sobota, 7 grudnia 2013

A to wściekła suka (belgijska do tego). Flying Dog, Raging Bitch (Belgian Style IPA)

Czyli o ciekawym połączeniu z browaru Flying Dog i o tym, o czym rozpisują się Pudelki tego świata.



Raging Bitch, belgian style IPA, Flying Dog
fot. Kiriwina



Ostatnio przypomniał mi się taki odcinek Głosów w Mojej Głowie:


Miało być więc o tym, jaką potrafię być wściekłą suką. Ale dzisiejszy bohater nieoczekiwanie znalazł lepszą okazję do zaprezentowania się, Polską wstrząsnęła bowiem wiadomość, która na długo pozostawi naród w wielkim szoku. Otóż Bożenka z "Klanu" straciła dziewictwo. Przed ślubem, być może nawet przed naukami przedmałżeńskimi (co by wyjaśniało, dlaczego popełniła tak karygodny błąd).



Czołowi hipsterzy internetów zareagowaliportale (nawet te lokalneoburzyły się zgodnie. Na beznadzieję polskich seriali, na grę czy też bardziej klaunadę aktorską i powszechne lokowanie produktu, budząc się jakby z wieloletniego snu podczas którego telenowele rodzimej produkcji leciały sobie i lokowały w najlepsze. Pomyślałam sobie, to też coś napiszę, od razu będzie większe zainteresowanie. Żartuję, choć wpisywanie się w ogólnopolskie trendy jest w jakiś sposób zabawne.

Jest coś wzruszającego w tym, jak taki jednorazowy wyskok scenariusza pokazuje grupie, która uważa się za inteligentów bo oglądając seriale nie schodzi poniżej "Sopranos" i jest otoczona liberalną, wielkomiejską atmosferą, co ogląda i co myśli o świecie inna grupa, wielka masa społeczna która od lat włącza telewizor o tej samej godzinie.

Niby wiedzieliśmy, że zły scenariusz, źli aktorzy, złe dialogi (naprawdę polecam obejrzeć ten filmik), niby wiedzieliśmy, że tradycyjne wartości, że nikt nie przeklina a nieślubne dzieci mogą być tylko skutkiem przypadkowej sztucznej inseminacji. Wiedzieliśmy i śmialiśmy się z tego oglądając odważne, amerykańskie produkcje. Zastanawiam się jednak, czy to jest śmieszne, skoro ta tradycyjna widownia jest od nas zazwyczaj bardziej wyborczo i w ogóle bardziej aktywna, chętnie kreuje świat na podobieństwo swoich wyobrażeń a my często zachowujemy się tak, jak ona chce "dla świętego spokoju", albo "bo taka tradycja", zamiast podążać za własnymi poglądami.

Refleksja jest zatem, mimo ogólnej wesołości, smutna. Tym bardziej, że śmiejemy się nie tylko z koszmarnej "gry" aktorów i beznadziejnego scenariusza, śmiejemy się z tego, że ktoś może mieć inne poglądy niż my. Wielu z nas nie zagłosuje, nie zamanifestuje, nie sprzeciwi się, nawet nie wda się w dyskusję żeby pokazać, co myśli i jak jego zdaniem świat powinien wyglądać. Ale ten śmiech może być bardziej nietolerancyjny i bolesny niż krzyki radiomaryjnych, na które tak lubimy się powoływać. Taka pożalcie się bogowie bohaterka "Klanu" przynajmniej próbowała zachować jakąś spójność czynów i przekonań.

Wracając jednak do wściekłej suki Bożenki, która śmiała okazać jakikolwiek popęd seksualny (na szczęście może to jeszcze naprawić i wziąć ślub, zmywając hańbę z siebie i swojej rodziny), mam dziś dla Was piwo, które świetnie nada się na poranek "po".

Raging Bitch, belgian style IPA, Flying Dog
fot. Kiriwina
O etykiecie nie będę się rozpisywać: po prostu, Flying Dog. Ten styl można kochać albo nienawidzić, ale z pewnością nie można mu zarzucić niedopracowania.

Piwo uwarzone na 20-lecie browaru w interesującym, kombinowanym stylu. Amerykańskie chmiele (Warrior, Columbus, Amarillo) i belgijskie drożdże El Diablo, które mają nadać charakterystyczny słodkawy, bananowy posmak. Zaskakująca mieszanka, godna okazji z której została stworzona.

Piękny, bursztynowy kolor i gęsta piana, która dość szybko opada. Piwo ma bardzo bogaty bukiet zapachowy: belgijskie drożdże walczą o lepsze z amerykańskimi chmielami, mamy więc karmel, bananową drożdżowość a do tego mocne, cytrusowe nuty i coś jakby  herbatkę owocową.

Raging Bitch, belgian style IPA, Flying Dog
fot. Kiriwina
Raging Bitch ma ten typowy dla AIPA goryczkowy posmak, coś jakby rozgryźć grejpfruta polanego sokiem z cytryny, a do tego lekki posmak egzotycznych owoców. Są też przyprawy (imbir?) i suszone owoce. Styl belgijski jest natomiast słabo wyczuwalny, skoncentrował się raczej w zapachu gdyż smak został zdominowany przez chmiel.

Mało tego "belgian style", ale piwo jest bardzo dobre: aromatyczne, ze świetną, mocną goryczką która wykręca buźkę tak, jak powinna. Aromat zapowiadał co prawda więcej słodkości, choć ta nuta karmelu w tle ładnie współgra z całością. Smaczne, ale nie spodziewajcie się zbyt wielu belgijskich akcentów. Największym jego atutem jest aromat i dla niego warto zafundować sobie na Mikołajki buteleczkę tego Flying Doga.

Alkohol: 8,3 %
IBU 60

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz