wtorek, 24 czerwca 2014

O znaczeniu rzeczy: Bowar Wojkówka

Zachęcona pozytywną recenzją postanowiłam sięgnąć po nową książkę Elisabeth Gilbert choć przyznam, że do twórczości tej autorki wcale mnie do tej pory nie ciągnęło. Wszystkie opisy najbardziej znanego (przynajmniej w Polsce) jej dzieła - "Jedz, módl się, kochaj" - zapowiadały coś między Paolo Coelho a Frances Mayes. Czytadło znaczy się. Uznałam jednak, że nie ma się co uprzedzać i chociaż powyżej wymienioną pozycję nie chciało mi się sięgać, postanowiłam dać szansę "Signature of All Things".

źródło: wikipedia



Tu miała być recenzja książki, ale ostatecznie znalazła się na portalu Esensja. Wszystkich fanów mojej radosnej twórczości krytycznej serdecznie zapraszam.

fot. Kiriwina
Pozostając w (zahaczającym o książkę) temacie opisywania ciekawych, mniej znanych egzemplarzy roślin (czy też piw) przypomnę restauracyjny browar w Wojaszówce, który odkryliśmy nieco przypadkiem pytając w sklepie przy Karmielickiej, co tam przyszło nowego. Otóż przyszły piwa z nowootwarego wtedy browaru na Podkarpaciu, szumnie mieniącego się "rzemieślniczym". Nie zaszkodziło spróbować, zakupiliśmy więc co było: Pszenica Bamberg i Pils Premium.

Żałowałam, że będąc w Jedliczach nie zajrzeliśmy do pobliskiej miejscowości żeby odwiedzić ten browar ale niestety - czasu nie wystarczyło. Pozostaje mieć nadzieję, że kiedyś się uda bo przecież Pilsa i Pszeniczne kupiliśmy jakiś rok temu i od tamtej pory w Wojaszówce z pewnością sporo się zmieniło.

fot. Kiriwina
Etykietki mało gustowne, ale spójne i pozbawione nadęcia - znak ostrożności i dbania, by okładka nie okazała się bardziej wyrafinowana od zawartości.

Najbardziej smakowała nam Pszenica. Zaskakująco klarowne i bursztynowe, pachnące nieco bananowo i egzotycznie. Owocowość ta jednak rozpłynęła się w aromacie, w smaku jej nie czuć. Mocno za to wybija się drożdżowy posmak i, niestety, stęchlizna. Trochę kwaskowe, niepozbawione słodyczy, z lekką metaliczną nutą (nowy sprzęt w browarze?). Dodatkowo piwo jest trochę niezgodne z nazwą: krótko mówiąc, mało pszeniczne. Za to bardzo nachmielone i, być może, eksperymentalnie poprawione słodami wędzonymi (choć tu nie mam pewności), wszak Bamberg słynie raczej z piw marcowych. Pszeniczne - niepszeniczne, ale ostatecznie smaczne.


fot. Kiriwina
Pils był trochę za bardzo słodowy, brakowało mu nieco lekkości. Miał jednak niewielką, przyjemną goryczkę i z pewnością duży potencjał. Jeśli piwowarzy starali się doskonalić swoje wyroby (a wierzę, że tak było) to dzisiejsza wersja jest już o niebo lepsza. Odniosłam wrażenie, te piwa są wynikiem entuzjazmu, chęci popłynięcia na fali mody na browary rzemieślnicze - chęci nie do końca przemyślanej. Sądzę jednak, że czas i doświadczenie jeszcze poprawiły te mimo wszystko udane wyroby i że browar ma teraz o wiele lepsze piwo do zaoferowania.

I choć pijąc piwa z Wojkówki nie poznaliśmy ani znaczenia rzeczy, ani nie dowiedzieliśmy się niczego o powstawaniu gatunków to piwo z pewnością umiliło nam wieczór.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz