niedziela, 9 czerwca 2013

Artezan Wit: burza w szklance wita.

Otworzyłam okno, kiedy chmurom zaczęło burczeć w brzuchu; kot od razu wskoczył na parapet w oczekiwaniu na orzeźwiający powiew. Było jeszcze jasno, już bardzo weekendowo, a po wczorajszym wypadzie (skutkującym trudnościami ze zwleczeniem się z łóżka do pracy) nie wybieraliśmy się nigdzie poza własną kanapę.



Kot obserwował deszcz, Narzeczony narzekał, że mam zamknąć okno bo wpadnie piorun kulisty, piwo czekało już w szklankach. Ideał leniwego wieczoru. Po tym, jak dzień wcześniej zamiast grzecznie siedzieć w domu i oszczędzać na kredyt niechlubnie spędziliśmy wieczór przy piwnych nowościach (między innymi z browaru Szałpiw, który z pewnością się tu jeszcze pojawi) dyskutując zapamiętale o wojsku tureckim w średniowieczu, schyłku wojny secesyjnej i "Upadku" Diamonda.

Serio, bardzo mi teraz głupio, ale chyba należę do gatunku ludzi, którzy lubią dyskutować o czymś, na czym się nie znają. Na przykład rozprawiają o historii. Albo piszą bloga o piwie.

fot. Kiriwina

Burza była krótka i niezbyt intensywna, rozmyła się gdzieś przy Lasku Wolskim. Tymczasem burza w szklance trwała w najlepsze: na ten leniwy piątek wybraliśmy bowiem produkt wypróbowany jakiś czas temu w knajpie. Piwo bardzo burzliwe. Artezan Wit.

fot. Kiriwina
Początkowo browar nie planował sprzedawać tego piwa w butelkach, ale najwyraźniej twórcy zmienili zdanie. Zapowiedzieli zresztą również małą zmianę od strony wizualnej, jednak niestety piwo wciąż jest sprzedawane ze starą, siermiężną etykietą (czuję się zawiedziona szczególnie, iż zmiana zapowiedziana została już w kwietniu).

Tym bardziej, że Pacific już dawno zaostrzył pod tym względem apetyty.

fot. Kiriwina
Nazwa Wit, choć kojarzy się z imieniem męczennika wzięła się z witbiera, belgijskiego piwa pszenicznego, do którego wyrobu używa się częściowo pszenicy niesłodowanej (czyli nie przygotowanej na słód poprzez doprowadzenie do kiełkowania i suszenie) oraz takich przypraw jak kolendra, cynamon, kmin rzymski czy skórka pomarańczowa.

Jako się rzekło chodzi o piwo letnie i burzliwe, ma więc bardzo słoneczny, żółty kolor i bardzo dobrze się pieni - ten fakt był dla mnie o tyle zaskakujący, że wersja zakupiona w knajpie posiadała bardzo słabą i szybko znikającą pianę.

Jest też ta charakterystyczna, landrynkowa nuta która kojarzy mi się właśnie z tym stylem. Wit jest wyraźnie kwaskowy, drożdżowy (te drożdże czuć również w aromacie) i nieco owocowy. Mocne nasycenie i te letnie, cytrusowe nuty oraz brak goryczki sprawiają, że to piwo jest dobrą propozycją dla tych, którzy lubią lekkie i owocowe trunki.

fot. Kiriwina
Wersja butelkowa nie pachnie już tak kolendrą jak ta z nalewaka, jest też nieco mniej kwaśna i, moim zdaniem, lepsza. Bardziej wyczuwa się tu egotyczne owoce, mniej landrynki i drożdże.

To nie jest złe piwo, ale trudno nazwać je rewelacyjnym. Mocna kwaskowość nieco przeszkadza, a burzliwość po jakimś czasie zaczyna męczyć. Do tego porównanie z Viva la Vita Pinty (również witbier, tylko w stylu imperial) wypada bardzo na niekorzyść Artezana.

Ma on jednak piękny kolor (witbier nazywany jest również "białym piwem" ze względu na jasną barwę), miłe cytrusowe posmaki, interesujący dodatek kolendry i typowo pszeniczny, odświeżający charakter.

fot. Kiriwina


Nalałam do pokala zanim pomyślałam o szklance, która w sumie pasowałaby do tytułu notki. No i pokarało mnie: to nie jest dobre szkło do tego piwa, piana uciekała wściekle. Muszę się jeszcze sporo nauczyć o nalewaniu piwa.

Jeszcze jedno: pewnie mało kto wie, czym jest Periodyk Młodych Religioznawców "Ex Nihilo" ale nigdy nie jest za późno, żeby się z nim zapoznać. Właśnie ukazał się najnowszy numer i jeśli ktoś jest ciekawy, jak piszę kiedy akurat nie bredzę o alkoholu to koniecznie powinien do niego zajrzeć.

Alkohol: 4,8%
Ekstrakt: 12,5%

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz