niedziela, 14 kwietnia 2013

Powiew pacyfiku

No to stało się. Jako uczciwy kronikarz spieszę poinformować Was o fakcie, który zapewne zdążyliście już zauważyć: nastała wiosna (która pewnie zaraz zamieni się w wiosno-lato). Czy nieodwołalnie, tego jeszcze nie wiadomo. Póki co Błonia zapełniły się rolkarzami, biegaczami (chociaż ci nie rezygnują nawet w najgorszą pogodę, determinacja godna pozazdroszczenia), rowerzystami i spacerowiczami. 


Wiosna to podobno czas porządków, czas umyć okna (ale jeszcze nie teraz...), wyjąć z piwnicy rower, odkurzyć prawo jazdy... owszem. Po dziewięciu niemal latach bezczynności postanowiłam wrócić do bycia kierowcą, płacąc co prawda słono za jazdy doszkalające (nie dałabym sama sobie samochodu bez uprzednich przygotowań). Krakowskie korki, nadchodzę!

Ponieważ podobno mamy już tylko trzy pory roku (tak przynajmniej donoszą gazety, choć pogoda za oknem zdaje się nie przejmować ich rewelacjami), dziś będzie o piwie, które bardzo kojarzy się z latem. Miało ono swoją premierę jeszcze wtedy, kiedy wszystkim kojarzyło się raczej z tęsknotą za latem (wystarczy przejrzeć tag "artezan" na Instagramie), a pogoda za oknem nie zachęcała do myślenia o kostiumach kąpielowych i naszyjnikach z kwiatów.

Artezan, pacific pale ale
fot. Kiriwina

To chyba pierwsza etykietka, której wykonanie Artezan powierzył agencji. Efekt jest przyjemny: nie jest to co prawda mistrzostwo świata jeśli chodzi o wykonanie, ale moim zdaniem właśnie o to chodziło. Nawiązujemy w końcu do pocztówki, którą można kupić na bazarze. Do tego znaczek z jeżykiem ( rozczulający akcent), ciepła kolorystyka, nieźle dobrana czcionka. No dobra, wystarczy rozwodzenia się nad opakowaniem, czas nalać piwo. Dodam tylko, że artezanowcy dzięki tej etykiecie pokusili się o wprowadzenie małego teasera na facebooku, a to browar nie dbający o marketing tak bardzo jak konkurencja.

Na stronie browaru można przeczytać, że to piwo w stylu american pale ale, więc ta "pacyficzność" jest raczej miłym dodatkiem (chociaż trudno odmówić Ameryce dostępu do tego oceanu akurat; chodzi mi jednak o to egzotyczne brzmienie, podkreślone etykietą).  Kolor ciemno - herbaciany, kojarzy się z pączem z owocami - dobry początek. Lekko mętne. Piana drobnoziarnista, gęsta, trwała. Pachnie delikatnie cytryną i pomarańczą, troszkę ananasem.

Artezan, pacific pale ale
fot Kiriwina
Ma gorzkawy posmak, ale stosunkowo łagodny. Są nuty owocowe, czuć też nieco przypraw, choć smak jest delikatny. Cierpka goryczka na końcu, niezbyt duża moc (5% alkoholu) i mamy niezłe sesyjne piwo. Zabrakło mi w nim co prawda egzotyki, sądziłam że będzie miało więcej nut tropikalnych: spodziewałam się więcej cytrusów, może nut ananasowych, bananowych albo mango (a zapach je obiecywał).

Artezan, pacific pale ale
fot. Kiriwina
Piwo jest lekkie, orzeźwiające i dobrze pasuje do wakacyjnego nastroju. Jak pięknie byłoby, gdyby Pacifica można było kupić w Byczynie podczas Konwentu Miłośników M&M i fantasy Jaskini Behemota! Nieco za mało jednak różni się, poza lekkością, od zwykłego pale ale: może po prostu nazwą i etykietką tak zaostrza apetyt na egzotykę? Koniec końców Pacific jest mimo wszystko dobrym, chociaż nie rewelacyjnym piwem, dość orzeźwiającym ale wytrawnym i cytrusowym.

Artezan, pacific pale ale
fot. Kiriwina
Jest to też chyba (jeśli się mylę proszę mnie poprawić) pierwsze piwo Artezana któremu oprócz profesjonalnej etykiety towarzyszyła pełnoprawna "premiera", przynajmniej w Strefie Piwa. Podobno zabawa była przednia, chociaż mam wrażenie, że te piwne premiery to po prostu wieczór jak każdy, tyle że leją coś nowego i przychodzi z tej okazji trochę więcej ludzi. A może jeszcze nie trafiłam na taką porządną.

Alkohol 5%
Ekstrakt 12,5%

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz