To był tydzień powrotu do pracy po urlopie, a więc tydzień bycia pół-zombie; wszystko jakoś nie tak szło, śnieg spadł jak zwykle za późno (bo na Święta błoto), MPK zrobiło rewolucję w biletach której wynik jakby na to patrzeć jest taki, że będziemy płacić drożej, a dziecko sąsiadów odkryło, że można rzucać klockami o podłogę w niedzielny poranek. Trudno zwlec się z łóżka, jeszcze trudniej dotrzeć na zajęcia językowe, za bardzo kusi koc, kakao i kryminał otrzymany na gwiazdkę.
Który zresztą, jak to kryminał: napisany tak sobie, ale wciąga. Camilla Lackberg, modna ostatnio. Na pewno lepsza niż wszelkie "Cienie Wiatru", przynajmniej nie udaje nieudolnie dobrej literatury.
Mamy porę kurtek i rękawiczek, kaloryferów, termoforów i herbaty z miodem, czas więc wspomnieć nieco cieplejsze czasy. Jeszcze była jesień, kiedy przypadkiem trafiliśmy w Omercie na wyrób nowego polskiego browaru: Artezan.
fot. Jakub Cisek |
od tego, że jest pewna różnica między amerykańskim a angielskim IPA. Owszem, Brytyjczycy byli pierwsi ale Amerykanie rozwinęli własny styl, często używają też innych rodzajów chmielu. Wśród ekspertów mówi się, że amerykańskie IPA są bardziej cytrusowe, a brytyjskie bardziej kwiatowe, choć to już zależy pewnie od marki i indywidualnych odczuć. Ważnym jest, że polskie browary produkują to piwo najczęściej w stylu amerykańskim (czyli AIPA; taki gatunek reprezentują Atak Chmielu czy Rowing Jack), do takiego zatem jesteśmy już przyzwyczajeni.
Tymczasem
Artezan postanowił wypuścić IPA brytyjskie, co wobec deficytu
amerykańskiego chmielu na rynku stanowi pomysł godny uwagi: tu użyto East Kent Goldings i Challengera, bardzo popularnego w angielskich ale chmielu dodającego słodkich i owocowych aromatów.
Piwo ma delikatnie kwiatowy zapach, jest lekkie i nie tak gorzkie jak można by się spodziewać. Piana słaba, ale to rzecz charakterystyczna dla wyspiarskich wyrobów z tego gatunku. Czuć w nim lekko ostre, ale i karmelowe nuty. Jedyny, póki co, przykład klasycznego IPA którego miałam okazję spróbować - nie mam więc z czym go porównać, ale smakował całkiem, całkiem.
Piwo ma delikatnie kwiatowy zapach, jest lekkie i nie tak gorzkie jak można by się spodziewać. Piana słaba, ale to rzecz charakterystyczna dla wyspiarskich wyrobów z tego gatunku. Czuć w nim lekko ostre, ale i karmelowe nuty. Jedyny, póki co, przykład klasycznego IPA którego miałam okazję spróbować - nie mam więc z czym go porównać, ale smakował całkiem, całkiem.
fot. Jakub Cisek |
Bardzo udany debiut. Browar jest malutki, założony
w 2012 roku przez trójkę członków Polskiego Stowarzyszenia
Piwowarów Domowych, a więc po prostu ludzi, którzy na fali
popularności piw rzadkich i lokalnych postanowili ruszyć z szerszą
produkcją tego, co do tej pory dopracowywali w domowym zaciszu. I
widać, że jest w tym pasja – może wciąż mało marketingu, brak
dowcipnych nazw, dobrego loga, fajnych etykiet, porządnej strony i
tej całej tam otoczki. Jest znajomość rzeczy i doświadczenie.
Czyli dokładnie odwrotnie niż w przypadku niniejszego bloga.
Pocieszmy
się, że blog to lanie wody a piwowarzy powinni skupić się na
piwie. Ci ewidentnie się skupili i wyszło naprawdę fajnie. Na
resztę przyjdzie jeszcze czas.
Alkohol: 6%
Ekstrakt: 14,5%
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz