sobota, 29 grudnia 2012

Hobgobliny w moim domu


Hobbit. To mógł być taki dobry film. Efekty dopracowane, dopieszczone w najmniejszych szczegółach. Piękna muzyka. Fabuła, którą liczni fani Tolkiena przełkną bez popitki. Jackson chyba za bardzo wsiąkł w ten świat, za bardzo chciał go uczynić realnym i zapomniał, jakie są reguły kina. A nie branie pod uwagę reguł kina skutkuje, niestety, nudą. Nudą straszliwą.

Mam dylemat: ten film wprowadził mnie w klimat, bardzo, bardzo. I nudny był okrutnie.



W tym filmie jest pełno pięknych ujęć, wspaniałych wizualnie elementów i magii - niewykorzystanej, rozproszonej bezsensownie w powietrzu, przytłoczonej patosem, drętwymi dialogami i wszechobecną dłużyzną. Szkoda i niesmak. Ale soundtrack piękny.

Z tej okazji napiliśmy się Goblina, skoro hobbity i krasnoludy się nie sprawdziły. Hobgoblina jeśli chodzi o ścisłość, konkretnie Hobgoblina produkowanego przez Wychwood Brewery. Piwo miłe, może nie porywa ale też nie rozczarowuje. W kolorze bardzo ciemnego bursztynu (rubinowe, jak podpowiada producent), dość mocno chmielowe, ale łagodne. Delikatnie karmelowe. Nie przesadzone w żaden sposób.

Wychwood Brewery, Hobgoblim
fot. Kiriwina

Strona browaru zachwyca. Jak już się weszło w klimat fantasy, to ten browar konsekwentnie utrzymuje baśniową atmosferę. Hobgobliny przypominają bowiem rodzime skrzaty, lubią przebywać w pobliżu domów, a ludziom pomagają, ale czasem płatają figle.

Ten konkretny Hogoblin może figla spłatać tylko w większej ilości: ma 5,2 procent mocy. Nie pozostaje długo na języku, znika jak skrzat w spiżarni, albo jak piwo z kufla. To konkretne piwo przynajmniej.

fot. Kiriwina

My wyrwaliśmy się ze Śródziemia i Hobgoblina wypiliśmy do Posiadłości Szaleństwa, gdzie przedwieczne, straszliwe, koszmarne, bluźniercze i niewypowiedziane zło czai się za każdym rogiem.

Zawartość alkoholu: 5,2%
Rodzaj; ruby ale (podobno)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz