących się w najdziwniejszych zaułkach, w historycznych miejscach które nie zachwycają swoim widokiem tak, jak włoskie katedry ale potrafią urzec swoją atmosferą.<br />
<br />
I o ile Warszawa nigdy nie kojarzyła mi się ze społecznym awansem, nigdy nie tęskniłam za wielkim miastem i jego frenetycznym życiem, o tyle powolne odkrywanie uroków stolicy, zasłanianych wszelkiej maści Złotymi Tarasami i zakrzykiwanych przez bijących się o fotel prezydenta polityków może być prawdziwą przygodą. I często właśnie te stare, niedoceniane miejsca w których rozkwita podskórne, kawiarniane życie są najbardziej warte uwagi.<br />
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEN1q1z7S9_8sEz0hZGonmooAQtiqi-uUjlLCEzjzw0v-dgsW_OSVaMhQtWq6atQNYMe39AXDKJX9RpKwBPkjWHTi_Hjjo9pVSiM3wFDR2YSQQknDKkR9Vd8ojSvPxGeYz9YvPsLc2_ed7/s1600/torpedo2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Sierra Nevada Torpedo, extra IPA" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEN1q1z7S9_8sEz0hZGonmooAQtiqi-uUjlLCEzjzw0v-dgsW_OSVaMhQtWq6atQNYMe39AXDKJX9RpKwBPkjWHTi_Hjjo9pVSiM3wFDR2YSQQknDKkR9Vd8ojSvPxGeYz9YvPsLc2_ed7/s1600/torpedo2.jpg" height="400" title="Torpedo, czyli Extra India Pale Ale z browaru Sierra Nevada" width="217" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
To właśnie w Warszawie pierwszy raz spróbowałam piwa - ikony, czyli znanego wyrobu z browaru <a href="http://www.sierranevada.com/beer/year-round/torpedo-extra-ipa" target="_blank">Sierra Nevada</a>, jednego z najsłynniejszych rzemieślniczych browarów w Stanach Zjednoczonych. Torpedo, z chmielem Citra który w momencie wypuszczania tego produktu na rynek nie był tak popularny jak dziś, stało się swego rodzaju modelem amerykańskiego IPA. I, muszę przyznać, nie bez racji.<br />
<br />
Pachnie wspaniale: jest nieco cytrusowe, ale wyczuwalne są też owoce egzotyczne (przede wszystkim ananas) i zioła. Barwa jasna, złota wpadająca w miedzianą i nietrwała piana.<br />
<br />
Jest gorzkie, ale nie jest to przesadna, wykręcająca goryczka: piwo jest chmielone na zimno, co oznacza, że dodawany jest on <a href="http://beersmith.com/blog/2008/05/21/dry-hopping-enhanced-hops-aroma/" target="_blank">w trakcie refermentacji </a>żeby zwiększyć aromat, ale nie gorycz. Torpedo jest kilka razy przepuszczane pod ciśnieniem przez filtr z szyszkami chmielu, by jeszcze zwiększyć obecność olejków aromatycznych. To dlatego ma tak intensywny aromat, a przy tym jest bardzo pijalne.<br />
<br />
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxUp_PZs_4hX-z2RObUWhS5BHaZ0TIDhjV-emP1-y8TB0cUGNd0fq0sVNy4Y1wm3HVVxVmGfUv5XqKMId9eOAw5vAYJ4H63YOHugOeCIn3phYBa07C98ThWfHWvE5d8i4sCdOGc9h_OC4T/s1600/torpedo3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Sierra Nevada Torpedo, extra IPA" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxUp_PZs_4hX-z2RObUWhS5BHaZ0TIDhjV-emP1-y8TB0cUGNd0fq0sVNy4Y1wm3HVVxVmGfUv5XqKMId9eOAw5vAYJ4H63YOHugOeCIn3phYBa07C98ThWfHWvE5d8i4sCdOGc9h_OC4T/s1600/torpedo3.jpg" height="287" title="Torpedo, czyli Extra India Pale Ale z browaru Sierra Nevada" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Mocna, alkoholowa podbudowa i zdecydowany, gorzki finisz. Wniosek jest jeden: Torpedo to jedno z najlepszych IPA, jakiego dane mi było spróbować. Właśnie to bogactwo aromatów przy dobrze zaakcentowanej, ale nie przesadnie ściągającej goryczce sprawia, że chce się po nie sięgać. Piwo jest wytrawne mimo wyczuwalnego posmaku karmelowego słodu, mocno wybija się w nim alkohol i całość komponuje się znakomicie. Oczywiście przesadą byłoby napisać, że to najlepsze India Pale Ale na świecie i żadnego innego pić nie warto - ale na pewno jest jednym z najlepszych i na pewno każdemu polecam go spróbować.<br />
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a alt="Sierra Nevada Torpedo, extra IPA" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKayNTfQiKOrkCGCbDJuWp7ZIqQvkl6uGRUuOvVCxf6WVdMl4VNlXBCj_7XWJD_gtdle65PXXKtZnNVZmDVV8LyRKuaJl6i5jBn2jzZKGHc9WBoSPu11ZMCjq0E0BP77SIOQ8MycrAnw9C/s1600/torpedo4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" title="Torpedo, czyli Extra India Pale Ale z browaru Sierra Nevada"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKayNTfQiKOrkCGCbDJuWp7ZIqQvkl6uGRUuOvVCxf6WVdMl4VNlXBCj_7XWJD_gtdle65PXXKtZnNVZmDVV8LyRKuaJl6i5jBn2jzZKGHc9WBoSPu11ZMCjq0E0BP77SIOQ8MycrAnw9C/s1600/torpedo4.jpg" height="400" width="267" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Przejdźmy zatem do de Molena, który, niestety, nie stał się po pierwszej próbie moim ulubionym piwem. Krótko: jechał spirytusem.<br />
<br />
Russian Imperial Stout o dużej zawartości alkoholu (9,8 %), na słodach palonych i wędzonych, z dodatkiem kakao, chili i morskiej soli, edycja limitowana. Brzmiało naprawdę obiecująco. Na ratebeerze zresztą stoi bardzo wysoko. Prosta, ciekawa w swojej nieczytelności etykieta typowa dla tego browaru.<br />
<br />
Nad zapachem kawy i suszonych owców unosi się, niestety, mocny i brutalny alkohol. I on także, z wulgarnością czerwonych świateł klubu go-go wybijających się ponad wszystkie uliczne szyldy i neony, dominuje w smaku, całkowicie przykrywając bogactwo nut czekoladowych, kawowych. Znika również ów wyczekiwany, pikantny posmak który utopiony w drażniącym spirytusie. Piwo gęste jak przystało na imperial stouta, niewiele jednak z tej gęstości wynika dla poprawienia smaku.<br />
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQH0s_G8_eyO-HfP9h7jPMy6VOryV-exPCRApwHMVGuN6-McAX6B4eM5XpFAsOdKEpKL0QFSkghpeO13dsoZUpAwUd6VjktXowRP3PFsWOYCJXr8hUK7U6m_Dy1wK80V3d6ASpHkuyCa0H/s1600/de_mollen_chili.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="De Molen Spanning and Sensatie" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQH0s_G8_eyO-HfP9h7jPMy6VOryV-exPCRApwHMVGuN6-McAX6B4eM5XpFAsOdKEpKL0QFSkghpeO13dsoZUpAwUd6VjktXowRP3PFsWOYCJXr8hUK7U6m_Dy1wK80V3d6ASpHkuyCa0H/s1600/de_mollen_chili.jpg" height="400" title="Spanning and Sensatie, imperial stout chili, kakao i solą morską z browaru de molen" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<div>
Niestety, kolejne podejścia do De Molena nie zmieniły mojej opinii o tym browarze, choć zewsząd słyszę, że produkuje świetne piwa. Może się nie znam, może źle trafiam, nie wiem. Póki co: zdecydowane nie. Możliwe, że po raz kolejny trafiłam na zepsutą partię, choć data przydatności do spożycia wskazywała, że piwo powinno być w porządku.<br />
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-00dNZBe6PZW5I6XYLWsyjIH849Ne0okUkyNHz78utTeBf8ffRBQKpUq-FqyxERu7OrLjwr5k3ATDrKG6Qd50Q3ZnbMeZXeIl9KUCNaFAl6wFQi8DdJIWiuF-PJgjyA8tKvuJFKwWY9cy/s1600/de_mollen_chili2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="De Molen Spanning and Sensatie" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-00dNZBe6PZW5I6XYLWsyjIH849Ne0okUkyNHz78utTeBf8ffRBQKpUq-FqyxERu7OrLjwr5k3ATDrKG6Qd50Q3ZnbMeZXeIl9KUCNaFAl6wFQi8DdJIWiuF-PJgjyA8tKvuJFKwWY9cy/s1600/de_mollen_chili2.jpg" height="400" title="Spanning and Sensatie, imperial stout chili, kakao i solą morską z browaru de molen" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<div>
Tym razem zdecydowanie warto było spróbować Torpedo. Zaś dla browaru De Molen mam takie samo, jak dla Julio Cortazara, nie palące mostów "może kiedyś".<br />
<div>
<br />
<div>
<br />
<br /></div>
</div>
</div>
</div>
Kiriwinahttp://www.blogger.com/profile/10886314747665875904noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-196903334252131242.post-26454210837819592722014-03-09T00:59:00.000-08:002014-03-14T02:41:33.391-07:00Psy się nie pogryzły, Nike nie zachwyciła czyli BrewDog - International Arms Race w Ciemną Prawie NocZanim przejdę do nudzenia przypomniało mi się (a raczej ktoś mi przypomniał), że Kraków dorobił się własnego <a href="http://beerfestival.pl/" target="_blank">piwnego festiwalu.</a> Harmonogram biesiadny ale to chyba przy takich wydarzeniach normalne; nie wiadomo jeszcze, jakie piwa pojawią się w konkursach ale trzymam kciuki żeby i bliskie memu sercu miasto dorobiło się porządnego festiwalu piwnego. Szkoda, że sama się tam wybrać nie mogę.<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Piwo jednak nieco później (naprawdę tam jest!), najpierw literatura. "Ciemno, Prawie Noc" Joanny Bator przeczytałam niedługo po tym, jak autorka została laureatką nagrody Nike. Wciągnęłam się, bo to niezła powieść - chociaż przyznam, że trochę się rozczarowałam.<br />
<br />
Język był dla mnie problemem - z jednej strony dobry, poetycki ale nie w przesadzony sposób, pięknie groteskowy szczególnie u pobocznych postaci; z drugiej - momentami przesadzony i upadający w banalną baśniowość, rozmyty i egzaltowany. Najbardziej jednak rozczarowały mnie postacie: normalność to cecha tylko niektórych czarnych charakterów i kilku bohaterów drugoplanowych, reszta to superludzie należący do tajnych organizacji, znający wielkie tajemnice i w ogóle wystający ponad przeciętność; nawet główna bohaterka jest mało ludzka w swoim braku moralnych wątpliwości, ze swoją nieustraszonością (czytelnikowi nieraz przyjdzie się zastanowić, dlaczego ona nie dzwoni, do cholery, na policję) i tężyzną fizyczną. Mało tego: w przeciwieństwie do "wałbrzyskich kołtunów", owi nadludzie nie mają własnego, indywidualnego języka.<br />
<br />
Tę jednowymiarowość ratują postacie poboczne, dzięki którym zło i dobro mogą być zwyczajne i banalne, życiowe, a nie komiksowe: wyłudzający pieniądze od naiwnego tłumu oszust i babcia jednego z zaginionych chłopców.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_HoUb90cMlui6D_eRanafRe5JqhWUXFiMjIIlHSAF6gEEpL4uh5FaoQSNxT6qBpnaReuJP3Z4Ih_e1lULKI7VwA_cJwVB2M0y13N7ITWxbWuvdLP4HnjXfMpUlY1gRIPCP_XRxKmT7Tqo/s1600/bator1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_HoUb90cMlui6D_eRanafRe5JqhWUXFiMjIIlHSAF6gEEpL4uh5FaoQSNxT6qBpnaReuJP3Z4Ih_e1lULKI7VwA_cJwVB2M0y13N7ITWxbWuvdLP4HnjXfMpUlY1gRIPCP_XRxKmT7Tqo/s1600/bator1.jpg" height="425" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Nagromadzenie i skomplikowanie wątków, to, że one wszystkie się tak do bólu ciasno ze sobą splatają a na końcu każdy z nich znajduje swoje zaskakujące wyjaśnienie to cecha każdego dobrego kryminału, choć tu niestety nieco przesadzona. Ale na pewno te wszystkie niesamowitości i historie z dalszej i bliższej przeszłości, te wszystkie powiązania i rozwiązania nie pozwalają żadnemu z tych wątków nadać jakiejkolwiek głębi i zbliżają powieść bardziej do miłego czytadła niż do książki mądrej i głębokiej. Pogmatwana konstrukcja sprawia wrażenie, że autorka za dużo chciała tu upchnąć i za bardzo wszystko skomplikować: widać to szczególnie na końcu, kiedy przychodzi do wyjaśniania tajemnic i powieść staje się po prostu nużąca (dużo bowiem tego wyjaśniania, a do tego rozwiązania zagadek sypią się szybko i niedbale). Brakuje przejrzystości, która wyeksponowałaby najważniejsze wątki.<br />
<br />
Ciekawy i groteskowy opis społecznej ekstazy przywołujący na myśl smoleńskie szaleństwa jest z jednej strony kuszący, z drugiej jednak płytki i pełen wyższości. Możemy opisywać naiwnych porwanych magicznymi hasłami i naśladować język niemoderowanych forów internetowych, ale po co? Żeby pokazać wyższość tych pozytywnych bohaterów (i przy okazji własną), którzy są ponad to i nie dają się nabrać? Motywacje wierzących w wałbrzyskiego męczennika są nam nieznane, oni są tylko śmieszni, starzy, spoceni i brzydcy, schematyczni i stereotypowi. Nie to, co młody, przystojny agent tropiący po świecie pedofilów albo wysportowana dziennikarka.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpbVM0Jl4bqnAh5YO1owoaBF0RP384fhFgPfeVvlqHpuUcNMdKWmjuPGQqppyMpl0VDhU3rUedNwGCn2H4QkyQbBq1KxWUgWgEFZDELzNyWDWpEI8EmnHdPWA5TTQ0Qmda12TtaW1slmqV/s1600/bator2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpbVM0Jl4bqnAh5YO1owoaBF0RP384fhFgPfeVvlqHpuUcNMdKWmjuPGQqppyMpl0VDhU3rUedNwGCn2H4QkyQbBq1KxWUgWgEFZDELzNyWDWpEI8EmnHdPWA5TTQ0Qmda12TtaW1slmqV/s1600/bator2.jpg" height="266" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Plusem za to jest opis Wałbrzycha, który z szarego i nieciekawego małego miasta (wiem, byłam) staje się miejscem magicznym, choć momentami jak z horroru. Są fragmenty, gdzie groteskowa atmosfera i zmieszanie rzeczywistości z legendą wciągają tak, że nawet schematyzm większości postaci i przydługawość niektórych opowieści przestawały mi przeszkadzać. Oczywiste nawiązania do Alicji w Krainie Czarów (i samej autorki - ten anagram nazwiska to dość prosty zabieg) w połączeniu z niewątpliwie nośnym tematem legendy zamku Książ sprawiają, że ten baśniowy Wałbrzych ma swój niepowtarzalny urok. Szkoda, że rzeczywistość, która spoza tej baśni wyziera jest nacechowana nie do końca zrozumiałą drastycznością i przemocą. Czy ich obecność miała szokować, podnieść książkę w rankingach (wiadomo, co się najlepiej sprzedaje), a może wzmocnić ton moralizatorski? Tylko po co, skoro sytuacja jest od razu czarno - biała i czytelnik rzadko (zbyt rzadko) ma wątpliwości, kto jest dobry, a kto zły?<br />
<br />
W internecie można znaleźć opinie, że poprzednie książki były lepsze - chętnie kiedyś po nie sięgnę szczególnie, że w tej powieści są obiecujące, błyskotliwe fragmenty sugerujące że autorka potrafi pisać dobrze i językowo z pewnością wyrasta ponad większość tak zwanych "czytadeł". Swoją drogą, czytelnik lubiący dopracowane, kryminalne fabuły też może się nieco zawieść: podczas gdy ja skupiałam się na języku i motywacjach postaci Małżonek już po pierwszych kilku rozdziałach złapał się za głowę "i co, zaniedbany dom, zardzewiały piecyk, łuszczące się ściany a bohaterka o 3 w nocy otwiera laptopa i po prostu korzysta z internetu". Oczywiście, to możliwe; wypadałoby jednak dodać jakieś wyjaśnienie, żeby fabuła była bardziej wiarygodna. A to tylko jedna z nieścisłości, których autorka dopuściła się w imię kreowania mrocznej atmosfery.<br />
<br />
Biorąc pod uwagę, że autorka jest ładna i szczupła niczym rusałka a ja w tej chwili bardziej przypominam wyrzuconego na brzeg wieloryba może po prostu zazdrość przeze mnie przemawia. Wytknęłam bowiem wiele wad, ale ostatecznie nie czytało mi się tej książki źle. Mimo wielu potknięć jest dość sprawnie napisana i mimo wszystko wciągająca. Czy zasługiwała na Nike? Trudno ocenić zważywszy, że nie czytałam konkurencyjnych pozycji. Takie oceny zostawmy zresztą jury, ja jako prosty czytelnik bawiłam się nieźle podczas lektury choć muszę przyznać, że oczekiwałam czegoś więcej.<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaDuAgf6Ws2Ut3bRx6BojZDJ8cwYa1jU8GeTgNVg7NCpAdcjfazU8uqiIzyj-lReMedvkj3u-t2sOZtnKfMNyGkEAoB1-e_sJXhBThEsCuqtOFl_bPrX3klsnZfhRPJY7gMXM7ZYGTS3Uo/s1600/IAB1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="international arms race, zero ibu india pale ale, brew dog" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaDuAgf6Ws2Ut3bRx6BojZDJ8cwYa1jU8GeTgNVg7NCpAdcjfazU8uqiIzyj-lReMedvkj3u-t2sOZtnKfMNyGkEAoB1-e_sJXhBThEsCuqtOFl_bPrX3klsnZfhRPJY7gMXM7ZYGTS3Uo/s1600/IAB1.jpg" height="400" title="International Arms Race, Zero IBU India Pale Ale z browaru Brew Dog" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
A teraz część, na którą wszyscy czekali: piwo stworzone dzięki dość dziwnej kooperacji dwóch znanych browarów, brytyjskiego i amerykańskiego.<br />
<br />
Chciałoby się powiedzieć: dwa psy, które się nie pogryzły. Współpraca między Flying Dogiem i Brew Dogiem przyniosła dwa oryginalne produkty - kto by się spodziewał, że można wyprodukować IPA bez chmielu? Przecież niejako wizytówką India Pale Ale jest mocne, często wręcz odurzające nachmielenie, tego wymaga zresztą historia gatunku.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh63HVzgLabXsnoRr3FHarmWZU8Y6BFrmOXoDoPQfxhMbyBLgUD_r_rCqcHjLcfJuiH7JEkD79RgKPADEOmS28nzWWODOj_UxQDThLBCd8BYpWCBWyq87jevCXHXnbKudT978BjCCcDiDbu/s1600/IAB3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="international arms race, zero ibu india pale ale, brew dog" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh63HVzgLabXsnoRr3FHarmWZU8Y6BFrmOXoDoPQfxhMbyBLgUD_r_rCqcHjLcfJuiH7JEkD79RgKPADEOmS28nzWWODOj_UxQDThLBCd8BYpWCBWyq87jevCXHXnbKudT978BjCCcDiDbu/s1600/IAB3.jpg" height="400" title="International Arms Race, Zero IBU India Pale Ale z browaru Brew Dog" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Dwa browary postanowiły jednak spróbować i to mimo dzielącego je oceanu. Efekt? Zero IBU IPA czyli właściwie oksymoron. Tymczasem w 2012 roku powstały aż dwa takie oksymorony, każdy z browarów wyprodukował bowiem w duchu przyjaznej rywalizacji własną wersję. Dziś będzie o piwie z Brew Doga.<br />
<br />
Browar zrezygnował ze swoich charakterystycznych etykiet z mocną, punkową czcionką. Zamiast tego jest font w stylu militarnym i równie militarna sowa: narysowana mocną kreską wygląda jakby nosiła zbroję, nad jej głową widnieją dwie flagi z logo browarów a chmielowa szyszka zamieniła się w granat. Czytelny, dobry przekaz.<br />
<br />
Szybko znikająca piana i bursztynowy kolor. Aż strach powąchać, a co dopiero spróbować... no, ale trzeba się przemóc dla doba sprawy i wydanych na ten cel złotówek.<br />
<div>
<br />
Pachnie syropem ziołowym albo słodkim imbirowym piwem: kręcące w nosie roślinne aromaty w aurze lepkiej słodyczy. Pierwszy łyk: herbatka ziołowa. Smakuje, jakby ktoś dolał do niego zaparzonej wcześniej mięty, może liści laurowych. Bardzo lekkie. W miarę picia zaczyna coraz bardziej przypominać nalewkę, ujawnia się rozmaryn, jałowiec i dużo słodyczy. W sumie trochę jak lekarstwo, taki właśnie lepki syropek. Na końcu lekko, ale nie przesadnie gorzkie.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiLBGj9TWr3XhYemmPa5UV4zGQwvdCKK37c4BVmEr73mm6vJ3dPaJ7nW7MHTTjS2PRLjF6m7wfKPBizczEXF8kpw9NlVwYbZMuNTqP3DeKS8cXN3hrRZJKgQ-25nCTMmcgPzuW_suEcyvG/s1600/IAB2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="international arms race, zero ibu india pale ale, brew dog" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiLBGj9TWr3XhYemmPa5UV4zGQwvdCKK37c4BVmEr73mm6vJ3dPaJ7nW7MHTTjS2PRLjF6m7wfKPBizczEXF8kpw9NlVwYbZMuNTqP3DeKS8cXN3hrRZJKgQ-25nCTMmcgPzuW_suEcyvG/s1600/IAB2.jpg" height="301" title="International Arms Race, Zero IBU India Pale Ale z browaru Brew Dog" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Nie była to zdecydowanie ani gorycz, ani słodycz IPA, zresztą firmowanie tego piwa takim właśnie gatunkiem należy raczej traktować jako żart. Picie tego piwa to zdecydowanie eksperyment i muszę powiedzieć, że pół szklaneczki wystarczyło, więcej chyba nie dałabym rady.<br />
<br />
Warto spróbować, ale chyba tylko w ramach ciekawości. Jako ciekawostkę dodam, że podczas eventów promujących IAR publiczność głosowała i wyniki nie były jednoznaczne: Brew Dog zwyciężył w Glasgow i Aberdeen, natomiast w Newcastle i Manchesterze pokonał go Flying Dog. Trudno nie pomyśleć, że Szkoci mogli kierować się patriotyzmem lokalnym, więc może warto spróbować jednak amerykańskiego psa. <br />
<div>
<br />
Ps. Wracając do powieści, tu jest <a href="http://booklips.pl/zestawienia/10-niezbednych-elementow-powiesci-detektywistycznej-wg-raymonda-chandlera/" target="_blank">lista </a>najważniejszych elementów powieści kryminalnej według mistrza gatunku. W "Ciemno, Prawie Noc" wielu z nich zabrakło, szczególnie punktu "nie robić wszystkiego naraz".</div>
Kiriwinahttp://www.blogger.com/profile/10886314747665875904noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-196903334252131242.post-82181389101406473582014-02-12T12:35:00.001-08:002014-02-12T12:35:26.250-08:00Miodowy likier z piwnym posmakiem (Brew Dog, Dogma)W strachu, że z okazji zbliżających się Walentynek zostanę zalana powodzią antykomercyjnego, antyamerykańskiego (i w ogóle - anty) jadu bałam się włączyć komputer. Tymczasem do tej pory nie zaatakowały mnie fale narzekań na różową tandetę i banalnych upomnień, że kochać mamy się na co dzień; podobnie zresztą rozczarowały mnie sklepy, w których, poza paroma wyjątkami, próżno szukać serduszek i gołąbków (natknęłam się tylko na promocję seksownej bielizny w Tesco).<br />
<br />
W związku z tym karygodnym brakiem zalewu słodyczy i żółci, która zazwyczaj była nań odpowiedzią postanowiłam sięgnąć dziś po coś prawdziwie miodowego. Ale najpierw ważna wiadomość dla fanów polskiego i irlandzkiego piwa.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhx5-og1JJj8CnukocK6ZMENQMArIyCIEl8GMA0jtsvI7uqA09r7kQD-IMrJNKHrhYsRL99gJtdgC4IWD_e7K0PGypIhq7cuimaLZeY6JUi_9oDoWmZAucE8h0kfeQJ5-FyGGCZ-OCL6kTf/s1600/dogma1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhx5-og1JJj8CnukocK6ZMENQMArIyCIEl8GMA0jtsvI7uqA09r7kQD-IMrJNKHrhYsRL99gJtdgC4IWD_e7K0PGypIhq7cuimaLZeY6JUi_9oDoWmZAucE8h0kfeQJ5-FyGGCZ-OCL6kTf/s1600/dogma1.jpg" height="400" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br />
Tak się składa, że piwowarzy z <a href="http://www.browarpinta.pl/" target="_blank">Pinty </a>zagościli w Irlandii (zahaczając przy okazji o festiwal Beer Craft & Food Fair w Dublinie), by <a href="https://www.facebook.com/media/set/?set=a.595452900522915.1073741836.140220382712838&type=1" target="_blank">rozpocząć współpracę</a> z <a href="http://www.carlowbrewing.com/" target="_blank">O'Hara's</a>, jednym z najlepszych tutejszych browarów. Co z tego wyniknie - nie wiadomo, ale trzymam kciuki, nawet jeśli to jednorazowe wydarzenie. Pierwsza warka Double Oatmeal Stout z polskimi chmielami ma trafić na rynek w połowie marca.<br />
<br />
Niestety, mimo tego wydarzenia na razie wciąż nie ma co liczyć na dystrybucję polskiego piwa na Zielonej Wyspie: nawet sklepy z rodzimą żywnością sprzedają tylko wyroby dużych koncernów. A szkoda.<br />
<br />
Tymczasem opuszczamy Irlandię i udajemy się niedaleko, bo do szkockiego browaru Brew Dog, by spróbować piwa opisanego jako <i>heather honey infused scoth ale</i>. "Przebóg, nie rozumiem!" jakby to zakrzyknął Kmicic (a ja i pewnie wielu czytelników wraz z nim), więc tym bardziej warto się temu trunkowi przyjrzeć.<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZTDtg3K6MNX-5hO6AthkFHxD6RWDmSavhkZ6fQEjalUY2wtdUJ_iTVNesHmHFVtUh8rqKZaN0YAs-11iohWjJVDoKvgtwoiFR0OsihoBHryFjfwPp2sRtBxDhFywpbyzxIWuziRl_l1xr/s1600/dogma2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZTDtg3K6MNX-5hO6AthkFHxD6RWDmSavhkZ6fQEjalUY2wtdUJ_iTVNesHmHFVtUh8rqKZaN0YAs-11iohWjJVDoKvgtwoiFR0OsihoBHryFjfwPp2sRtBxDhFywpbyzxIWuziRl_l1xr/s1600/dogma2.jpg" height="317" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Do uwarzenia tego cuda użyto słodu monachijskiego i Crystal, wrzosowego miodu (zgodnie z nazwą) i dwóch rodzajów chmielu: czeskiego Saaz o korzennym aromacie oraz typowo brytyjskiego First Gold. Ponieważ <i>scotch ale</i> z natury powinno być mocne, Dogma ma aż 7,8% objętości alkoholu.<br />
<br />
Etykieta w kolorze jadowitego pomarańczu każe spodziewać się czegoś słodkiego, owocowego i miodowego właśnie. Choć opis, jak zwykle, w tym browarze, sugeruje raczej coś ostrego i drapieżnego.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPvoKFSB1kYT1xTY-0KwLyRuZYeWS3GJW9H7FzOEPkndF8W45Fx-qLBLkaiScMNxTPTNtjA-Rzr2ycobIIwpVMDQ7FemkmSXoFVP5adTl2Lyfh0959JHWSovOmMC5J0nCVASQB1RpI3_qE/s1600/dogma3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPvoKFSB1kYT1xTY-0KwLyRuZYeWS3GJW9H7FzOEPkndF8W45Fx-qLBLkaiScMNxTPTNtjA-Rzr2ycobIIwpVMDQ7FemkmSXoFVP5adTl2Lyfh0959JHWSovOmMC5J0nCVASQB1RpI3_qE/s1600/dogma3.jpg" height="400" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Pierwsze zaskoczenie to mało miodowy kolor: ciemny, ale nie czarny; raczej w stronę czekoladowego brązu, z bardzo słabą pianą. Piwo pachnie mocno karmelowo i miodowo, trochę kawą i palonym słodem.<br />
<br />
Smakuje słodko i ciężko, bardzo czuć miód i karmel, a wręcz nutkę przypalonego cukru. Jest gęste i ma w sobie coś z likieru, z tych co świetnie komponują się z kawą. Pod koniec pojawia się lekka sugestia czegoś kwaskowego i nuta suszonych owoców, choć nie do końca łamie oblepiającą język słodycz.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMoHKX97RaWuw5K655ZB9A-NW7gDMi1lndcZcn1G8xwMELM5uZDqpQTPAKJXNQMg9ExiDMuyG81xDL14GWJZGz2J2NdNb2RqKMfSFGl26jZ3Dzg6u9HQQjyx_Ym7C9WOEv53SM29PBzsks/s1600/dogma4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMoHKX97RaWuw5K655ZB9A-NW7gDMi1lndcZcn1G8xwMELM5uZDqpQTPAKJXNQMg9ExiDMuyG81xDL14GWJZGz2J2NdNb2RqKMfSFGl26jZ3Dzg6u9HQQjyx_Ym7C9WOEv53SM29PBzsks/s1600/dogma4.jpg" height="325" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Dogma jest zdecydowanie deserowa, zdominowana przez oleisty, miodowy smak. Mocno wyczuwalny jest alkohol i słody, mniej chmielowa gorycz, choć i tej można się doszukać.<br />
<br />
Słowem: piwo - likier. W sam raz na zimne i wietrzne dni, jakich w Szkocji przecież nie brakuje.Kiriwinahttp://www.blogger.com/profile/10886314747665875904noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-196903334252131242.post-87726186794626977282014-01-28T13:59:00.000-08:002014-01-28T14:26:35.421-08:00Wyspiarski klimat jest niezatapialny: Titanic StoutPonieważ wygląda na to, że ostatnio część wstępna wpisu jest dłuższa niż część "piwna" postanowiłam to zrównoważyć wrzucając dużo zdjęć. Zdjęć piwa oczywiście.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBZ5Vu1PZrCZmoKiJpfMd77xxqlWPSB5AXRa002d4Im6Chx-Q-02UsOXo44Aami18mclUI6p1saESHznlXWX7rJVg8cmSAX2h76QUMRG6LMtlVDmD_zUDmFlwfhJ8QZVi_OKiJTeFzaDwn/s1600/titanic1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBZ5Vu1PZrCZmoKiJpfMd77xxqlWPSB5AXRa002d4Im6Chx-Q-02UsOXo44Aami18mclUI6p1saESHznlXWX7rJVg8cmSAX2h76QUMRG6LMtlVDmD_zUDmFlwfhJ8QZVi_OKiJTeFzaDwn/s1600/titanic1.jpg" height="427" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a>Śledząc ostatnie doniesienia medialne doszłam do wniosku, że najważniejszymi wydarzeniami ostatnich dni było aresztowanie Justina Bibera oraz to, że jakaś managerka polskich celebrytek została oskarżona o defraudację i nieuczciwe rozliczanie się z kontraktów. "Jeśli to prawda, to polskie celebrytki są głupie! Dały się wykorzystać!" komentują pod artykułami o tej ostatniej pracujący w niepłatnych nadgodzinach na umowę o dzieło miłośnicy plotek, czekający latami na awans albo wciąż ślęczący na darmowych stażach.<br />
<br />
Całe szczęście z telewizji można dowiedzieć się czegoś więcej, na przykład obejrzeć reportaż o panu, który kupił sobie ciągnik rolniczy Lamborghini. Małżonek z pogardą odniósł się do mojego ataku śmiechu po obejrzeniu tego materiału dodając z wyższością, że firma Lamborghini zaczynała właśnie od ciągników i że maszyna jest przecież naprawdę piękna. Nadal mam wątpliwości czy jej nabycie przez polskiego rolnika jest wydarzeniem ważniejszym niż manifestacje w Tajlandii albo zawieszenie broni w Południowym Sudanie, ale pewnie dlatego to nie ja pracuję w telewizji.<br />
<br />
Z drugiej strony, Małżonek też tam nie pracuje. To na pewno jakieś przeoczenie.<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNKgcMA1AkGvNHIjCsTV-i8lr0mUbiODhQzfD57qPsY60_dhQx2XqsEImb8xmzQ_cneCfIL-nCuxB9ANAWPjomSOlw4jf69Z0d-SgbTROnc5KXIkUeKQmIVyJyk6HEFUeLyDPr4iM1LyuR/s1600/titanic2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNKgcMA1AkGvNHIjCsTV-i8lr0mUbiODhQzfD57qPsY60_dhQx2XqsEImb8xmzQ_cneCfIL-nCuxB9ANAWPjomSOlw4jf69Z0d-SgbTROnc5KXIkUeKQmIVyJyk6HEFUeLyDPr4iM1LyuR/s1600/titanic2.jpg" height="266" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
Podczas, gdy w Polsce "sorry, ale zima", na Wyspach klimat wciąż tak samo deszczowy, wietrzny i niespecjalnie mroźny. Akurat na szklaneczkę typowo wyspiarskiego stouta.<br />
<br />
Browar <a href="http://www.titanicbrewery.co.uk/" target="_blank">Titanic</a> powstał w 1985 roku w mieście <a href="http://www.thepotteries.org/six_towns/burslem.htm" target="_blank">Burslem</a> i od tamtej pory zdążył wypuścić na rynek kilka produktów, które zostały nagrodzone podczas brytyjskich konkursów piwowarskich. Stout jest jednym z tych, które zdobyły najwięcej laurów, choć warte uwagi są także <i>blond ale</i> White Star oraz Iceberg (jak widać twórcy, jeśli już nadają produktom osobne nazwy, konsekwentnie odnoszą się do tematyki morskiej).<br />
<br />
Historię tego stylu <a href="http://chmie-love.blogspot.ie/2013/11/stout-w-wersji-ortodoksyjnej.html#more" target="_blank">zarysowałam</a> już przy okazji recenzji Orthodoxa z AleBrowaru. Przypomnę tylko, że choć oryginalnie wywodzi się on z Wysp to istnieje także typowo amerykańska odmiana, doprawiona charakterystycznymi chmielami zza oceanu. Titanic to jednak browar brytyjski i jego produkt ma wyspiarski charakter, choć obok europejskich Northdown i Goldings znajduje się tam amerykańska Galena. Słód Maris Otter jest natomiast typowo angielski, stworzony stosunkowo niedawno (lata 60 XXw) w okolicy Cambridge. <span style="background-color: white; color: #777777; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12.800000190734863px;"> </span><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2I22O4dJHhWUgChWT_zm8iY8cwUd5zWWVr5mv0BtQjNrY5EZvz2ECAg75A0raD17Sel58eBlWu3phQyAKa3PFunmA5X9v_Gh1wUBbqzUTZGqTTokSV54aZTNfHnR3c2fQHNkrapNAqhMs/s1600/titanic3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2I22O4dJHhWUgChWT_zm8iY8cwUd5zWWVr5mv0BtQjNrY5EZvz2ECAg75A0raD17Sel58eBlWu3phQyAKa3PFunmA5X9v_Gh1wUBbqzUTZGqTTokSV54aZTNfHnR3c2fQHNkrapNAqhMs/s1600/titanic3.jpg" height="400" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Piwo ma puszystą i wysoką, ale szybko znikająca pianę. Jest nieprzejrzyste i kawowo-czarne, zapowiada się więc bardzo dobrze. Rozsiewa aromat karmelu lekko zaprawionego kawą: zasadniczo w zapachu dominuje palony słód, ciężki i przywodzący na myśl miód oraz rodzynki.<br />
<br />
Zapowiadało się gęsto i dość słodko, piwo jest jednak zaskakująco lekkie i goryczkowe jak na to bogactwo zapachów, choć palonego słodu w smaku nie brakuje. Na początku lekko kwaskowe, później pojawia się lekka gorycz. Ten finisz tworzy bardzo ciekawą kompozycję, jest wyczuwalny ale nie przesadnie mocny. Nad całością zaś unosi się posmak kawowy, tak charakterystyczny dla tego stylu piwa.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhh6CewTIKikNgDmW-kOU8nHH0MxlAbBhgV59FeFwnK54s7dtbAWTGFYHFKHTMNl8f7nN7xsrEBKY_iV5743kFMobFe-OYY5jbRzSvIj2Vyp5Q0pS_oDfjzPp-qHzk9U1EhrS8NJ1qpgsqT/s1600/titanic4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhh6CewTIKikNgDmW-kOU8nHH0MxlAbBhgV59FeFwnK54s7dtbAWTGFYHFKHTMNl8f7nN7xsrEBKY_iV5743kFMobFe-OYY5jbRzSvIj2Vyp5Q0pS_oDfjzPp-qHzk9U1EhrS8NJ1qpgsqT/s1600/titanic4.jpg" height="400" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Piwo jest lekkie jak na stouta: zarówno pod względem smaku, jak i zawartości alkoholu. Aksamitne i wytrawne, może nie wybitne w smaku ale bardzo aromatyczne. I chociaż nie zapada w pamięć i nie rozkochuje od pierwszego łyku to ma w sobie ten stoutowy, wyspiarski klimat.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">Alkohol: 4,5%</span>Kiriwinahttp://www.blogger.com/profile/10886314747665875904noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-196903334252131242.post-80749118992036666582014-01-12T14:31:00.001-08:002014-01-12T14:31:04.903-08:00Umieszczać piwo obok literatury, cóż za brak szacunku! (Szałpiw, Szczun)Ponieważ mam teraz dużo czasu, a właściwie całe jego pokłady wyciągające godzinę za godziną jak nitki spaghetti, wróciłam do czytania. A właściwie wróciłam do spokojnego czytania, nie tylko w biegu, w autobusie i na przystanku, w przerwie obiadowej i w kolejce do lekarza. Do czytania powolnego, spokojnego, do delektowania się książką całe popołudnie.<br />
<br />
To mi się ostatnio zdarzało, niestety, rzadko: owszem, przypominając sobie serię <i>Songs of Ice and Fire </i>(ostatnim razem sięgnęłam po nią, kiedy liczyła tylko trzy części) siedziałam po nocach i zlekceważyłam nieco domowych obowiązków, a <i>Balladyny i Romanse</i> Karpowicza przedłożyłam nawet nad ulubione serialowe odmóżdżacze. Teraz jednak, aż wstyd przyznać, mogę poświęcić książce całe popołudnie i nic ani nikt mnie nie goni. Cenne i rzadkie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://www.znak.com.pl/files/covers/card/b3/Mysliwski_Ostatnierozdanie_500pcx_popr.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://www.znak.com.pl/files/covers/card/b3/Mysliwski_Ostatnierozdanie_500pcx_popr.jpg" height="400" width="270" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">źródło: Znak.com.pl</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Szczęśliwy zbieg okoliczności, ponieważ chwyciłam za powieść, która wymaga skupienia i którą najlepiej czyta się powoli. Najnowsza pozycja Wiesława Myśliwskiego to spokojna, pozornie chaotyczna opowieść o życiu składającym się z serii mniej lub bardziej przypadkowych spotkań i bezcelowych ucieczek, życiu spisanym w starym notesie z adresami i telefonami, których właścicieli często już się nie pamięta.<br />
<br />
Długo uciekałam od Myśliwskiego: obowiązkowe na egzamin lektury zlekceważyłam, jakoś było mi nie po drodze, jakoś wciąż brakowało czasu żeby te opasłe tomy przeczytać, jakoś trudno zmierzyć się z tak uznanym autorem. Zabierałam się do niego jak pies do jeża ale w końcu, zachęcona pozytywną recenzją w "Polityce", postanowiłam po męsku zmierzyć się z tą prozą. I było warto, choć Myśliwski to autor niełatwy: jego opowieść to, paradoksalnie, seria mniejszych opowiadań które próbują coś scalać w jedną, spójną narrację; w efekcie zaś udowadniają, że powstanie owej spójnej narracji jest po prostu niemożliwe. Tożsamość oparta na związkach z innymi, od której bohater uciekał całe życie, rozpada się i niczym nie można jej zastąpić.<br />
<br />
Myśliwski trudne i głęboko ludzkie problemy ubiera w pozornie proste historie. To właśnie one pokazują, jak bardzo ludzie są skomplikowani i jak trudno jest im poradzić sobie z opowieścią własnego życia oraz jak bardzo uzależniają ją od innych. Ta książka jest też bowiem o tym, że nie da się uciec od interakcji z ludźmi, że nawet, jeśli zrywamy wszelkie mocniejsze więzi i programowo wybieramy samotność to na końcu każda próba zrozumienia siebie będzie próbą zrozumienia poprzez innego. To paradoks, bo ostatecznie nie da się również całkowicie zbliżyć do drugiego człowieka i w pełni go zrozumieć.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-fmdkcGa-HG6RflPL-_IscfWx4oVgaLwOM4A69BiFrTD3ghJK1FNkHOoye0mlWJ3NLtlMN1QAb_iqy3KI2eRp6WvZ9jZMVf_eMPz3MoauTABIxJdRigM-hvfZlj-IElc0BoGoqPd1Bks_/s1600/mysliwski.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-fmdkcGa-HG6RflPL-_IscfWx4oVgaLwOM4A69BiFrTD3ghJK1FNkHOoye0mlWJ3NLtlMN1QAb_iqy3KI2eRp6WvZ9jZMVf_eMPz3MoauTABIxJdRigM-hvfZlj-IElc0BoGoqPd1Bks_/s1600/mysliwski.jpg" height="400" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Można by długo pisać o pięknej opowieści Marii, która na listach zostawionych bez odpowiedzi, do właściwie wykreowanego przez siebie adresata zbudowała swoje życie, choć nie wiadomo, na ile realne. Główny bohater nie potrafi w ten sposób opowiedzieć siebie, gubi się w rozpadających się kartkach pełnych wpisów, które nic już mu nie mówią. <i>Ostatnie Rozdanie</i> to opowieść o próbie uporządkowania swojego życia, a tym samym o śmierci, która jest równie jak owo życie chaotyczna. Powieść o życiu - grze, której punktem kulminacyjnym jest piękna scena rozgrywania partii pokera ze zmarłym przyjacielem.<br />
<br />
"Ostatnie Rozdanie" to opowieść o tym, że w naszej pamięci zapisane są często już nic nam nie mówiące, czasem przypadkowe nazwiska i telefony i to z nich składamy swoje wspomnienia; niezależnie od tego, czy będzie to rozpadający się notes pełen danych obcych ludzi, porządny zeszyt z przedwojennymi nazwiskami kryjącymi za sobą przedwojenne opowieści czy kolekcja zdjęć z podróży - wszystkie te próby zatrzymania czasu i uporządkowania własnych wspomnień tylko tym boleśniej uświadamiają nam dynamikę przemijania.<br />
<br />
Czas na bardziej alkoholową recenzję, bo przecież nie samą literaturą żyje człowiek. Napiszę zatem o piwie, które wywarło na mnie piorunujące wrażenie i choć swoją premierę miało już jakiś czas temu, wciąż o nim pamiętam i noszę się z zamiarem opisania.<br />
<br />
Zacznę od tego, że to nie jest piwo na początek wieczoru. Ostrzeżenie to powinno być umieszczanie na etykiecie (chociaż może jest - przyznaję, etykietę widziałam tylko w internecie na niezbyt wyraźnym zdjęciu - może ostrzeżenie tam jest?).<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh811TC4NNY-lCR9Zi4q8wOmF70kk8EKRnvGfeO7xrlYw9KO440hpxHkFcBMS6QKxAIu7BSXDcWqhQ2nPLtTPZ83sM46pmEJLuu3chaqIhnrwxe-uYAjaEPMJKxSMqqV-La0iX4X0YE4SLs/s1600/szczun1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh811TC4NNY-lCR9Zi4q8wOmF70kk8EKRnvGfeO7xrlYw9KO440hpxHkFcBMS6QKxAIu7BSXDcWqhQ2nPLtTPZ83sM46pmEJLuu3chaqIhnrwxe-uYAjaEPMJKxSMqqV-La0iX4X0YE4SLs/s1600/szczun1.jpg" height="428" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a href="http://szalpiw.pl/" target="_blank">Szałpiw</a> z Poznania, założony przez doświadczonych piwowarów domowych, jest jednym z najlepiej zapowiadających się polskich browarów, choć wciąż nie dorobił się porządnej strony internetowej z informacjami na temat swoich produktów (a przydałaby się).<br />
<br />
Wiadomo było, że to nie będzie byle co: 19% ekstraktu i 8,1% objętości alkoholu zobowiązuje. I nie rozczarowuje: jest aromatyczne, pełne i bardzo smaczne. Szczun to amerykańskie Pale Ale, choć wiele osób wskazywało na wyczuwalny belgijski charakter tego piwa ( i nic dziwnego: piwowarzy użyli belgijskich drożdży).<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8KRQClE2oW3y3V86I0CPdVJSKOL_4RaFsuPozqvoaiL6Pi5ngC7TXIcjTkLi9_inySdXLNRupQhmGM6DhMGTNyUh0N0IXTT2-5uvtlkVTBApKjLLM4vHyMRc90rKtsxxGEW0hwoc92pjr/s1600/szczun2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8KRQClE2oW3y3V86I0CPdVJSKOL_4RaFsuPozqvoaiL6Pi5ngC7TXIcjTkLi9_inySdXLNRupQhmGM6DhMGTNyUh0N0IXTT2-5uvtlkVTBApKjLLM4vHyMRc90rKtsxxGEW0hwoc92pjr/s1600/szczun2.jpg" height="400" width="260" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Piwo o pomarańczowo - złotym kolorze i sztywnej pianie pachnie słodko, morelowo (stawiałabym na suszone morele i rodzynki) i bardzo cytrusowo, słowem - zachęcająco. I równie zachęcająco smakuje: potężna baza słodowa z mocno wyczuwalnymi drożdżami, w tle trochę cytrusów i rodzynki, na końcu zaś lekka, żywiczna goryczka. Jest gęste i mocne, dopełnione słodyczą która nie ma w sobie nic sztucznego i goryczką, która doskonale się z nią komponuje.<br />
<br />
Uwaga na moc i gęstość: to piwo mało sesyjne, raczej do powolnego smakowania.Kiriwinahttp://www.blogger.com/profile/10886314747665875904noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-196903334252131242.post-60655308853362441332013-12-30T09:47:00.000-08:002013-12-30T09:47:03.664-08:00Legenda Sörfőzde, Brutal BitterPłonna była nadzieja, że po prezentowym szaleństwie trochę przerzedzą się zakupowe ulice i centra handlowe: nastał czas obniżek. Przyznaję, że sama się na to łapię i do szczoteczki do zębów dołożyłam pachnący balsam tylko dlatego, że był w promocji. Ale tak to już jest: co innego wiedzieć, że się nami manipuluje, co innego umieć się owej manipulacji przeciwstawić.<br />
<br />
Polska premiera nowego <i>Hobbita</i> za nami, mogę więc już napisać, że widowisko przednie, choć warstwa fabularna znów kuleje. Autorom scenariusza książka Tolkiena najwyraźniej nie przeszkadza; warto jednak wybrać się do kina ze względu na piękno obrazu, wspaniałe sceny ze smokiem (do niedawna myślałam, że został wygenerowany komputerowo, tymczasem to <i>motion capture </i><a href="http://www.cinemablend.com/new/See-Benedict-Cumberbatch-Becoming-Smaug-Behind-Scenes-Hobbit-Images-39983.html" target="_blank">w wykonaniu Benedicta Cumberbatha</a>) i, przede wszystkim, muzykę. Po raz kolejny postawiono tu na coś nieoczywistego (czy ta piosenka kojarzy się z fantasy?) ale doskonale dobranego do klimatu.<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/mllXxyHTzfg" width="560"></iframe>
<a name='more'></a><br />
Jeśli idziecie na ten film, wybierzcie wersję 48 klatek. Jak szaleć, to szaleć, a naprawdę jest różnica.<br />
<br />
Żeby zakończyć ten hobbitowy wstęp dodam jeszcze obserwację z ostatnich dni. Otóż przed Świętami modnie było pisać o tym, jakim strasznym upadkiem TV jest istnienie programu Warshaw Shore. Teraz te same portale, które publikowały wywiady z socjologami uruchomiły swoje plotkarskie dywizje i na pierwszą stronę wrzucają kolejne sensacje w stylu "kto z kim w WS", a stacje muzyczne produkujące te nowe straszności (czyli WS i Miłość na Bogato) chwalą się zwiększoną oglądalnością. No cóż. Przypominają mi się czasy gimnazjum, kiedy zaczął się program Big Brother i wszyscy byli przerażeni upadkiem telewizji. Wszyscy byli, ale kogo by nie zapytać, ten znał imiona uczestników i w ogóle wiedział, kto z kim i co.<br />
<br />
Żadnej z wymienionych nowości nie oglądam, ale już nic mnie nie zdziwi. Cóż, brutalna medialna rzeczywistość. Zatem brutalne piwo na dziś: Brutal Bitter z węgierskiego browaru Legenda Sörfőzde.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZZNGcUs1aF7aREiO-6aBSwCAvW-xT48Q7M91mJz7EdH-t9cBG0nkVR25-RGlMa-emhT2tHjvecP7_Uwd7zfU-3M_yZo3Dp1whWUxl4SBwjftV8FI3dSgLdmZ_MIfO4-XBPeT7AZH6dEZK/s1600/brutal_bitter1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Legenda Sorfozde, Brutal Bitter India Pale Ale" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZZNGcUs1aF7aREiO-6aBSwCAvW-xT48Q7M91mJz7EdH-t9cBG0nkVR25-RGlMa-emhT2tHjvecP7_Uwd7zfU-3M_yZo3Dp1whWUxl4SBwjftV8FI3dSgLdmZ_MIfO4-XBPeT7AZH6dEZK/s1600/brutal_bitter1.jpg" height="400" title="Brutal Bitter z browaru Legenda Sorfozde, Budapeszt, Węgry; India Pale Ale" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Trzeba powiedzieć, że jest to jedno z nielicznych piw które udało nam się przywieźć z autobusowej wycieczki do Węgier w całości: niestety przy wysiadaniu na wcześniejszym przystanku ktoś dość <i>brutalnie</i> obszedł się z naszą torbą. Ponieważ piwo zostało kupione w samym browarze jeszcze zanim zdążono nalepić na nie etykietkę (dostaliśmy ją osobno) musicie uwierzyć mi na słowo, że zdjęcia przedstawiają butelkę BB.<br />
<br />
Niechaj nie zmyli nas nazwa: ten Brutal to nie żaden bitter, tylko pełnoprawne IPA chmielone Chinook, Cascade i Amarillo. I to mocno chmielone: piwo jest bardzo aromatyczne. Po otwarciu rozsiewa smakowite zapachy cytrusów i mango. Kolor: ciemny bursztyn, mocna herbata z cytryną i miodem (piwo jest nieco mętne).<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtJDwnf3z4u8DReAbIVo7AFk3wemf_4fbGc05PKrxyGgKPAywUHx4rfdH-7zbrDynytMhhu_3BAKhgKGY5UMJd3tPq3SbclHxXhdPXpyTSinz90sjBrkTM__eR1FHgkxYqxyvZtD8ssy6w/s1600/brutal_bitter2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Legenda Sorfozde, Brutal Bitter India Pale Ale" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtJDwnf3z4u8DReAbIVo7AFk3wemf_4fbGc05PKrxyGgKPAywUHx4rfdH-7zbrDynytMhhu_3BAKhgKGY5UMJd3tPq3SbclHxXhdPXpyTSinz90sjBrkTM__eR1FHgkxYqxyvZtD8ssy6w/s1600/brutal_bitter2.jpg" height="400" title="Brutal Bitter z browaru Legenda Sorfozde, Budapeszt, Węgry; India Pale Ale" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
Mimo iż w aromacie dominują chmiele dość wyraźnie czuć słód. Piwo jest dość cierpkie i zawiera sporą dawkę goryczki: nazwa mówi zresztą sama za siebie. Chmiel jednak nie wybija się zbyt mocno, jest nieźle zrównoważony przez treściwość słodu. Trochę zabrakło owocowych nut zapowiadanych przez odurzający zapach, bardziej niż walorom smakowym chmiele służą tu do wzmocnienia goryczy. A szkoda.<br />
<br />
Brutal Bitter najbardziej smakował mi w samym browarze: upalny maj wśród zieleni, w doborowym gronie. Ale chyba każde dobre piwo najlepiej smakuje w takich właśnie warunkach.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEbunOWma-Q5nlAoKopdIKooKb8dg7TvSKWE36kzkRaXUWjOH0tXGsGyP4xNSYZtLIyAzJqDq9oib0wmZNSNBpNBz-gp4lffYTeEL_FbqJ1raxe_I9CxwjDxeK8n_jMCD_yxNrIMDw1CIt/s1600/brutal_bitter3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Legenda Sorfozde, Brutal Bitter India Pale Ale" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEbunOWma-Q5nlAoKopdIKooKb8dg7TvSKWE36kzkRaXUWjOH0tXGsGyP4xNSYZtLIyAzJqDq9oib0wmZNSNBpNBz-gp4lffYTeEL_FbqJ1raxe_I9CxwjDxeK8n_jMCD_yxNrIMDw1CIt/s1600/brutal_bitter3.jpg" height="400" title="Brutal Bitter z browaru Legenda Sorfozde, Budapeszt, Węgry; India Pale Ale" width="251" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
Tymczasem skoro słoneczny maj jeszcze przed nami - cieszmy się stosunkowo łagodną, póki co, zimą i tym, co zostało ze świątecznych zapasów. Żadna dieta nie wytrzyma bowiem w starciu z pudełkiem pierniczków.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXSrDCApn0JKv0dfCSt3zGSkYFBQ-rXyctceXZ9hciNA-gQgfqxx4FiJxXvdrKUFcmxCPuOpCc95ZKQPOCjNPkBDQOalZcTEorbHuSZiIMWhShjlCLcDdZMHaQMd_TMDslIfoAu0UBbYHj/s1600/pierniczki.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="gingerbread, pierniczki lukrowane" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXSrDCApn0JKv0dfCSt3zGSkYFBQ-rXyctceXZ9hciNA-gQgfqxx4FiJxXvdrKUFcmxCPuOpCc95ZKQPOCjNPkBDQOalZcTEorbHuSZiIMWhShjlCLcDdZMHaQMd_TMDslIfoAu0UBbYHj/s1600/pierniczki.jpg" height="640" title="Lukrowane pierniczki domowej roboty" width="548" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
A na koniec - szczęśliwego Nowego!<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">Alkohol: 8,2% (w piwie, nie w pierniczkach)</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Ekstrakt: 21</span>Kiriwinahttp://www.blogger.com/profile/10886314747665875904noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-196903334252131242.post-22094241134130128222013-12-13T10:26:00.000-08:002013-12-13T10:28:09.371-08:00Już nie święty, choć jeszcze nie Święta: Saint No More z AleBrowaru i inne piwa świąteczne Słychać narzekania, że Świąteczny marketing jest przytłaczający, sklepy stroją się bowiem w bombki i światełka już od Wszystkich Świętych: jeszcze nie wyprzedawszy ostatnich zniczy już stawiają na półkach czekoladowe Mikołaje. No cóż, mogę tylko napisać, że bardziej na zachód jest jeszcze gorzej: tu Święta zaczynają się już po Halloween, co oznacza niemal trzy miesiące słuchania kolęd i oglądania sztucznych choinek. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeWZuslUIq9Q-sXQix5GrEXklHM65KnZ5YBR23Zxa4En3ZgO3El-_bVU5ATWWtS1njZyGc4r1yhE4R6RHrweb34pcYpcNWiIdmh6hFGnYI-PpgLDjpJVTI1pJbqgwVppAd8BQVaxcFiEBB/s1600/swieta2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Gingerbread cookies: świąteczne pierniczki" border="0" height="370" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeWZuslUIq9Q-sXQix5GrEXklHM65KnZ5YBR23Zxa4En3ZgO3El-_bVU5ATWWtS1njZyGc4r1yhE4R6RHrweb34pcYpcNWiIdmh6hFGnYI-PpgLDjpJVTI1pJbqgwVppAd8BQVaxcFiEBB/s1600/swieta2.jpg" title="Gingerbread cookies, czyli świąteczne pierniczki. Trzeba je upiec wcześniej, żeby zmiękły" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
Niektórzy już wrzucają na portale społecznościowe zdjęcia
przystrojonych domów. Ehh, i gdzie ta piękna tradycja ubierania choinki
dopiero w Wigilię? Jednak nostalgia na bok, niektóre rzeczy trzeba wszak przygotować wcześniej: pierniczki, ciasto na piernik staropolski, zakwas na żur grzybowy i na barszcz czerwony. Czekam jeszcze na grzyby, żeby zrobić i zamrozić uszka.<br />
<br />
Święta szykują się również w piwnym wydaniu. AleBrowar <a href="https://www.facebook.com/photo.php?fbid=559224677480328&set=a.306931912709607.69233.246615358741263&type=1&theater" target="_blank">ogłosił</a> na facebooku, że w tym roku również wypuści swoje świąteczne piwo z tym, że w zupełnie innej odsłonie: mamy dostać Single Hop IPA, chmielone simcoe. Miejmy nadzieję, że literówki i błędy interpunkcyjne w samym wpisie to efekt pośpiechu w pisaniu który nie oznacza pośpiechu przy warzeniu.<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2nzDO6bECBL2bmLlm49AlYZvIhbnMb33fxbphMoPrVaHPtS4VjPliY8SFfI81UNpYLgvYg-g_L6hyf3R4iEILqk8jjsWKF_fVLuFoCEURHF8Ndcx3GYyXLQPXo629vtBKW61akfikZWjG/s1600/saint1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="AleBrowar, Saint No More" border="0" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2nzDO6bECBL2bmLlm49AlYZvIhbnMb33fxbphMoPrVaHPtS4VjPliY8SFfI81UNpYLgvYg-g_L6hyf3R4iEILqk8jjsWKF_fVLuFoCEURHF8Ndcx3GYyXLQPXo629vtBKW61akfikZWjG/s400/saint1.jpg" title="Piwo Saint No More, AleBrowar" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
Ponieważ zaś jeszcze nie wiemy, jak będzie smakował nowy Saint No More
postanowiłam przypomnieć ten zeszłoroczny i przy okazji porozważać
kwestię piw świątecznych w ogóle. Jest to bowiem stosunkowo ciekawe
zjawisko: niby istnieje coś takiego jak christmas ale (warzy je np <a href="http://www.anchorbrewing.com/beer/christmas_ale" target="_blank">Anchor)</a>, jednak trudno się oprzeć wrażeniu, że browary próbują ugrać coś dla
siebie na bożonarodzeniowym szaleństwie i tak, jak wszystko musi mieć w
tym okresie mikołajkową czapeczkę i specjalną edycję z nieodłącznymi
gwiazdkami tak i tu liczy się na zwiększoną ze względu na Święta
sprzedaż.<br />
<br />
Tym bardziej, że w niektórych domach (w moim na pewno) już nikt nie patrzy krzywo na to, że zamiast rozgrzewającej nalewki albo przyprawionego wina domownicy wolą po poobiednim spacerze kufel stouta albo portera.<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkrMacrn8QytdYZQUqmKdGVWS2JuGOk4TaC8i__eO3-lecpW0T4RJWWJ0Id8tT400Vm66MCWBs_GJxhEnZRelsnFd02OU0ORNBDMUrbNwHJv_ynrpyLYULEVbdftk3p6uduT5sdtvVWNaO/s1600/saint2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="AleBrowar, Saint No More" border="0" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkrMacrn8QytdYZQUqmKdGVWS2JuGOk4TaC8i__eO3-lecpW0T4RJWWJ0Id8tT400Vm66MCWBs_GJxhEnZRelsnFd02OU0ORNBDMUrbNwHJv_ynrpyLYULEVbdftk3p6uduT5sdtvVWNaO/s400/saint2.jpg" title="Piwo Saint No More, AleBrowar" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
To było miłe piwo. Niezbyt słodkie, ale też nie przesadnie gorzkie
(bardziej czuć słód niż gorycz). Chmiel wyczuwalny ale nie dominował nad
całością, do tego czekolada i nuty waniliowe. Piwo nie było nafaszerowane przyprawami, nie
dosłodzone i bez "sztucznych" posmaków. Nie wiem, czy z Bożym Narodzeniem
ma wiele wspólnego - to rzecz względna, mnie się z aromatami
pomarańczy, goździków, maku i grzybów, z ciepłem i spokojem kojarzyło
średnio. Ani dobre, ani złe, ot do wypicia jeśli w sklepie akurat nic
lepszego nie mają. <br />
<br />
Warto w tym miejscu nadmienić, że nowa wersja Saint No More stylem przypomina Hoppy Christmas z Brew Doga (także single hop simcoe IPA). Trudno nie podejrzewać AleBrowaru o inspirację, choć właściwie - dlaczego się nie inspirować? W końcu sezonowe piwo świąteczne to bardziej wymysł marketingowy niż tradycja, jak postać Świętego Mikołaja w czerwonym kubraczku z puchowymi wstawkami. Styl zatem dowolny, chociaż większość browarów idzie w ciężkie, zimowe piwa.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjj9QWkmimByIB_-vtOeVmRp7-5u4Ubf5JLQ9MpaLvUJEHZKHpC5VgtJo-npD5LevzaWyMDiAPVnJxSevNqXkJ3WiIuQcClDQnIqLulzKuIL4eB-B5WGqRUg3wgm19nD9HOWN2r8x9x40Y7/s1600/saint3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="AleBrowar, Saint No More" border="0" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjj9QWkmimByIB_-vtOeVmRp7-5u4Ubf5JLQ9MpaLvUJEHZKHpC5VgtJo-npD5LevzaWyMDiAPVnJxSevNqXkJ3WiIuQcClDQnIqLulzKuIL4eB-B5WGqRUg3wgm19nD9HOWN2r8x9x40Y7/s400/saint3.jpg" title="Piwo Saint No More, AleBrowar" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
Tak naprawdę chodzi o to, by piwo kojarzyło się ze Świętami i zapewne stąd właśnie stouty i portery, eksperymenty z posmakami korzennymi i sporą dawką słodyczy. Takie było <a href="http://browarkormoran.pl/Nasze-piwa/Swiateczne.html" target="_blank">Świąteczne</a> Kormorana, dość słodkie i mocno przyprawione. Aż dziw, że żaden polski browar nie pokusił się póki co o bożonarodzeniowe Barley Wine, które też mogłoby się wpasować w grudniową atmosferę. Zamiast tego mamy single hop IPA i kilka porterów.<br />
<br />
Browar Pinta ogłosił zatem, że już niedługo będzie można napić się portera o nazwie <a href="http://www.browarpinta.pl/aktualnosci/57-pinta-imperator-baltycki-247deg" target="_blank">Imperator Bałtycki</a> (swoją drogą z tej okazji zostaną wyprodukowane również szklanki), niekoniecznie związany z choinką i prezentami ale ewidentnie zimowy. Ciechan co roku wznawia zaś edycję Portera Grudniowego w designerskich butelkach. Ursa natomiast już niedługo uraczy nas <a href="http://ursamaior.pl/piwo/piwo-ursa-snieg-na-beniowej" target="_blank">Śniegiem na Beniowej</a>, czyli american golden ale z przyprawami. Oczywiście wiele browarów nie pokusiło się o świąteczną edycję (Haust zarzeka się, że jest to działanie celowe) jednak trend jest dość zauważalny. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_POo_seiMKlm6fQdoV4CUDbSgTKXsKADnwLnNM8rTEkNXq8EeWW7dOfUz1eWIuUFfUxrJABtorHBmJO6LyKiPwPUcB7ptiE7SPgHC9NdEuZWyrTdMFgVtMehyphenhyphen2PMqMgF1FbXvnl-10oTB/s1600/swieta.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Dublin, Grafton Street" border="0" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_POo_seiMKlm6fQdoV4CUDbSgTKXsKADnwLnNM8rTEkNXq8EeWW7dOfUz1eWIuUFfUxrJABtorHBmJO6LyKiPwPUcB7ptiE7SPgHC9NdEuZWyrTdMFgVtMehyphenhyphen2PMqMgF1FbXvnl-10oTB/s1600/swieta.jpg" title="Grafton Street w Dublinie" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
Miasta będą obwieszone lampkami jeszcze przez jakiś czas, więc pośród świątecznych zakupów będzie można spokojnie spróbować i nowego Saint No More, i innych świątecznych specjałów.<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/BXGL4xO1ygE" width="560"></iframe>
<br />
I jeszcze na koniec: Beer Concept wypuścił filmik promocyjny. Jeśli ktoś jest ciekawy, co tam można kupić, to warto się z nim zapoznać.Kiriwinahttp://www.blogger.com/profile/10886314747665875904noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-196903334252131242.post-79412779766807509342013-12-07T05:47:00.000-08:002013-12-07T06:35:59.066-08:00A to wściekła suka (belgijska do tego). Flying Dog, Raging Bitch (Belgian Style IPA)<i>Czyli o ciekawym połączeniu z browaru Flying Dog i o tym, o czym rozpisują się Pudelki tego świata.</i><br />
<br />
<br />
<div style="-webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; orphans: auto; text-align: start; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: auto; word-spacing: 0px;">
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="-webkit-text-stroke-width: 0px; font-family: 'Times New Roman'; letter-spacing: normal; margin-bottom: 0.5em; margin-left: auto; margin-right: auto; orphans: auto; padding: 6px; text-align: center; text-indent: 0px; text-transform: none; widows: auto; word-spacing: 0px;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><div style="margin: 0px;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1FKBvy_zmn-YqLr5rBbZv9IE4WGpXcSpnt3_hRlBSnlmGS9tuQF-tnSJO-DU-CIp4cixbpq58LaKtGt0EyJ29fv2GZRV82UyS48lYrgwPV3QQBIOrgmKxXo1GOn8r0YmNCuj7QDXXlyqc/s1600/raging_bitch3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Raging Bitch, belgian style IPA, Flying Dog" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1FKBvy_zmn-YqLr5rBbZv9IE4WGpXcSpnt3_hRlBSnlmGS9tuQF-tnSJO-DU-CIp4cixbpq58LaKtGt0EyJ29fv2GZRV82UyS48lYrgwPV3QQBIOrgmKxXo1GOn8r0YmNCuj7QDXXlyqc/s1600/raging_bitch3.jpg" height="390" style="cursor: move;" title="Raging Bitch: belgian style IPA z browaru Flying Dog" width="400" /></a></div>
</td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="font-size: 12.800000190734863px; padding-top: 4px; text-align: center;"><div style="margin: 0px;">
fot. Kiriwina</div>
</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Ostatnio przypomniał mi się taki odcinek <a href="http://www.glosywmojejglowie.pl/" target="_blank">Głosów w Mojej Głowie</a>:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.glosywmojejglowie.pl/comics/2011-07-08-Grom-z-jasnego-nieba.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://www.glosywmojejglowie.pl/comics/2011-07-08-Grom-z-jasnego-nieba.jpg" height="118" width="320" /></a></div>
<br />
Miało być więc o tym, jaką potrafię być wściekłą suką. Ale dzisiejszy bohater nieoczekiwanie znalazł lepszą okazję do zaprezentowania się, Polską wstrząsnęła bowiem wiadomość, która na długo pozostawi naród w wielkim szoku. Otóż Bożenka z "Klanu" straciła dziewictwo. Przed ślubem, być może nawet przed naukami przedmałżeńskimi (co by wyjaśniało, dlaczego popełniła tak karygodny błąd).
<br />
<br />
<iframe width="560" height="315" src="//www.youtube.com/embed/KLK6iIg4RHc" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
<br />
<br />
Czołowi <a href="http://niezdecydowanie-zdecydowana.blog.pl/2013/11/28/bozenka-z-klanu-straci-dziewictwo-vs-seksu-nie-bedzie-do-slubu/" target="_blank">hipsterzy</a> internetów <a href="http://www.kominek.in/2013/11/bozenka-nie-wytrzymala/" target="_blank">zareagowali</a>, <a href="http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,130517,15031473,_Polskie_seriale_karmia_bzdurami_i_kryptoreklama_.html#Cuk" target="_blank">portale</a> (nawet te <a href="http://poznan.naszemiasto.pl/artykul/galeria/2081532,bozenka-z-klanu-stracila-dziewictwo-hit-internetu-zobacz,id,t.html" target="_blank">lokalne</a>) <a href="http://www.eska.pl/hotplota/news/bozenka_z_klanu_stracila_dziewictwo_agnieszka_kaczorowska_nago_w_lozku_-_zobacz_video/74301" target="_blank">oburzyły się</a> zgodnie. Na beznadzieję polskich seriali, na grę czy też bardziej klaunadę aktorską i powszechne lokowanie produktu, budząc się jakby z wieloletniego snu podczas którego telenowele rodzimej produkcji leciały sobie i lokowały w najlepsze. Pomyślałam sobie, to też coś napiszę, od razu będzie większe zainteresowanie. Żartuję, choć wpisywanie się w ogólnopolskie trendy jest w jakiś sposób zabawne.<br />
<br />
Jest coś wzruszającego w tym, jak taki jednorazowy wyskok scenariusza pokazuje grupie, która uważa się za inteligentów bo oglądając seriale nie schodzi poniżej "Sopranos" i jest otoczona liberalną, wielkomiejską atmosferą, co ogląda i co myśli o świecie inna grupa, wielka masa społeczna która od lat włącza telewizor o tej samej godzinie.<br />
<br />
Niby wiedzieliśmy, że zły scenariusz, źli aktorzy, złe dialogi (naprawdę polecam obejrzeć ten filmik), niby wiedzieliśmy, że tradycyjne wartości, że nikt nie przeklina a nieślubne dzieci mogą być tylko skutkiem przypadkowej sztucznej inseminacji. Wiedzieliśmy i śmialiśmy się z tego oglądając odważne, amerykańskie produkcje. Zastanawiam się jednak, czy to jest śmieszne, skoro ta tradycyjna widownia jest od nas zazwyczaj bardziej wyborczo i w ogóle bardziej aktywna, chętnie kreuje świat na podobieństwo swoich wyobrażeń a my często zachowujemy się tak, jak ona chce "dla świętego spokoju", albo "bo taka tradycja", zamiast podążać za własnymi poglądami.<br />
<br />
Refleksja jest zatem, mimo ogólnej wesołości, smutna. Tym bardziej, że śmiejemy się nie tylko z koszmarnej "gry" aktorów i beznadziejnego scenariusza, śmiejemy się z tego, że ktoś może mieć inne poglądy niż my. Wielu z nas nie zagłosuje, nie zamanifestuje, nie sprzeciwi się, nawet nie wda się w dyskusję żeby pokazać, co myśli i jak jego zdaniem świat powinien wyglądać. Ale ten śmiech może być bardziej nietolerancyjny i bolesny niż krzyki radiomaryjnych, na które tak lubimy się powoływać. Taka pożalcie się bogowie bohaterka "Klanu" przynajmniej próbowała zachować jakąś spójność czynów i przekonań.<br />
<br />
Wracając jednak do wściekłej suki Bożenki, która śmiała okazać jakikolwiek popęd seksualny (na szczęście może to jeszcze naprawić i wziąć ślub, zmywając hańbę z siebie i swojej rodziny), mam dziś dla Was piwo, które świetnie nada się na poranek "po".<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWW18Y0flCQEc5rfnmF-tNEMTAkk0YPYbm7JQ5ZSbgd8WRQqnU-C_6vbnte6rphPRzFTT0owu1OHA0XoM2mM5zU8wduTTRKqBZAU7S-eRCA4l9fCPVOu4jnreGnh7RMZljpOTroe8dS2QZ/s1600/raging_bitch.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Raging Bitch, belgian style IPA, Flying Dog" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWW18Y0flCQEc5rfnmF-tNEMTAkk0YPYbm7JQ5ZSbgd8WRQqnU-C_6vbnte6rphPRzFTT0owu1OHA0XoM2mM5zU8wduTTRKqBZAU7S-eRCA4l9fCPVOu4jnreGnh7RMZljpOTroe8dS2QZ/s1600/raging_bitch.jpg" height="400" title="Raging Bitch: belgian style IPA z browaru Flying Dog" width="391" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
O etykiecie nie będę się rozpisywać: po prostu, Flying Dog. Ten styl można kochać albo nienawidzić, ale z pewnością nie można mu zarzucić niedopracowania.<br />
<br />
Piwo uwarzone na 20-lecie browaru w interesującym, kombinowanym stylu. <a href="http://flyingdogales.com/beers/raging-bitch/" target="_blank">Amerykańskie chmiele</a> (Warrior, Columbus, Amarillo) i belgijskie drożdże El Diablo, które mają nadać charakterystyczny słodkawy, bananowy posmak. Zaskakująca mieszanka, godna okazji z której została stworzona.<br />
<br />
Piękny, bursztynowy kolor i gęsta piana, która dość szybko opada. Piwo ma bardzo bogaty bukiet zapachowy: belgijskie drożdże walczą o lepsze z amerykańskimi chmielami, mamy więc karmel, bananową drożdżowość a do tego mocne, cytrusowe nuty i coś jakby herbatkę owocową.<br />
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWIM47RcibWL58vbWjsxpAxwzHmxZf5IpwANkjEZDR4IQsnsAn5hFMgz86-uyfsxCnb2eSWpiis5fubnOkJdaXSQ7hxSCpOGr6CeSp1-Gn6Be-8lfi7-Z4_Dpe3IWQccS3rdRCQwJGAijh/s1600/raging_bitch2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Raging Bitch, belgian style IPA, Flying Dog" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWIM47RcibWL58vbWjsxpAxwzHmxZf5IpwANkjEZDR4IQsnsAn5hFMgz86-uyfsxCnb2eSWpiis5fubnOkJdaXSQ7hxSCpOGr6CeSp1-Gn6Be-8lfi7-Z4_Dpe3IWQccS3rdRCQwJGAijh/s1600/raging_bitch2.jpg" height="400" title="Raging Bitch: belgian style IPA z browaru Flying Dog" width="237" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
Raging Bitch ma ten typowy dla AIPA goryczkowy posmak, coś jakby rozgryźć grejpfruta polanego sokiem z cytryny, a do tego lekki posmak egzotycznych owoców. Są też przyprawy (imbir?) i suszone owoce. Styl belgijski jest natomiast słabo wyczuwalny, skoncentrował się raczej w zapachu gdyż smak został zdominowany przez chmiel.<br />
<br />
Mało tego "belgian style", ale piwo jest bardzo dobre: aromatyczne, ze świetną, mocną goryczką która wykręca buźkę tak, jak powinna. Aromat zapowiadał co prawda więcej słodkości, choć ta nuta karmelu w tle ładnie współgra z całością. Smaczne, ale nie spodziewajcie się zbyt wielu belgijskich akcentów. Największym jego atutem jest aromat i dla niego warto zafundować sobie na Mikołajki buteleczkę tego Flying Doga.<br />
<div>
<div>
<br />
<span style="font-size: x-small;">Alkohol: 8,3 %</span><br />
<span style="font-size: x-small;">IBU 60</span></div>
</div>Kiriwinahttp://www.blogger.com/profile/10886314747665875904noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-196903334252131242.post-87889510330776239602013-11-26T12:17:00.000-08:002013-11-29T02:27:11.171-08:00Stout w wersji ortodoksyjnej (AleBrowar, Ortodox Stout)Korzystając z okazji, że niedawno miał miejsce <a href="http://www.stoutday.com/" style="background-color: white; font-family: arial,sans-serif; orphans: 2; widows: 2;" target="_blank">międzynarodowy dzień stouta</a>, postanowiłam przypomnieć inicjatywę AleBrowaru sprzed kilku miesięcy, mianowicie wypuszczone w maju bieżącego roku piwo Ortodox. Cel był szczytny: czysty przedstawiciel stylu, coś dla fanów oryginalnego smaku stouta i dla tych, którzy wobec mody na hybrydy i amerykańskie chmiele nie mieli jeszcze okazji się z nim zetknąć.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRML9urB3-H5_6v4zN4lRuMTCNMJmuz1-MzVSUFr0OKPgV8B04nGwwMcl3qIE12Lt0nzM18the3sg70zkr6W6XxqY1fARqaDCRcchkx2g0uJg0EfT6-cg_YxLFtShHbGBpYaYRAFXCTEZs/s1600/guinness.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRML9urB3-H5_6v4zN4lRuMTCNMJmuz1-MzVSUFr0OKPgV8B04nGwwMcl3qIE12Lt0nzM18the3sg70zkr6W6XxqY1fARqaDCRcchkx2g0uJg0EfT6-cg_YxLFtShHbGBpYaYRAFXCTEZs/s400/guinness.jpg" height="198" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
<div style="orphans: 2; widows: 2;">
Pomysł o tyle ciekawy, że stouty w Polsce nie są specjalnie chętnie kupowane (choć zdarzają się miłośnicy Guinnessa, no i rosnąca w siłę irlandzka Polonia zapewne przyczynia się do ich popularności): ci, którzy przenoszą się z krainy "byle-miało-alkohol" do królestwa jakości i smaku częściej wybierają albo lepsze piwa dolnej fermentacji (lub, ewentualnie, pszeniczne) albo od razu sięgają po goryczkowe style IPA. Cięższe, ciemne piwo rzadko występuje klasycznie, kupuje się raczej stouty owsiane albo mleczne (Sweet Cow AleBrowaru).<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg24sOh_4f-P4e49CtCRdoV8r2Ty-iFA_A4z1Ru5-OLKj91gEwDfc6xYsPYn_9e82HdaNZXJlypaJIWQ9n2U6jEi34xeGduXdP62MXqfYsRmKidADI7SJ7aK-bZv6g70qVZWbVGSWOo5Fkm/s1600/Ortodox1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg24sOh_4f-P4e49CtCRdoV8r2Ty-iFA_A4z1Ru5-OLKj91gEwDfc6xYsPYn_9e82HdaNZXJlypaJIWQ9n2U6jEi34xeGduXdP62MXqfYsRmKidADI7SJ7aK-bZv6g70qVZWbVGSWOo5Fkm/s400/Ortodox1.jpg" height="400" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<br />
<div style="orphans: 2; widows: 2;">
Nieco dziwi fakt, że browar z Gościszewa postanowił uwarzyć takie piwo w maju: do upalnych dni pasują raczej piwa lżejsze, chociażby (również popularny w tamtym czasie) witbier, ciemne style są bardziej jesienne i zimowe (dobry przykład do Porter Grudniowy sprzedawany przez Ciechana). Stouta zresztą trudno nie kojarzyć raczej z chronieniem się przed zmienną irlandzką pogodą w tłocznych knajpkach z pysznym jedzeniem i muzyką na żywo niż z ekstremalnymi czasem temperaturami panującymi latem w polskich miastach.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUFwweN6ve1IhEICHvYCQi-iDdGztoZKRJsFOHp_t7rwfeCP-KNe5mLnbfIi6UTfUPGVvmwOoiYt-_xUX3Ta7s6r7bG-hL9Nn9Oc-0pw7o2FIvPVZDggEm_JGmCJGUXP7n-3ezmvLzeUgX/s1600/ortodox2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Ortodox Stout, AleBrowar" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUFwweN6ve1IhEICHvYCQi-iDdGztoZKRJsFOHp_t7rwfeCP-KNe5mLnbfIi6UTfUPGVvmwOoiYt-_xUX3Ta7s6r7bG-hL9Nn9Oc-0pw7o2FIvPVZDggEm_JGmCJGUXP7n-3ezmvLzeUgX/s400/ortodox2.jpg" height="400" title="Ortodox Stout, AleBrowar" width="387" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="orphans: 2; widows: 2;">
Skojarzenie zresztą nieprzypadkowe: gatunek tego piwa górnej fermentacji powstał bowiem na Wyspach i to w Irlandii mieszczą się browary warzące najpopularniejsze stouty: Guinness i Murphy's. Historia wywodzi ten gatunek z XVIII wiecznego Londynu, gdzie klasa robotnicza raczyła się mocnymi porterami. Stout najprawdopodobniej oznaczał wtedy właśnie portera ("mocny", bo takie było znaczenie tego słowa), choć niektórzy twierdzą, że było to zupełnie inne piwo i że stout jako taki powstał nieco później. Mówi się zresztą, że stout i porter to gatunki odróżnialne głównie poprzez swoją moc. W 1759 roku Arthur Guinness zaczyna warzyć piwo w St James's Gate Brewery i od tej pory ten styl kojarzony jest przede wszystkim z Irlandią.</div>
<br />
<div style="orphans: 2; widows: 2;">
W związku z nową serią zaprojektowano dla AleBrowaru nową etykietę: ascetyczną, spokojną. I dość, trzeba przyznać, udaną, choć można zastanawiać się, czy czcionka rzeczywiście pasuje do ortodoksyjnego stylu (ze zwierzątkiem w muszce kłócić się nie będę, lepsze to niż niektóre komiksowe postacie z poprzednich piw). To zupełnie inny styl niż ten, do którego się przyzwyczailiśmy. Nie wiadomo, jak będą wyglądały pozostałe, jest to bowiem, póki co, jedyne piwo z serii. Miejmy jednak nadzieję, że nie ostatnie. </div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXiY24To77n4Z_P3jdhNVJ2SEqpnbU_UvJyI9TG2kwqRWs0cQvdJos8aSQcInfCj2gZyF2QHYInJPYq2TNGcPNms3_H1vcapRsAHMcHUholNsmsBZV3Lg_65fD7A1dUUZrgMbnuneh3FxW/s1600/Ortodox3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Ortodox Stout, AleBrowar" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXiY24To77n4Z_P3jdhNVJ2SEqpnbU_UvJyI9TG2kwqRWs0cQvdJos8aSQcInfCj2gZyF2QHYInJPYq2TNGcPNms3_H1vcapRsAHMcHUholNsmsBZV3Lg_65fD7A1dUUZrgMbnuneh3FxW/s400/Ortodox3.jpg" height="400" title="Ortodox Stout, AleBrowar" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div style="orphans: 2; widows: 2;">
Standardowy (nie mówimy tu bowiem o wariacjach typu oatmeal) stout powinien mieć nieprzejrzystą, czarną barwę (chociaż np Guinness, jeżeli weźmiemy go pod światło jest czerwony!), gęstą pianę i zawierać palone jęczmienne słody oraz sporo chmielu. Próbując porównać tę wersję z dotychczas próbowanymi stoutami stwierdzam, że piana jest nieco zbyt lekka i obfita, chociaż kolor bardzo udany. W zapachu natomiast pod przyjemną i pożądaną kawą czają się mocne akcenty chmielowe (w tym głównie żywiczne).</div>
<br />
<div style="orphans: 2; widows: 2;">
W smaku dość mocno kwaskowe, ale jest gęstość i piękny bukiet palonych słodów. Znów zaskakuje jednak mocne nachmielenie: zdecydowano się najwyraźniej na stouta amerykańskiego. Cóż, takie prawo autorów, jednak czemu nazywać to Ortodoxem i sprzedawać jako przypomnienie klasyki i, w domyśle, odejście od mody na style zza oceanu? Oczywiście, amerykański stout też może być nazwany "ortodoksyjnym". I przyznać trzeba, że piwo AleBrowaru jest smacznym i godnym polecenia piwem, czekałam jednak (myślę, że nie tylko ja) na smakowitą konkurencję dla irlandzkich koncernów.<br />
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNDuQvBK5FPioN5h77VJk6qqENzPeoc1xzJxdDKO7eDalcHifrjT30l5n4w3tuDiOP85hHJhFo5UxHu_E9ljfGwTTyAqxqsXuxeeLJno66SiBQlkgnp30wzHv6mr0jossvRZmm_chxrQmk/s1600/Ortodox4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Ortodox Stout, AleBrowar" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNDuQvBK5FPioN5h77VJk6qqENzPeoc1xzJxdDKO7eDalcHifrjT30l5n4w3tuDiOP85hHJhFo5UxHu_E9ljfGwTTyAqxqsXuxeeLJno66SiBQlkgnp30wzHv6mr0jossvRZmm_chxrQmk/s400/Ortodox4.jpg" height="266" title="Ortodox Stout, AleBrowar" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div style="orphans: 2; widows: 2;">
A teraz nuta sentymentalna: dokładnie 7go listopada blogaskowi stuknął roczek. Z początku założona (i, żeby się pochwalić, przestrzegana!) regularność posypała się wobec nawału wydarzeń który zaczął się w lipcu, ale mam nadzieję, że uda mi się jednak kontynuować.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEii4RzAv8dEPPtK_1ADfVQp4-KvkCYfLTOi12hQGzKF8MqIFwGEGd-959D6iGIo4mwcA0OlMrcaNOhKgcW1W2K4SeoItAIpyhyQaZRTenPwyg5Ztq3UM3ZLXcdlKbUvFu9EaGVjNPts2AmW/s1600/ciacho.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEii4RzAv8dEPPtK_1ADfVQp4-KvkCYfLTOi12hQGzKF8MqIFwGEGd-959D6iGIo4mwcA0OlMrcaNOhKgcW1W2K4SeoItAIpyhyQaZRTenPwyg5Ztq3UM3ZLXcdlKbUvFu9EaGVjNPts2AmW/s1600/ciacho.jpg" height="266" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina, wykonanie też. Niestety, nie był to tort przyrządzony z okazji urodzin blogaska.</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<br />
Przez ten rok mnóstwo się nauczyłam, moja wiedza wciąż jest jednak w powijakach: mimo iż zawsze zaznaczam że wszystkie recenzje to tylko moje impresje na temat poparte ewentualnie długim przekopywaniem internetowych zasobów (informacje o danym stylu, browarze, historia), to z pewnością jest tu sporo błędów, za których poprawianie w komentarzach bardzo Wam dziękuję. Ogólnie dziękuję wszystkim, którzy tu zaglądają i cierpliwie znoszą moje ewentualne potknięcia.Kiriwinahttp://www.blogger.com/profile/10886314747665875904noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-196903334252131242.post-77627833435631284502013-11-14T11:55:00.000-08:002013-11-29T02:27:25.533-08:00Zapadło się... (Pinta - Czarna Dziura)...jak w jakąś Czarną Dziurę i się nie wraca mimo wcześniejszych deklaracji. To nie kryzys, moi drodzy, to szereg wielkich zmian których ciąg układa się w tak zwaną emigrację na zachód, poprzedzoną jeszcze ślubem i paroma innymi ważnymi wydarzeniami. Nie obyło się bez paniki podczas wyprowadzki z Krakowa do Wrocławia i kolejnej tuż przed wylotem, kiedy to walizki za nic nie chciały pomieścić wszystkich niezbędnych świeżo upieczonemu emigrantowi przedmiotów.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/5e/BH_LMC.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/5e/BH_LMC.png" height="256" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">źródło: Wikipedia</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
Jeśli wierzyć spisowi powszechnemu, w Irlandii mieszka ponad 120 tys. Polaków, z czego przeszło połowa w Dublinie. Miasto nie tak spektakularne jak Rzym czy Wiedeń ale na swój sposób urocze, chłodne i wietrzne ale wypełnione małymi knajpkami z dobrym jedzeniem, równie dobrym piwem i muzyką na żywo, przyjazne i gościnne.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEir1xsTwC31CmLUGvC3HSOyHRwixun2p94FCYqyHWBfoCuWXWSNkw19mlsU59uilGSMlym7Ap1GDy9p1g44QCQBsyyi2obA0ToAQx5pUeu-TWo2LhKbg86hjbrlNv9zu8PHUzZ4ae6nwGr0/s1600/dublin.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEir1xsTwC31CmLUGvC3HSOyHRwixun2p94FCYqyHWBfoCuWXWSNkw19mlsU59uilGSMlym7Ap1GDy9p1g44QCQBsyyi2obA0ToAQx5pUeu-TWo2LhKbg86hjbrlNv9zu8PHUzZ4ae6nwGr0/s400/dublin.jpg" height="266" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">St. Stephen's Green, fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Blog nie znika zatem z wirtualnej przestrzeni, muszę jednak uprzedzić, że będzie prowadzony w dość niecodzienny sposób. Jeszcze przez jakiś czas żadnych nowości, tylko już wykonane zdjęcia i notatki, już niegdyś zaczęte wpisy. Przybyłam co prawda do krainy dobrym piwem płynącej, obowiązuje mnie jednak czasowa abstynencja dla dobra przyszłych pokoleń. Otrzyjcie łzy, na wszystko przyjdzie czas. Teraz wykorzystam szansę nadrobienia tych wszystkich zaplanowanych wpisów, na które nigdy nie było czasu.<br />
<br />
Dziś będzie zatem o czymś wielu osobom już znanym, swojskim, ale na pewno wartym opisania.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a alt="pinta, czarna dziura, dark lager" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWafs5BsELfhYGOcP5wn0Pzu5cz9jWHRixWGPq6eIVnOGghCoAOiw7isY4liwVCbWdvTUMoE-hieVy8LF_ELCJmyYou4dil03_IDmiVy_TsCucJNUi3fnPQsqLGDJ-D1WKO5aAgLpZfYJN/s1600/czarna_dziura1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" title="Czarna Dziura czyli Dark Lager z browaru Pinta"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWafs5BsELfhYGOcP5wn0Pzu5cz9jWHRixWGPq6eIVnOGghCoAOiw7isY4liwVCbWdvTUMoE-hieVy8LF_ELCJmyYou4dil03_IDmiVy_TsCucJNUi3fnPQsqLGDJ-D1WKO5aAgLpZfYJN/s1600/czarna_dziura1.jpg" height="266" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina. I błąd w podpisie, ale już nie znalazłam oryginalnej wersji tego zdjęcia, żeby poprawić. Z góry przepraszam :)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Czarna Dziura czyli dark lager, czyli styl bardzo popularny w Polsce, tyle, że w wersji ciemnej. Wydawałoby się więc, że nie może tu być mowy o zaskoczeniu: piwa dolnej fermentacji wciąż nie są zbyt modne, choć Odsiecz Wiedeńska pokazała, że mogą być ciekawe i warte spróbowania. Lagery nie mają jednak zbyt dobrej opinii, niestety bowiem wciąż kojarzą się z odsądzanymi od czci i wiary "piwami koncernowymi", często bez wgłębiania się, co to tak naprawdę znaczy. Dark lager to piwo warzone między innymi przez Kormorana, Brew Doga (<a href="http://www.brewdog.com/product/zeitgeist" target="_blank">Zeitgeist</a>) czy czeski browar Žatec (<a href="http://www.zatec-brewery.com/zatec%20Dark.html" target="_blank">Dark</a>, dość wysoko na ratebeerze zresztą).<br />
<br />
Wyrób Pinty jest klarowny, nie za gęsty i nie za czarny, tworzy obfitą, beżową pianę, która szybko opada. Dark lager nie powinien być zresztą zbyt czarny. Zapach jest dość ulotny, czuć kawę i palone słody których w takim piwie zabraknąć nie mogło. Dość treściwie, ale nie traci przy tym na swojej lekkości, posiada miłą dawkę goryczy, ale nie jest cierpkie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgImPOFvrphvX_uPk9T9AoW5Mpb80EUJrpbYqViDnB054AckIQmbQxSnAisqB0YIlSEzhMt3Mz-hwYYFR7wtColURcMBeDaEroGanQXYys8kC38-yxKb2S5t9xopaiHlHL7neR-BWGZC6-0/s1600/czarna_dziura2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="pinta, czarna dziura, dark lager" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgImPOFvrphvX_uPk9T9AoW5Mpb80EUJrpbYqViDnB054AckIQmbQxSnAisqB0YIlSEzhMt3Mz-hwYYFR7wtColURcMBeDaEroGanQXYys8kC38-yxKb2S5t9xopaiHlHL7neR-BWGZC6-0/s1600/czarna_dziura2.jpg" height="266" title="Czarna Dziura czyli Dark Lager z browaru Pinta" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
Dobre, lekkie piwo z niewielką nutką orzechową i paloną. Dużą zaletą jest to, że nie jest ciężkie ani słodkie, jak przystało na lagera nie czuć w nim głębi słodu ani szerokiego chmielowego bukietu - jest zatem dobrym wyborem, kiedy ma się ochotę na piwo ciemne, ale lekkie i pijalne. Wytrawne, lekko goryczkowe. Z pewnością niczym nie zaskakuje, jednak również nie obiecuje zaskoczeń.<br />
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnKgqkgMd89FVfDUtS8ymP1qZXo5vTeaAyCyPqNVIQvXuGwoYG8ZTLQUwKCscyOxV5ZFhwxMyp8sFfcXCzGU1ZGpSctoKKeVCszd2WerntYQ0Tx0eSbrbl-PYE-tgf54ZT_AY9PAj6isDd/s1600/czarna_dziura3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="pinta, czarna dziura, dark lager" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnKgqkgMd89FVfDUtS8ymP1qZXo5vTeaAyCyPqNVIQvXuGwoYG8ZTLQUwKCscyOxV5ZFhwxMyp8sFfcXCzGU1ZGpSctoKKeVCszd2WerntYQ0Tx0eSbrbl-PYE-tgf54ZT_AY9PAj6isDd/s1600/czarna_dziura3.jpg" height="400" title="Czarna Dziura czyli Dark Lager z browaru Pinta" width="341" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<br />
<span style="font-size: x-small;">Ekstrakt: 11,5%<br />Alkohol: 4,5%</span></div>
Kiriwinahttp://www.blogger.com/profile/10886314747665875904noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-196903334252131242.post-91644597743837410492013-08-20T00:32:00.000-07:002013-11-29T02:27:35.812-08:00Kujo czyli dlaczego tak długo cię tu nie było?!Nie było mnie, przyznaję. Po kilku miesiącach regularnych wpisów znikłam haniebnie z własnego bloga. Oto jednak powracam prosząc czytelników o wybaczenie, na swoje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że trochę się w międzyczasie działo i absolutnie nie miałam kiedy napisać porządnej notki.<br />
<br />
Zacznijmy od tego, że Narzeczony został Mężem. Złamaliśmy przy okazji nie do końca odpowiadającą nam tradycję polskich ślubów i weselisk, bo dla małego grona rodzinnego był tylko obiad a dla znajomych grill z całkiem dobrą reprezentacją piwną (głównie Oto Mata IPA i Odsiecz Wiedeńska, odłożone dla nas w Piwach i Wodach Regionalnych).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3ZAYBKNBPjkX_ciOj1cqR2bgfsycDkmFvvX5bNVH7x9JAp8cN0zjz6d3qbumg8eaZl3PzEUPLllxyUDO6y0hwXBucGgj6Zpzt28QqQoiuoIBQeTBdXIZJ5xOEOaTOdpLo32hvpC12JipM/s1600/slub.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3ZAYBKNBPjkX_ciOj1cqR2bgfsycDkmFvvX5bNVH7x9JAp8cN0zjz6d3qbumg8eaZl3PzEUPLllxyUDO6y0hwXBucGgj6Zpzt28QqQoiuoIBQeTBdXIZJ5xOEOaTOdpLo32hvpC12JipM/s400/slub.jpg" height="223" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
Nie poczuwając się z tego tytułu do jakiejś hipsterskiej oryginalności zrezygnowaliśmy z dobierania koloru serwetek i próbowania tortów, by mieć więcej czasu dla siebie. Nawet na dietę nie udało się przejść (mam nadzieję, że ślub mimo to się liczy?).<br />
<br />
Zrzekłszy się jedynej w życiu okazji do bycia księżniczką (i tak się nie nadaję, księżniczka powinna być miła i filigranowa) postanowiłam jednak uczcić zmianę stanu cywilnego czymś wyjątkowym. Sięgnęłam więc po Flying Doga, bo to browar sprawdzony. I po sprawdzony (choć nie na FD) gatunek.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLhMvpumZ9JzIg1ze4bOowocYRKiH0F52OYONW2GOUnmkQoASaWuhHZLzMRl7HcTKvJDZOn7urAWoSoecH68soZWum_M9Jtmtzk0XmvNh2uiQHZhIowDserhRhjQao4GZeKGrgMVt2Qigi/s1600/kujo1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLhMvpumZ9JzIg1ze4bOowocYRKiH0F52OYONW2GOUnmkQoASaWuhHZLzMRl7HcTKvJDZOn7urAWoSoecH68soZWum_M9Jtmtzk0XmvNh2uiQHZhIowDserhRhjQao4GZeKGrgMVt2Qigi/s400/kujo1.jpg" height="400" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Styl nazywa się Imperial Coffee Stout i, żeby było ciekawie, rzeczywiście ma w składzie kawę. Nazwa Kujo bierze się z potocznej angielszczyzny - oznacza psa, który zachowuje się jakby właśnie ugryzło go stado os albo jakby zjadł z karmą porcję amfetaminy. Czyli w sumie każdego przeciętnego boksera. Może też oznaczać psa po prostu denerwującego, tudzież dziwnego i na swój sposób strasznego.<br />
<br />
<a href="http://flyingdogales.com/kujo-imperial-coffee-stout-unleashed/" target="_blank">Rysunek</a> wściekłego zwierzaka na etykietce ostatecznie przesądził o kupnie tego piwa. Nie od dziś wiadomo, że skłonna jestem spróbować wszystkiego, jeśli ma fajny design albo dowcipną nazwę.<br />
<br />
Piwo jest tak czarne, że w ogóle nie przepuszcza światła. Piana nie ma gęstości porządnego stouta, jest ciemna ale lekka i bardzo szybko znika. Zapach - kawa o poranku, taka, jaka ratuje mnie codzień zanim zbiorę się do pracy. Mocna, aromatyczna. Tyle, że w tym przypadku z chmielem. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1G_2buBWSU59oKfDNAhv79Jr9AVQ9nqfi5JgYfnUG7ycwYcMOfL1TnQ6vm9XRvImCB0vOaDDYDCgTXkqLAWNjigjDXgD_H_Sz5hFze3ouLrZmZ94_ak9UYV5vz_UKrwwQyn8hmS1ag2FF/s1600/kujo2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1G_2buBWSU59oKfDNAhv79Jr9AVQ9nqfi5JgYfnUG7ycwYcMOfL1TnQ6vm9XRvImCB0vOaDDYDCgTXkqLAWNjigjDXgD_H_Sz5hFze3ouLrZmZ94_ak9UYV5vz_UKrwwQyn8hmS1ag2FF/s400/kujo2.jpg" height="400" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Kiedy spróbowałam tego piwa reakcja była jedna: to jest właśnie to. Lekko kawowy, ale pozbawiony zbędnej słodyczy smak, wysycenie podbijające czającą się wewnątrz goryczkę, mocno czekoladowe nuty a na koniec- lekki, ledwie wyczuwalny posmak karmelu. Sporo alkoholu.<br />
<br />
Coffee stout to znany gatunek, ale dopiero połączenie kawowych smaków z imperialem dało tak wyrazisty efekt. To tak, jakby dolać sobie do porannej kawy nieco likieru, ale nie z tych ulepkowatych. Wadą jest przewaga nut czekoladowych nad kawowymi: można by spodziewać się pójścia nieco bardziej w stronę espresso. Choć jeśli już czuć w Kujo czekoladę to gorzką, pasującą do pozostałych elementów. I całość jest, mimo zastrzeżeń, bardzo smakowita.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGWbhjd1u_DEwxoDG4eqt_jzjFJQ6WxNDlCZO2nRmbrLirqNbniLi-_JZczVKc9qG1e-PW2sHsvV0oIFJXl5hS9xVkuXoKoCWnE3_tPmJ5UWUKzxK9EVhLQOaBaQPfeSJsU8mLi-McPTWf/s1600/kujo3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGWbhjd1u_DEwxoDG4eqt_jzjFJQ6WxNDlCZO2nRmbrLirqNbniLi-_JZczVKc9qG1e-PW2sHsvV0oIFJXl5hS9xVkuXoKoCWnE3_tPmJ5UWUKzxK9EVhLQOaBaQPfeSJsU8mLi-McPTWf/s400/kujo3.jpg" height="400" width="295" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Oczywiście, to jest piwo wyjątkowe i tej wyjątkowości nie można wypić zbyt wiele. Nie tylko ze względu na cenę - ile w końcu można wypić czekoladowej, zaprawionej alkoholem kawy. I to mocnym alkoholem (8,9%). Mimo to warto było czekać aż ten produkt dotrze do nas zza oceanu.<br />
<br />
Ps. Znalazłam coffe stouta chmielonego Marynką: <a href="http://schlafly.com/beers/styles/coffee-stout/" target="_blank">link</a>. <br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">Alkohol 8,9%</span><br />
<span style="font-size: x-small;">IBU 40 </span>Kiriwinahttp://www.blogger.com/profile/10886314747665875904noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-196903334252131242.post-91011289142553168382013-07-07T08:59:00.000-07:002013-11-29T02:27:50.425-08:00Podróże Kormorana: India Pale Ale, czyli dobre chęci.Na doroczny zlot fanów Volswagena trafiliśmy w sumie przypadkowo, idąc obejrzeć wystawiony na Wawelu <a href="http://www.wawel.krakow.pl/pl/index.php?op=164" target="_blank">namiot turecki</a>. Na placu obok bulwarów, tuż koło Czułego Barbarzyńcy zaparkowane były piękne, świetnie odrestaurowane "Garbusy", Buliki i inne śliczne modele których nazw nie pamiętam).<br />
<br />
Oczywiście Garbusy królowały, zarówno te nowsze modele jak i te najstarsze, które zapewne razem z remontem kosztowały więcej niż nowe. Było na co popatrzeć.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a alt="Majovwka, zlot milosnikow volkswagena krakow" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsqmEPJGqaPdOfx1-qtE9oqpB4DFkFEvK6Qhs46ZUBo1n4d_lfclNbvSU-gA2TDy8rNR7fDUt7KMQiEYAw8c3-jnbGnVYV9u1BHmn9lDmFpe1w2Ifdt6E29yU55C_p41m9LkgaCL6NxB2X/s1600/garbus1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" title="zlot miłośników volkswagena kraków 2013"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsqmEPJGqaPdOfx1-qtE9oqpB4DFkFEvK6Qhs46ZUBo1n4d_lfclNbvSU-gA2TDy8rNR7fDUt7KMQiEYAw8c3-jnbGnVYV9u1BHmn9lDmFpe1w2Ifdt6E29yU55C_p41m9LkgaCL6NxB2X/s400/garbus1.jpg" height="253" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<a name='more'></a><br />Europejskie zloty miłośników Volkswagena organizowane są od 2001 roku.<br />
<br />
Widowisko zachwyciło nawet tych, których wiedza z zakresu motoryzacji jest zerowa (np. mnie). Mamy w końcu modę na wszystko, co jest retro i te wypieszczone na wysoki połysk albo przerobione, obklejone i w zabawny sposób pomalowane auta których właściciele postarali się nawet o odpowiednie przebrania robiły ogromne wrażenie.<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a alt="Majovwka, zlot milosnikow volkswagena krakow" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHa8fB8VcmXpVLP98_xz2kdMZlzk2pm-TOtrwNY_oriOsgMYIleE6dCr0_p79NCjbJxHXoNVoEetfZIQAk0ZtX0DArm0X1yOzwOu6Cf4KwGfve-OtRANQSzobQASiYAKRLLPlJpSvA1-PF/s1600/garbus2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" title="zlot miłośników volkswagena kraków 2013"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHa8fB8VcmXpVLP98_xz2kdMZlzk2pm-TOtrwNY_oriOsgMYIleE6dCr0_p79NCjbJxHXoNVoEetfZIQAk0ZtX0DArm0X1yOzwOu6Cf4KwGfve-OtRANQSzobQASiYAKRLLPlJpSvA1-PF/s400/garbus2.jpg" height="266" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Kiriwina</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Namiot mniej nas zachwycił, chociaż bardzo się staraliśmy dobrze do niego nastawić. Straszne z nas niekulturalne trolle.<br />
<br />
Właściciele samochodów nie bardzo mogli raczyć się piwem gdyż był to ostatni dzień zlotu i po południu rozjeżdżali się do domów. My natomiast, mając majówkowy nastrój spróbowaliśmy czegoś, czego pojawienie się na polskim rynku było dla nas ogromnym zaskoczeniem. Na fali popularności IPA browar Kormoran porwał się na<a href="http://browarkormoran.pl/Nasze-piwa/Podroze-Kormorana-American-IPA.html" target="_blank"> ten właśnie styl piwa</a>.<br />
<br />
Przyznam, że nie mogłam się doczekać: ciekawość, czy będzie to dobre piwo w przystępnej z racji lepszych niż posiadają małe browary środków produkcji cenie czy też próba popłynięcia na fali "szału na American India Pale Ale" w nadziei że konsumenci nie zauważą niedoróbek? Cena nie była, niestety, przystępna (ale znośna). Co ze smakiem?<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcRtcT0gHI11Q6-ButV3lLs3AT4kITS_B_zasszAMpDZlysgZxYobHgI5VxlmQfzIAPLF_4zzZvWYBosI0nt6YVqjQZUK8T5Hmf9mjSyjBKpPrvAr5XGw7nx9zr7Yg44ynvkmCMmbOaEil/s1600/kormoranIPA1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Podroze kormorana american india pale ale z browaru kormoran" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcRtcT0gHI11Q6-ButV3lLs3AT4kITS_B_zasszAMpDZlysgZxYobHgI5VxlmQfzIAPLF_4zzZvWYBosI0nt6YVqjQZUK8T5Hmf9mjSyjBKpPrvAr5XGw7nx9zr7Yg44ynvkmCMmbOaEil/s400/kormoranIPA1.jpg" height="400" title="Podróże Kormorana: Alerican India Pale Ale z browaru Kormoran" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Mateusz Lech</td></tr>
</tbody></table>
IPA ma według zapewnień producenta być tylko rozdziałem dłuższej opowieści pod nazwą "podróże Kormorana", firmowanej wizerunkiem stylizowanego na trapera brand hero. Jest to bowiem kolejne z serii piwo w stylu znanym wyłącznie w wąskich kręgach smakoszy.<br />
<br />
Piana jest wysoka i bardzo zwarta, kolor dość ciemny jak na IPA, z czerwonawymi poblaskami. Mętne. Pachnie nieźle, dość owocowo i trochę żywicznie chociaż po czterech rodzajach amerykańskich chmielów (!) można by się spodziewać głębszego aromatu.<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrdKjOuhRzdTubddZ5zsdioktAKbG9NSC5yI_lMb-DtMslfPXqtDv4YSmlOM_F33T2uC1mFbPQbyWNVKiC8a9H6-hovE7oR4p40p95pM_-6mb0VwQa-5zIK7qVjpVkqMBMsurJ45ToUjTn/s1600/kormoranIPA2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Podroze kormorana american india pale ale z browaru kormoran" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrdKjOuhRzdTubddZ5zsdioktAKbG9NSC5yI_lMb-DtMslfPXqtDv4YSmlOM_F33T2uC1mFbPQbyWNVKiC8a9H6-hovE7oR4p40p95pM_-6mb0VwQa-5zIK7qVjpVkqMBMsurJ45ToUjTn/s400/kormoranIPA2.jpg" height="400" width="288" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Mateusz Lech</td></tr>
</tbody></table>
Ze smakiem jest, niestety, problem, Jest owocowo i dość słodko,
stosunkowo treściwie ale nie ipowo. Mocno wybijają się słody, na końcu
jest co prawda gorycz ale brakuje tego charakterystycznego, chmielowego
uderzenia. Słodycz też jest nieco za duża.<br />
<br />
Słowem: czuć w nim przede wszystkim słody, nie chmiele. Goryczka jest, ale bardzo żywiczna i niezbyt dobrze komponuje się z całością. Żeby było jasne, nie jest to złe piwo. Ale tylko jako jedno z wielu "średnich" polskich wyrobów na sklepowych półkach (z tym, że ten Kormoran nie pasuje do nich cenowo).<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a alt="Podroze kormorana american india pale ale z browaru kormoran" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjm5_cfuutmNXjpYqY9uR48GSK81eCUi-nXbb6tS0NWWwPzR0lEbnxXTDQuTgs05oU3ytmvikRkm0hWDTAOpuwbzq4n6-Q63liigS5KimKNbtuolh_MvhvHa9Q7bsle6noA3l7MmgA_WT6s/s1600/KomoranIPA3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjm5_cfuutmNXjpYqY9uR48GSK81eCUi-nXbb6tS0NWWwPzR0lEbnxXTDQuTgs05oU3ytmvikRkm0hWDTAOpuwbzq4n6-Q63liigS5KimKNbtuolh_MvhvHa9Q7bsle6noA3l7MmgA_WT6s/s400/KomoranIPA3.jpg" height="400" width="271" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Mateusz Lech</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Podsumowując: Kormoran obiecywał wiele i naprawdę mu kibicowałam. Jednak w tej cenie zdecydowanie można nabyć lepsze AIPA. Szkoda. Pozostaje mieć nadzieję, że Kormoran nie chce zrobić "skoku na kasę" i na fali popularności IPA w Polsce sprzedawać cokolwiek (byle pod odpowiednią nazwą), tylko będzie ulepszał swój produkt.<br />
<br />
Ktoś nazwał tego Kormorana "ambitną porażką". I to jest chyba najlepsze podsumowanie. <br />
<br />
Alkohol 6,0% <br />
IBU: 85 Kiriwinahttp://www.blogger.com/profile/10886314747665875904noreply@blogger.com3