poniedziałek, 30 grudnia 2013

Legenda Sörfőzde, Brutal Bitter

Płonna była nadzieja, że po prezentowym szaleństwie trochę przerzedzą się zakupowe ulice i centra handlowe: nastał czas obniżek. Przyznaję, że sama się na to łapię i do szczoteczki do zębów dołożyłam pachnący balsam tylko dlatego, że był w promocji. Ale tak to już jest: co innego wiedzieć, że się nami manipuluje, co innego umieć się owej manipulacji przeciwstawić.

Polska premiera nowego Hobbita za nami, mogę więc już napisać, że widowisko przednie, choć warstwa fabularna znów kuleje. Autorom scenariusza książka Tolkiena najwyraźniej nie przeszkadza; warto jednak wybrać się do kina ze względu na piękno obrazu, wspaniałe sceny ze smokiem (do niedawna myślałam, że został wygenerowany komputerowo, tymczasem to motion capture w wykonaniu Benedicta Cumberbatha) i, przede wszystkim, muzykę. Po raz kolejny postawiono tu na coś nieoczywistego (czy ta piosenka kojarzy się z fantasy?) ale doskonale dobranego do klimatu.


Jeśli idziecie na ten film, wybierzcie wersję 48 klatek. Jak szaleć, to szaleć, a naprawdę jest różnica.

Żeby zakończyć ten hobbitowy wstęp dodam jeszcze obserwację z ostatnich dni. Otóż przed Świętami modnie było pisać o tym, jakim strasznym upadkiem TV jest istnienie programu Warshaw Shore. Teraz te same portale, które publikowały wywiady z socjologami uruchomiły swoje plotkarskie dywizje i na pierwszą stronę wrzucają kolejne sensacje w stylu "kto z kim w WS", a stacje muzyczne produkujące te nowe straszności (czyli WS i Miłość na Bogato) chwalą się zwiększoną oglądalnością. No cóż. Przypominają mi się czasy gimnazjum, kiedy zaczął się program Big Brother i wszyscy byli przerażeni upadkiem telewizji. Wszyscy byli, ale kogo by nie zapytać, ten znał imiona uczestników i w ogóle wiedział, kto z kim i co.

Żadnej z wymienionych nowości nie oglądam, ale już nic mnie nie zdziwi. Cóż, brutalna medialna rzeczywistość. Zatem brutalne piwo na dziś: Brutal Bitter z węgierskiego browaru Legenda Sörfőzde.

Legenda Sorfozde, Brutal Bitter India Pale Ale
fot. Kiriwina

Trzeba powiedzieć, że jest to jedno z nielicznych piw które udało nam się przywieźć z autobusowej wycieczki do Węgier w całości: niestety przy wysiadaniu na wcześniejszym przystanku ktoś dość brutalnie obszedł się z naszą torbą. Ponieważ piwo zostało kupione w samym browarze jeszcze zanim zdążono nalepić na nie etykietkę (dostaliśmy ją osobno) musicie uwierzyć mi na słowo, że zdjęcia przedstawiają butelkę BB.

Niechaj nie zmyli nas nazwa: ten Brutal to nie żaden bitter, tylko pełnoprawne IPA chmielone Chinook, Cascade i Amarillo. I to mocno chmielone: piwo jest bardzo aromatyczne. Po otwarciu rozsiewa smakowite zapachy cytrusów i mango. Kolor: ciemny bursztyn, mocna herbata z cytryną i miodem (piwo jest nieco mętne).

Legenda Sorfozde, Brutal Bitter India Pale Ale
fot. Kiriwina


Mimo iż w aromacie dominują chmiele dość wyraźnie czuć słód. Piwo jest dość cierpkie i zawiera sporą dawkę goryczki: nazwa mówi zresztą sama za siebie. Chmiel jednak nie wybija się zbyt mocno, jest nieźle zrównoważony przez treściwość słodu. Trochę zabrakło owocowych nut zapowiadanych przez odurzający zapach, bardziej niż walorom smakowym chmiele służą tu do wzmocnienia goryczy. A szkoda.

Brutal Bitter najbardziej smakował mi w samym browarze: upalny maj wśród zieleni, w doborowym gronie. Ale chyba każde dobre piwo najlepiej smakuje w takich właśnie warunkach.

Legenda Sorfozde, Brutal Bitter India Pale Ale
fot. Kiriwina


Tymczasem skoro słoneczny maj jeszcze przed nami - cieszmy się stosunkowo łagodną, póki co, zimą i tym, co zostało ze świątecznych zapasów. Żadna dieta nie wytrzyma bowiem w starciu z pudełkiem pierniczków.

gingerbread, pierniczki lukrowane
fot. Kiriwina

A na koniec - szczęśliwego Nowego!

Alkohol: 8,2% (w piwie, nie w pierniczkach)
Ekstrakt: 21

1 komentarz:

  1. Byłem u źródła - w Legenda Sörfőzde - 3 razy.
    To naprawdę kapitalny mały browar, świetni ludzie i pyszne piwo.
    Poza "Brutal Bitter" polecam ich piwa "karciane"
    ...i Disla

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń