czwartek, 8 listopada 2012

I po Halloween czyli Dyniamit

Pinta ma już tak mocną pozycję wśród miłośników piwa, że na każdy ich nowy produkt czeka się prawie jak na nowego Bonda.

piwo na halloween
fot. Kiriwina



Zimne grzane piwo, takie były moje pierwsze skojarzenia. Nie takie sobie zwykłe grzane – to trochę tak, jakby zrobić grzańca z czegoś o wiele lepszego niż koncernówki, zamiast gotowych przypraw używając własnej, oryginalnej mieszanki – a następnie ochłodzić całość. Mocno czuć w tym piwie goździki, dyni trzeba w tym smaku szukać dłużej, choć w miarę picia wybija się ładnie na pierwszy plan. Jest lekko ostre, zapewne za sprawą imbiru (który z dynią zawsze tworzy świetne połączenie) i innych przypraw. Pachnące, korzenne. Czuć słód, ale przyprawy nadają mu goryczki. Ma piękny kolor i lekko drapie w gardle.

piwo na halloween

Nie jest to to, czego oczekiwaliśmy, ale właściwie - czego oczekiwaliśmy? Dokładnego spełnienia reklamowych sloganów? „Szaleństwa w kolorze ciemnej pomarańczy”, jak można przeczytać na stronie Pinty? Czegoś, co doścignie Atak Chmielu? No bez przegięcia, używając kolokwialnych określeń.

Dyniamit jest bardzo poprawnym piwem – gorzkim, mocno przyprawionym, z nutą dyniową. Jest przy tym bardzo ciekawy i choćby z tego powodu warto po niego sięgnąć – jak często w końcu mamy okazję napić się dyniowego piwa? Z pewnością nie zasmakuje przeciwnikom mocnych przypraw. Nawet dla mnie – chociaż lubię korzenne smaki – było tych przypraw nieco za wiele, troszkę za bardzo dominowały nad całością.

Z tego też powodu trudno byłoby chyba wypić kilka kolejek na raz. Na pewno idealnie wpasowało się klimatem w tę przedwczesną zimę i na pewno wielu miłośników piwa będzie żałować, że Dyniamit będzie z nami tylko sezonowo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz