Ja tam się cieszę, że spadł śnieg. Pięknie bije po oczach (przynajmniej póki smog go nie przykrył), w dodatku słońce świeci i wcale nie jest tak zimno. Przyjemnie się szło dzisiaj rano na targ, chociaż mój organizm wczoraj o 22.00 padł jakby ktoś wyłączył wtyczkę, tak o 8.00 rano postanowił już wstać, skutkiem czego w ten rześki poranek pojawiłam się na Placu na Stawach jeszcze przed niektórymi sprzedawcami. Albo też niektórzy postanowili nie wyściubiać jednak nosa z domów. Szkoda.
Dobrze mieć świadomość, że w najbardziej zanieczyszczonym mieście tego kraju da się kupić świeże i, miejmy przynajmniej nadzieję, o obniżonej zawartości ołowiu warzywa i owoce. Na rogu swoją filię ma jedna z najlepszych piekarni w Krakowie, zaraz przy wejściu moje ulubione stoisko z warzywami (teraz głównie kapusta, por, marchewka i ziemniaki, ale czego wymagać o tej porze roku), obok wybór jabłek, na końcu stragan "ekologiczny" z soczewicą, orzechami i pestkami. A po drodze dwie panie z pysznym bundzem, śmietaną i świeżym mlekiem.
Sklepu z dobrym piwem brakuje. Po to się trzeba pofatygować kawałek, albo wsiąść w autobus. Biorąc pod uwagę że na wczorajszy TRX zapisałam się tylko ja i miałam zajęcia indywidualne, bez możliwości oszukiwania - dziś raczej autobus. Albo też wyłącznie oglądanie zdjęć z wcześniejszych degustacji. Tym razem - z degustacji Steam Beer z Anchor Brewing Co., czyli unikalnego stylu zza Atlantyku.
Dobrze mieć świadomość, że w najbardziej zanieczyszczonym mieście tego kraju da się kupić świeże i, miejmy przynajmniej nadzieję, o obniżonej zawartości ołowiu warzywa i owoce. Na rogu swoją filię ma jedna z najlepszych piekarni w Krakowie, zaraz przy wejściu moje ulubione stoisko z warzywami (teraz głównie kapusta, por, marchewka i ziemniaki, ale czego wymagać o tej porze roku), obok wybór jabłek, na końcu stragan "ekologiczny" z soczewicą, orzechami i pestkami. A po drodze dwie panie z pysznym bundzem, śmietaną i świeżym mlekiem.
Sklepu z dobrym piwem brakuje. Po to się trzeba pofatygować kawałek, albo wsiąść w autobus. Biorąc pod uwagę że na wczorajszy TRX zapisałam się tylko ja i miałam zajęcia indywidualne, bez możliwości oszukiwania - dziś raczej autobus. Albo też wyłącznie oglądanie zdjęć z wcześniejszych degustacji. Tym razem - z degustacji Steam Beer z Anchor Brewing Co., czyli unikalnego stylu zza Atlantyku.
fot. Mateusz Lech |
Anchor jako jedyny po zniesieniu prohibicji w 1933 wrócił do warzenia piwa w stylu steam, zresztą po pewnym czasie browar zastrzegł sobie tę nazwę (stąd ten styl nazywa się teraz "California Common" - dzięki temu małemu oszustwu warzy to piwo na przykład Flying Dog). Właściwie jest to lager, ale ma smakować nieco w stronę ale (stąd czasami mówi się o nim "piwo hybrydowe"). California Common to właściwie nazwa - worek obejmująca bardzo szeroką gamę kolorów i smaku - wszystko dlatego, że pierwsze steam beer były warzone w stylu co prawda europejskim i z użyciem europejskich drożdży ale w amerykańskich warunkach i właściwie różne bywały tego efekty.
Polecem obejrzeć stronę browaru i poczytać historię w formie pokazu slajdów. W ogóle wygląd strony jest całkiem ciekawy: zdjęcia stylizowane na stare, nawiązanie do długiej tradycji browaru. W końcu nawet historia steam beer to Gorączka Złota, prohibicja i lata kryzysu. Mnie się ten styl podoba, zresztą reklama zamieszczona na stronie browaru też nawiązuje do Gold Rush, portowej surowości (motyw tak chętnie wykorzystywany w książkach fantasy) - bo poszukiwacze złota przemieszczali się z San Francisco na bogatą w złoża Alaskę - i do amerykańskich barów, gdzie pije się w rytmie country.
fot. Mateusz Lech |
Jakie jest to piwo? Bardzo lekkie, aksamitne. Czuć jego delikatny dotyk na języku ("rozpływa się", chciałoby się, paradoksalnie, powiedzieć). Zapach też ma lekki, troszkę czuć je wodą zdrojową i chlebem. Kolor - jasny, klarowny, trochę busztyn a trochę toffi. Nie jest bardzo wyraziste, ale nie taka chyba miała być jego główna cecha: przeciwnie, to jest spokojny, stonowany trunek który zamienia się w ustach w aksamitną pianę. Kremowy, jak to określił Narzeczony. Niewiele ma wspólnego z ostrym, gorzkim albo palonym smakiem, który zazwyczaj preferuję, ale na swój sposób jest smaczne.
fot. Mateusz Lech |
"Simple but perfect" napisał ktoś na reatebeerze, choć moim zdaniem jest to lekka przesada. Ciekawy smak, taki jakby rozmarzony, usypiający. Tę słabą goryczkę i wybijający się smak słodu można uznać za wadę, można też narzekać na smakową nijakość. Słowem: szału nie ma, ale jest to ciekawa odmiana po cytrusowych goryczkach innych -amerykańskich piw. Jeśli chodzi o mnie - być może kiedyś do niego wrócę, chociaż na takie piwo trzeba chyba po prostu mieć nastrój.
Alkohol 4,9%
Alkohol 4,9%
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz