piątek, 26 kwietnia 2013

India Pale Ale...w sumie trochę dalej niż India.

Odkąd skończyłam liceum nie widzę wokół siebie niezrozumiałej fascynacji Japonią i bynajmniej za nią nie tęsknię. Nie żebym nie chciała tam kiedyś pojechać, albo żebym nie doceniała niektórych znanych mi aspektów tej kultury (jak kuchnia czy sztuka, ale tyle na ile miałam szansę się z nimi zapoznać). Albo żebym nie szanowała ludzi którzy postanowili uczyć się tego trudnego języka.

Mimo to wciąż zadziwia mnie fakt, iż ludzie tak kochają Japonię wobec, bądź co bądź, wielu innych fascynujących i być może bardziej oryginalnych miejsc na świecie. Magia japońskiej popkultury? W pewnych przypadkach zapewne, choć też nie przesadzajmy. W końcu anime nie każdemu pochodzi (ja próbowałam raz, drugi, dziesiąty - wciąż nie. No może poza paroma wyjątkami).

Oto Mata IPA, rice IPA, browar Pinta
fot. Kiriwina



Oto kolejny po sahti eksperyment Pinty: Rice IPA, czyli piwo z jedną z tych rzeczy, które z Dalekim Wschodem kojarzą się najbardziej. Jako że moda na india pale ale w naszym kraju nie mija, również trunek Pinty jest uwarzony właśnie w tym stylu. Pomysł już sam w sobie bardzo ciekawy: ryż w piwie kojarzy się raczej z kiepską jakością (wielkie browary używają go jako taniego odpowiednika słodu, do zwiększenia mocy bez dodawania smaku).

Tymczasem na Wschodzie (również w Chinach) od dawna używa się go do produkcji alkoholi, również tych słabszych. Ryż do dziś jest podstawą pożywienia w Japonii. Swego czasu stosowano go nawet w charakterze swego rodzaju waluty, co pokazuje jak wielka jest jego rola w gospodarce  tego regionu. Więcej o japońskim ryżu (tak jakby było go mało w tym, poprzednim i następnym akapicie!) można znaleźć tutaj.

Oto Mata IPA, rice IPA, browar Pinta
fot. Kiriwina

Etykietka zaskakująco dobra jak na ten browar to znaczy - niezła. Do tego świetna nazwa, jedna z najlepszych, jakie im się do tej pory udało wymyślić. No i sam klimat powodujący spore zaciekawienie: no bo piwo z ryżem? Kupowane w knajpach sushi japońskie alkohole póki co nie przypadły mi do gustu (no może wino morelowe dało się przełknąć), więc tym bardziej zaciekawiło mnie to "japonizowane" piwo.

Zacznijmy od koloru. W pierwszej chwili pomyślałam o rozwodnionym Tyskim z plastikowego kubeczka na juwenaliach ale nie, to jednak nie to. Jest jeszcze jaśniejsze, bardziej wpada w piaskową barwę. Piana niezbyt wysoka ale ładnie oblepia ścianki kufla.

Pachnie należycie tropikalnie i cytrusowo, czuć te amerykańskie chmiele. Ale jest też nutka ryżu, takiego jakby prażonego albo dmuchanego. Jest też nieco delikatnych, słodszych kwiatowych nut.

Oto Mata IPA, rice IPA, browar Pinta
fot. Kiriwina

Smakuje to jak najbardziej ryżowo, aż chce się skoczyć do knajpy na jakieś małe sushi. Lekki, miły na języku słód. W tle czai się jednak długa, grejpfrutowa goryczka, która przeciąga się miło, ale nie nachalnie. Pyszne, lekkie jak kwiat wiśni, odpowiednio goryczkowe piwo.

I na zakończenie, jako że w Japonii też miała miejsce premiera Oto Mata IPA: coś bardzo dziwnego z tamtejszej kultury: dziwne japońskie reklamy.

I coś fajnego, zresztą bardzo wpływowego na bliższe nam kulturowo zachodnie produkcje:


Alkohol: 5,2 %
Ekstrakt: 14 %

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz