Swoją drogą regularnie uczęszczanie do klubów zbiorowego wysiłku fizycznego pozwala zauważyć pewne fale entuzjazmu i słomianego zapału: po Świętach, na wiosnę, przed wakacjami i tuż po (bo w następnym roku...!) ciężko znaleźć dla siebie kawałek sali. Później wszystko wraca do normy i zostają tylko najwytrwalsze panie o mięśniach z żelaza oraz rozrośnięci panowie krążący leniwie między sztangami na siłowni AGH.
![]() |
fot. Chmielowa |
Żeby nasz (mój przynajmniej) entuzjazm nie opadł przypomnę, jak piwne były tegoroczne Święta i co konkretnie poszło w biodra. Dwa amerykańskie IPA, w tym farmhouse india pale ale. Dwa piwa tak różne, a jednocześnie tak pyszne. Wildeman ze słynnego browaru Flying Dog oraz Hop Ottin' IPA z Anderson Valley.
Zacznijemy od etykietek. Dwa różne światy: Wildeman w rysunkowej, lekko surrealisycznej i "kleksowej" konwencji charakterystycznej dla etykiet Flying Dog. Anderson Valley jest równie surrealistyczne ale w innym, swojskim i naiwnym stylu: góry, jeziorko i niedźwiedź. Z jelenimi rogami. Wszystkie piwa Anderson Valley mają taką etykietkę.
![]() |
fot. Kiriwina |
Flying Dog praktycznie nie posiada piany. Jest złociste, lekko pomarańczowe i ma bardzo ciekawy, rześki zapach (pokusiłabym się o porównanie z cytrusami). Tak gazowane, że aż parzy w czubek języka. Lekko kwaskowe, co tłumi nadmiar goryczy, a do tego troszkę jakby wędzone. Łagodne, kończy się przyjemną goryczką.
Niedźwiedź jest inny, bardziej drapieżny. Mocna, puszysta piana, kolor ciemnego bursztynu. Pachnie chmielem, ale nie mocno - w każdym razie takiej jego dawki pijący się po zapachu nie spodziewa. Pyszna, gorzka chmielowa uczta. Polskie IPA, niestety, jeszcze się do tego nie umywają.
Te piwa kojarzą się z Ameryką surową, kowbojską, zgrzytliwą i przybrudzoną jak w Carnivale. Niesamowite, jak weszły w nas stereotypy amerykańskich piw przypominających rozrzedzone soki, o nieskiej zawartości alkoholu, pitych litrami przez młodzież z bogatych przedmieść. Tymczasem to piwo kojarzyło mi się z camperami i z dziką przyrodą. Surowe, dzikie i pyszne. Właściwie powinno kojarzyć się z brytyjskimi wojskami kolonialnymi: ten rodzaj piwa powstał, kiedy transportowano trunek do Indii, na potrzeby armii. Aby piwo przetrwało długą podróż, dodawano do niego bardzo dużą dawkę chmielu i wzmacniano zawartość alkoholu. Stąd "india" w nazwie, choć subkontynent dawno już przestał być perłą w koronie, a IPA warzy inna dawna brytyjska kolonia.
![]() |
fot. Kiriwina |
Wildeman
Producent: Flying Dog
Zawartość alkoholu: 7,5%
IBU 75
Hop Ottin IPA
Producent: Anderson Valley
Zawartość Alkoholu: 7,0%
IBU 79
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz