Był fajny, koniczynkowy wystrój (napracowali się!), było dużo dobrego piwa. I był Guiness na kranie, a jak:
fot. Kiriwina |
Tak naprawdę dzień św. Patryka jest po prostu częścią katolickiego kalendarza liturgicznego, choć celebrowanym właśnie w Irlandii ze względu na fakt, iż św. Patryk jest patronem tego kraju. Zatem oprócz tego, że część osób idzie tego dnia do kościoła odbywają się festyny, pochody i mnóstwo innych wydarzeń na które może przyjść każdy, kto jest ubrany na zielono i ma przypiętą koniczynkę i/lub śmieszny kapelusz a głowie.
Katedra św. Patryka w Dublinie, fot. Kiriwina |
Patryk, który po porwaniu przez Irlandczyków zdołał uciec, postanowił powrócić na wyspę by ewangelizować pogan. Irlandia przyjęła chrześcijaństwo stając się częścią ówczesnej Europy, i to, z religijnego punktu widzenia, bardzo ważną częścią: irlandzcy mnisi byli bardzo aktywnymi misjonarzami; mieli nawet specjalny, nie stosowany nigdzie indziej typ tonsury (nie do końca wiadomo, jak wyglądała, ale najprawdopodobniej taki irokez od ucha do ucha). W dodatku na tamtejsze chrześcijaństwo nie mogła nie wpłynąć tradycja celtycka (wystarczy chociażby przypomnieć o celtyckim krzyżu). Mówi się czasem nawet o "chrześcijaństwie celtyckim", jako o pewnym, widocznym szczególnie w średniowieczu typie praktyk.
Nic dziwnego, że katedra w Dublinie nosi imię św. Patryka - podobno na placu przed katedrą święty swego czau chrzcił nawróconych Irlandczyków. Ale może dość historii, w końcu nie jesteśmy w Sheldon Cooper's fun with flags. Dodam tylko, że oryginalnie ze św. Patrykiem łączony był kolor niebieski, nie zielony.
fot. Kriwinka |
Przyszliśmy wcześnie i literalnie "na jedno" więc nie wiem, czy impreza się rozkręciła. Patrząc na to, co Św. Patryk tego dnia oferował krótko rozważałam Konicka, żeby wybrać Black Hope z AleBrowaru. Szczególnie, że już kiedyś piłam to piwo i wiedziałam, czego się spodziewać.
fot. Kiriwina |
Nie wiem, do czego miała nawiązywać etykietka ale stawiam na połączenie "Klątwy Czarnej Perły" z "Solą Ziemi Czarnej" czyli pirat-górnik. Ewentualnie "Hary Potter i Kamień Filozoficzny". No dobra, wiem, że chodzi o odniesienie do gorączki złota ale moje pierwsze skojarzenia były właśnie takie.
Porównując etykietki Black Hope i Rowing Jacka stwierdzam, że pod względem składu są to piwa bardzo podobne, że w Black Hope dodano ciemne słody: Caramunich, czyli monachijski słód karmelowy często używany w piwach ciemnych oraz Carafa o orzechowo-kawowym posmaku.
fot. Kiriwina |
Kolor odpowiednio czarny, ale piwo jest dość klarowne i lekko przejrzyste. Piana stosunkowo jasna, kremowa ale dość szybko znikająca, spore wysycenie. Zapach kawowy, nieco kwaskowaty, moim zdaniem niezbyt przyjemny.
Tę kwastkowatość trochę czuć do samego końca, ale zasadniczo nie przeszkadza ona całości. Zaczyna się karmelowo i wręcz troszkę stoutowo, żeby na finiszu uderzyć mocną goryczką długo pozostającą na języku. Ogólne wrażenie jest bardzo dobre, szczególnie dla miłośników zarówno ale, jak i piw ciemnych. Jest tu charakterystyczny dla ciemnych piw kawowy posmak, ale bez przesady, jest mocna goryczka i głębia smaku ale, jednak delikatnie stłumiona paloną nutą.
fot. Kiriwina |
Jak dobrze, że obok Strefy jest też dobrze wyposażony sklep z piwem Doran, mogliśmy kontynuować ten miły wieczór w domu.
Alkohol 6,2%
IBU 65
Ekstrakt 16 %
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz